Szanowny Użytkowniku,
Na naszych stronach używamy technologii, takich jak pliki cookie, które służą do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu.Przez dalsze aktywne korzystanie z naszego serwisu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych na zasadach określonych w polityce prywatności.Wyrażenie zgody jest dobrowolne a wyrażoną zgodę możesz w każdej chwili cofnąć.Można to zrobić poprzez zmianę ustawień przeglądarki lub opuszczenie serwisu (więcej).
Widzowie nie skarżą się na „Betlejewski. Prowokacje” do TTV ani KRRiT, z Mediumpubliczne.pl odchodzą Wanat i Skrzypczyk
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (14)
WASZE KOMENTARZE
Przepraszam Cię bardzo ale kompletnie nie masz racji. Ten program miał na celu jedynie to, by stacja tv, która go pokazała nabiła sobie słupki oglądalności.
Rafał Betlejewski jest zwykłym, zapatrzonym w siebie bufonem. Co uprawnia go do twierdzenia, że "branża dziennikarska nie ogląda" i że "zdanie wyrobiła sobie na podstawie jego tekstu". Ja oglądałem, i wcześniejsze głupawe, obliczone wyłącznie na promocję autora "prowokacje" i inne "akcje", których jedynym celem była prezentacja zatroskanego oblicza, pozującego się na "jedynego sprawiedliwego" autora.
Programy "Betlejewski: prowokacje" są zwykle manipulacją na poziomie, a często poniżej poziomu, jaki prezentują amatorskie produkcje od lat obecne na YT. Tym razem po prostu przegiął, wciągając w swoją marną grę zwyczajnych ludzi robiąc im dla własnej korzyści krzywdę. To nie był żaden eksperyment, tylko wyrachowane efekciarstwo. W odcinku Rafał Betlejewski nie powiedział nic czego byśmy nie wiedzieli, nie otworzył żadnych nowych drzwi itd. Po prostu dowiedział się, że jest możliwość zrobienia wokół siebie hałasu, przypomnienie o sobie, więc to zrobił. I już. Pomieszał w odcinku kilka różnych spraw, kilka wątków, zmanipulował wszystko i jest zachwycony.
Jeśli jest takim społecznikiem, może trzeba było obnażyć jakieś mechanizmy, a nie tworzyć okoliczność upokorzenia i tak już upokorzonych życiową sytuacją w jakiej się znaleźli ludzi. Może trzeba by zasadzić się na "pracodawcę", o którym wspomniała jedna z bohaterek programu, może ich trzeba było "wkręcać" i pójść z ukrytą kamerą na jakieś prawdziwe "rozmowy o pracę". Może. Tylko, że ci ludzie, których wkręcił nie mają prawników, łatwiej wycisnąć z nich łzę itd. To było niskie, kretyńskie i głupie. Tak po prostu.
Wojtek Krzyżaniak
Nikt nie protestował bo nikt nie ogląda. Od was się dowiedziałem, że coś takiego jest.