Szanowny Użytkowniku,
Na naszych stronach używamy technologii, takich jak pliki cookie, które służą do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu.Przez dalsze aktywne korzystanie z naszego serwisu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych na zasadach określonych w polityce prywatności.Wyrażenie zgody jest dobrowolne a wyrażoną zgodę możesz w każdej chwili cofnąć.Można to zrobić poprzez zmianę ustawień przeglądarki lub opuszczenie serwisu (więcej).
"Newsweek" przegrał proces z Piotrem Dudą, musi zamieścić sprostowanie. "Złożymy skargę kasacyjną"
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (36)
WASZE KOMENTARZE
Zupełnie abstrahując od konkretnej sprawy, opowiem, w czym tkwi strukturalny problem ze "sprostowaniami":
W prawie polskim W SPROSTOWANIU "prostujący" MA PRAWO KŁAMAĆ.
A mimo tego, konstrukcja prawna nazywa się "sprostowaniem". Co sugeruje, że sprostowanie zawiera prawdę.
Dlaczego tak jest? Odpowiedź jest oczywista: w czasach, gdy pisano prawo prasowe, nikomu nie przychodziło do głowy, że ktokolwiek mógłby łgać, pisząc do prasy tekst, który musi zostać opublikowany. Tekst, który każdy może przeczytać.
Więc trwa w prawie polskim instytucja "sprostowania" artykułu zawierającego prawdę. Sprostowania, które może być kłamstwem.
Prawo prasowe UCHWALONO w PRL, ale jego myśl przewodnia opiera się na konstruktach jeszcze starszych - przedwojennych (PRL nie miał własnych głębokich przemyśleń o prasie, więc do pisania ustawy wzięto tych ludzi, którzy je mieli - a poglądy twórców opierały się na okresie przedwojennym). Nigdy nie było w nim zbyt dużo ducha komunizmu, był raczej duch sanacji (z resztą też ustroju autorytarnego). W zasadzie jest to prawo na miarę początków XXw. W sumie całkiem niezłe, jak na swoje czasy. Ale np. w tamtej umysłowości nikt nie przewidywał, że prostujący może w tekście pisanym kłamać do prasy! (wyobrażasz sobie sanacyjnego pułkownika publikującego kłamstwa własnoręcznie podpisane - toż to infamis).
Yogi... poczytaj sobie prawo prasowe.
Jakby Duda chciał zarzucić nierzetelność Newsweekowi, to by go pozwał o ochronę dóbr osobistych.
A on walczy o zamieszczenie na łamach gazety własnej wersji wydarzeń, zwanej w naszym przestarzałym prawie prasowym "sprostowaniem".