Szanowny Użytkowniku,
Na naszych stronach używamy technologii, takich jak pliki cookie, które służą do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu.Przez dalsze aktywne korzystanie z naszego serwisu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych na zasadach określonych w polityce prywatności.Wyrażenie zgody jest dobrowolne a wyrażoną zgodę możesz w każdej chwili cofnąć.Można to zrobić poprzez zmianę ustawień przeglądarki lub opuszczenie serwisu (więcej).
Karolina Korwin-Piotrowska opisała wstrząsające historie mobbingu w prasie kolorowej. "Choroba totalna, krwi koryto"
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (120)
WASZE KOMENTARZE
Dajcie spokój. Rewelacje sprzed dekady. Cytując klasyka, zbiór półprawd i ćwierćprawd. Dzienniczki, ale się uśmiałam. Był jeden zeszyt ewidencji czasu pracy, bo dziennikarki całymi dniami czy tygodniami nie pokazywały się w redakcji, pisząc 1 - słownie: jeden - góra 2 teksty miesięcznie. Jakieś 30 tysięcy znaków w zamian za jedne z najlepszych pensji na rynku. Straszne, naprawdę, że będąc na etatach musiały się spowiadać, co robią przez 40 h tygodniowo.
Proponowano mi etat w wymienionej redakcji. Kasa niezła, obietnice rozwoju, samodzielności, możliwość pracy z domu. Przed decyzją spotkałam się z byłymi i obecnymi redaktorkami. Każda mówiła: żadne pieniądze nie są tego warte. Uciekaj! Jedna z wicenaczelnych opowiedziała, jak ryczy po wizytach w gabinecie naczelnego, inna jak żona szefa i jej ówczesna podwładna(!) zmusiła ją do odejścia, bo sama zapragnęła awansować na zastępczynię męża. Co zresztą jej się udało.