Nie jest żadną tajemnicą, że tygodnik od lat przynosił straty i Urban do niego dopłacał. Dopłacał, bo taki miał kaprys i było go stać - zapewne traktował tę zabawę jak ekscentryczne hobby. Wcześniej, i to już mniej znany fakt, w podobny sposób finansował czasopismo byłego premiera Rakowskiego - "Dziś". Poważny, publicystyczny miesięcznik, który - gdyby musiał na siebie zarobić - nie miałby żadnych szans na stabloidowanym rynku. Notabene redakcja mieściła się tam, gdzie od kilku lat ponownie urzęduje "NIE".
Daniszewska z Miecińską zapewne nie będą już patrzeć na tygodnik przez pryzmat sentymentu/drogiego hobby, tylko próbować go wyprowadzić na prostą. Typowo kapitalistycznymi metodami, a jakże. Trzeba jednak uczciwie zauważyć: o ile prasa ogólnie ma pod górkę, to wydawanie "NIE" raczej przypomina wyprawę w Himalaje w klapkach. Utrzymywanie na rynku tytułu, który zarabia wyłącznie na sprzedaży egzemplarzowej (brak reklam), świadczy o ogromnej determinacji wydawcy. Szczególnie, gdy w portfolio ma się tylko ten jeden tytuł. Parafrazując znany dowcip: "a mogły zamknąć". :)
Cieszy, że nawet pisowskie trolle żywo interesują się przyszłością "NIE" (po wyrzygach ich poznacie). Nie dziwi mnie to zainteresowanie: już teraz warto rozważyć, czy Sakwa z innymi Karnasiami są równie skłonni dopłacać do interesu, jak dopłacał do niego Urban. To zagadnienie, dziś czysto teoretyczne, po wyborach może nabrać dużo bardziej materialnego charakteru. I trzydzieści groszy za komentarz przestanie wpadać. :)
8*2023-02-07 23:30
01
Nie jest żadną tajemnicą, że tygodnik od lat przynosił straty i Urban do niego dopłacał. Dopłacał, bo taki miał kaprys i było go stać - zapewne traktował tę zabawę jak ekscentryczne hobby. Wcześniej, i to już mniej znany fakt, w podobny sposób finansował czasopismo byłego premiera Rakowskiego - "Dziś". Poważny, publicystyczny miesięcznik, który - gdyby musiał na siebie zarobić - nie miałby żadnych szans na stabloidowanym rynku. Notabene redakcja mieściła się tam, gdzie od kilku lat ponownie urzęduje "NIE".
Daniszewska z Miecińską zapewne nie będą już patrzeć na tygodnik przez pryzmat sentymentu/drogiego hobby, tylko próbować go wyprowadzić na prostą. Typowo kapitalistycznymi metodami, a jakże. Trzeba jednak uczciwie zauważyć: o ile prasa ogólnie ma pod górkę, to wydawanie "NIE" raczej przypomina wyprawę w Himalaje w klapkach. Utrzymywanie na rynku tytułu, który zarabia wyłącznie na sprzedaży egzemplarzowej (brak reklam), świadczy o ogromnej determinacji wydawcy. Szczególnie, gdy w portfolio ma się tylko ten jeden tytuł. Parafrazując znany dowcip: "a mogły zamknąć".
Cieszy, że nawet pisowskie trolle żywo interesują się przyszłością "NIE" (po wyrzygach ich poznacie). Nie dziwi mnie to zainteresowanie: już teraz warto rozważyć, czy Sakwa z innymi Karnasiami są równie skłonni dopłacać do interesu, jak dopłacał do niego Urban. To zagadnienie, dziś czysto teoretyczne, po wyborach może nabrać dużo bardziej materialnego charakteru. I trzydzieści groszy za komentarz przestanie wpadać.
Jeśli komuś nie odpowiada gazeta to nazywasz go trollem, kulturalny koleżko?
Idi2023-02-08 00:05
10
Czy pozostali pracownicy też by mogli, solidarnie z wicenaczelnym odejść z tygodnika?
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniamiużytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosiodpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadomnas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
Pracownicy odchodzą z tygodnika „Nie”. Wicenaczelny rezygnuje po 30 latach
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (32)
WASZE KOMENTARZE
Nie jest żadną tajemnicą, że tygodnik od lat przynosił straty i Urban do niego dopłacał. Dopłacał, bo taki miał kaprys i było go stać - zapewne traktował tę zabawę jak ekscentryczne hobby. Wcześniej, i to już mniej znany fakt, w podobny sposób finansował czasopismo byłego premiera Rakowskiego - "Dziś". Poważny, publicystyczny miesięcznik, który - gdyby musiał na siebie zarobić - nie miałby żadnych szans na stabloidowanym rynku. Notabene redakcja mieściła się tam, gdzie od kilku lat ponownie urzęduje "NIE".
Daniszewska z Miecińską zapewne nie będą już patrzeć na tygodnik przez pryzmat sentymentu/drogiego hobby, tylko próbować go wyprowadzić na prostą. Typowo kapitalistycznymi metodami, a jakże. Trzeba jednak uczciwie zauważyć: o ile prasa ogólnie ma pod górkę, to wydawanie "NIE" raczej przypomina wyprawę w Himalaje w klapkach. Utrzymywanie na rynku tytułu, który zarabia wyłącznie na sprzedaży egzemplarzowej (brak reklam), świadczy o ogromnej determinacji wydawcy. Szczególnie, gdy w portfolio ma się tylko ten jeden tytuł. Parafrazując znany dowcip: "a mogły zamknąć". :)
Cieszy, że nawet pisowskie trolle żywo interesują się przyszłością "NIE" (po wyrzygach ich poznacie). Nie dziwi mnie to zainteresowanie: już teraz warto rozważyć, czy Sakwa z innymi Karnasiami są równie skłonni dopłacać do interesu, jak dopłacał do niego Urban. To zagadnienie, dziś czysto teoretyczne, po wyborach może nabrać dużo bardziej materialnego charakteru. I trzydzieści groszy za komentarz przestanie wpadać. :)
Jeśli komuś nie odpowiada gazeta to nazywasz go trollem, kulturalny koleżko?
Czy pozostali pracownicy też by mogli, solidarnie z wicenaczelnym odejść z tygodnika?