Chwila dla Ciebie i Jarosław Mrozek. Jedną z zagrywek byłego naczelnego było zwalanie już gotowych tekstów. Oczywiście w dniu wysyłki do drukarni. Z różnych powodów. Jednym z nich był brak zdjęcia bohaterki artykułu z "ząbkami na wierzchu". Tak to było określane. Bohaterkami tych tekstów często są starsze kobiety. Seniorki. I bojowym zadaniem fotografa (lub dziennikarza) było, aby na zdjęciu pani tak się uśmiechnęła, aby pokazać zęby. Wiadomo, że to jest nie zawsze do zrobienia - z różnych powodów. Nie ma bohaterka prawdziwych zębów? Ma ubytki? Oj tam, po trupach do celu, nie szkodzi, grafik zęby dorobi, niech dziennikarka ją przekona do takiego zdjęcia. I jeśli takiego zdjęcia nie było, a naczelny miał zły humor, pytał o to i - tekst czasem spadał. Nie szedł do druku. Dziennikarka nie dostała pieniędzy i jeszcze była w plecy o koszty wyjazdu. Redaktorka lub redaktor zaś zostawała w ostatniej chwili bez materiału. Pól biedy, jeśli miała zapas, jakiś inny materiał. Grafik szybko robił makietę, szybka redakcja tekstu, a potem autoryzacja. Teraz sobie pomyślcie, jaką miał naczelny radość z władzy, kilka czy kilkanaście osób ze stresu zbierało się na wymioty, bo on miał władzę - przywalić się na przykład do zdjęcia, że nie ma ząbków na wierzchu.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniamiużytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosiodpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadomnas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
Karolina Korwin-Piotrowska opisała wstrząsające historie mobbingu w prasie kolorowej. "Choroba totalna, krwi koryto"
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (120)
WASZE KOMENTARZE
Domagalik wyleciała, a TS?
medialnakiła to wszystkie media
Chwila dla Ciebie i Jarosław Mrozek. Jedną z zagrywek byłego naczelnego było zwalanie już gotowych tekstów. Oczywiście w dniu wysyłki do drukarni. Z różnych powodów. Jednym z nich był brak zdjęcia bohaterki artykułu z "ząbkami na wierzchu". Tak to było określane. Bohaterkami tych tekstów często są starsze kobiety. Seniorki. I bojowym zadaniem fotografa (lub dziennikarza) było, aby na zdjęciu pani tak się uśmiechnęła, aby pokazać zęby. Wiadomo, że to jest nie zawsze do zrobienia - z różnych powodów. Nie ma bohaterka prawdziwych zębów? Ma ubytki? Oj tam, po trupach do celu, nie szkodzi, grafik zęby dorobi, niech dziennikarka ją przekona do takiego zdjęcia.
I jeśli takiego zdjęcia nie było, a naczelny miał zły humor, pytał o to i - tekst czasem spadał. Nie szedł do druku. Dziennikarka nie dostała pieniędzy i jeszcze była w plecy o koszty wyjazdu. Redaktorka lub redaktor zaś zostawała w ostatniej chwili bez materiału. Pól biedy, jeśli miała zapas, jakiś inny materiał. Grafik szybko robił makietę, szybka redakcja tekstu, a potem autoryzacja. Teraz sobie pomyślcie, jaką miał naczelny radość z władzy, kilka czy kilkanaście osób ze stresu zbierało się na wymioty, bo on miał władzę - przywalić się na przykład do zdjęcia, że nie ma ząbków na wierzchu.