Reklama2012-02-06
17

Roman Jędrkowiak: Siedem grzechów głównych reklamodawców

KOMENTARZE (17)

WASZE KOMENTARZE

Bardzo trafne spostrzeżenia. Dodam kilka z własnego "podwórka". Centrala agencji reklamowej podpisuje umowę z centralą firmy, mającej swoje przedstawicielstwo w Polsce - ta ostatnia ma zatem odgórnie narzuconego partnera na rynku lokalnym. I właśnie tutaj znakomicie widać mechanizm opisany przez Romana Jędrkowiaka, zawarty w tym jednym zdaniu: "Marketingowcy to specjaliści od wydawania cudzych pieniędzy". Jak to działa w branży motoryzacyjnej? Agencja reklamowa opracowuje strategię dla produktu jakim jest samochód X i prezentuje to przedstawicielowi firmy samochodowej. Strategia agencji nie uwzględnia kilku podstawowych czynników, specyficznych dla branży mtoryzacyjnej (nic w tym dziwnego, biorąc pod uwagę, że w agencji nie ma specjalistów branży moto), czym wywołuje zdziwienie u przedstawiciela firmy samochodwej. Jaki jest kontrargument agencji na zastrzeżenia firmy? Ta strategia znakomicie sprawdziła się w kampanii... podpasek. Przedstawiciel samochodowy ma dwa wyjścia - odrzuca rekomendację agencji, przejumując ryzyko niepowodzenia (czyt. utrata pracy) lub godzi się na idiotyczne rozwiązania agencji, wiedząc z góry, że efekt kampanii to pieniądze wyrzucone w błoto. Ale przynajmniej zachowuje stanowisko. Efekt końcowy? W wynikach podusmowujących całość branży motoryzacyjnej firma ma kilkunastoprocentowe straty. Fachowcy branży moto wiedzą, że w tym konkretnym wypadku strat nie dałoby się uniknąć (o tym decyduje kilka czynników), ale można byłoby je nieco zredukować, gdyby w agencji reklamowej znalazła się choć jedna osobą, znająca specyfikę branży motoryzacyjnej. W rozmowie z przedstawicielem jednego z większych producentów samochodów usłyszałem: "Mogę oczywiście wskazać działania marketingowe, odbiegające od tzw. rekomendacji agencji, ale wtedy to ja podejmuję ryzyko. Gdy mój pomysł okaże się nietrafiony, dostaję w leb. Gdy trafię, sukces spływa na... agencję. Czasami ryzykuję, ale dlatego, że świetnie orientuję się w branży, trafiam". Ten sam człowiek podał mi konkretny przykład rozmowy z przedstawicielami agencji. Po prezentacji strategii zadał pytanie - czy agencja zna wielkość sprzedaży marki na polskim rynku w ciągu jednego roku. Gdy usłyszał odpowiedź pracowników agencji - podobno świetnie przygotowanych do kampanii produktu - odpowiedział, że tyle to on sprzedaje w okresie pięciu lat.

Moto2012-02-06 08:54
00

Jako relamoodbiorca powiem Wam, kochani reklamodawcy i agencje reklamowe, że jeśli jakaś reklama mnie denerwuje (a niemało jest takich reklam), to nie kupuję danego produktu, tylko podobny produkt konkurencji.
Poza tym uczestniczyłam kiedyś w badaniach dotyczących pewnego produktu spożywczego i okazało się, że przeciętny klient nie ma pojęcia, kto produkuje dany produkt.

Kika2012-02-06 09:20
00

Jaki bufon może nazwać swoją agencję "CEO of the year"? Jak można uważać się za eksperta, jeżeli na starcie pracy na własny rachunek popełnia się tak karygodny strategiczny błąd - dowodzący zerowego zrozumienia swoich potencjalnych klientów? Agencja zbyt długo nie istniała. Kilka obserwacji tyle trafnych, co oczywistych. Wszystko w zawiesistym sosie z ego, napisane obrzydliwą korpo nowomową.

Bruce2012-02-06 09:38
00
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniamiużytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosiodpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadomnas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
PracaStartTylko u nas