Dajcie spokój. Rewelacje sprzed dekady. Cytując klasyka, zbiór półprawd i ćwierćprawd. Dzienniczki, ale się uśmiałam. Był jeden zeszyt ewidencji czasu pracy, bo dziennikarki całymi dniami czy tygodniami nie pokazywały się w redakcji, pisząc 1 - słownie: jeden - góra 2 teksty miesięcznie. Jakieś 30 tysięcy znaków w zamian za jedne z najlepszych pensji na rynku. Straszne, naprawdę, że będąc na etatach musiały się spowiadać, co robią przez 40 h tygodniowo.
Dziwaczka2022-07-12 13:24
00
Dajcie spokój. Rewelacje sprzed dekady. Cytując klasyka, zbiór półprawd i ćwierćprawd. Dzienniczki, ale się uśmiałam. Był jeden zeszyt ewidencji czasu pracy, bo dziennikarki całymi dniami czy tygodniami nie pokazywały się w redakcji, pisząc 1 - słownie: jeden - góra 2 teksty miesięcznie. Jakieś 30 tysięcy znaków w zamian za jedne z najlepszych pensji na rynku. Straszne, naprawdę, że będąc na etatach musiały się spowiadać, co robią przez 40 h tygodniowo.
Czyli jednak jakiś był?:) Ciekawe. Chodzi o TS? Zawsze myślałam, że dziennikarstwo to nie odsiadywanie na tyłku tylko robota twórcza, gadanie z ludźmi. A potem pisanie. A jednak łatwiej to robić w ciszy. Po co dzienniczki?:) A może pisze to ktoś, kto był zazdrosny o to, że ktoś nie musi przychodzić do pracy.
Zainteresowana2022-07-12 13:34
00
Dajcie spokój. Rewelacje sprzed dekady. Cytując klasyka, zbiór półprawd i ćwierćprawd. Dzienniczki, ale się uśmiałam. Był jeden zeszyt ewidencji czasu pracy, bo dziennikarki całymi dniami czy tygodniami nie pokazywały się w redakcji, pisząc 1 - słownie: jeden - góra 2 teksty miesięcznie. Jakieś 30 tysięcy znaków w zamian za jedne z najlepszych pensji na rynku. Straszne, naprawdę, że będąc na etatach musiały się spowiadać, co robią przez 40 h tygodniowo.
Proponowano mi etat w wymienionej redakcji. Kasa niezła, obietnice rozwoju, samodzielności, możliwość pracy z domu. Przed decyzją spotkałam się z byłymi i obecnymi redaktorkami. Każda mówiła: żadne pieniądze nie są tego warte. Uciekaj! Jedna z wicenaczelnych opowiedziała, jak ryczy po wizytach w gabinecie naczelnego, inna jak żona szefa i jej ówczesna podwładna(!) zmusiła ją do odejścia, bo sama zapragnęła awansować na zastępczynię męża. Co zresztą jej się udało.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniamiużytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosiodpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadomnas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
Karolina Korwin-Piotrowska opisała wstrząsające historie mobbingu w prasie kolorowej. "Choroba totalna, krwi koryto"
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (120)
WASZE KOMENTARZE
Dajcie spokój. Rewelacje sprzed dekady. Cytując klasyka, zbiór półprawd i ćwierćprawd. Dzienniczki, ale się uśmiałam. Był jeden zeszyt ewidencji czasu pracy, bo dziennikarki całymi dniami czy tygodniami nie pokazywały się w redakcji, pisząc 1 - słownie: jeden - góra 2 teksty miesięcznie. Jakieś 30 tysięcy znaków w zamian za jedne z najlepszych pensji na rynku. Straszne, naprawdę, że będąc na etatach musiały się spowiadać, co robią przez 40 h tygodniowo.
Proponowano mi etat w wymienionej redakcji. Kasa niezła, obietnice rozwoju, samodzielności, możliwość pracy z domu. Przed decyzją spotkałam się z byłymi i obecnymi redaktorkami. Każda mówiła: żadne pieniądze nie są tego warte. Uciekaj! Jedna z wicenaczelnych opowiedziała, jak ryczy po wizytach w gabinecie naczelnego, inna jak żona szefa i jej ówczesna podwładna(!) zmusiła ją do odejścia, bo sama zapragnęła awansować na zastępczynię męża. Co zresztą jej się udało.