Szanowny Użytkowniku,
Na naszych stronach używamy technologii, takich jak pliki cookie, które służą do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu.Przez dalsze aktywne korzystanie z naszego serwisu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych na zasadach określonych w polityce prywatności.Wyrażenie zgody jest dobrowolne a wyrażoną zgodę możesz w każdej chwili cofnąć.Można to zrobić poprzez zmianę ustawień przeglądarki lub opuszczenie serwisu (więcej).
Rada Etyki PR o marketingowych tekstach, udających dziennikarskie: „To wprowadzanie w błąd, będziemy informować o tym UOKiK”
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (8)
WASZE KOMENTARZE
Uwielbiam PR-owców z doświadczeniem dziennikarskim... ;) Na pewno mają kontakty i warsztat (no, może nie wszyscy), ale piarowiec (dobry) nie zajmuje się tylko media relations. Ma także wiedzę o zasadach komunikacji, strategii marketignowej, etc.
Pamiętam jak na początku lat 90. mój kolega w "Dzienniku Łódzkim" wytropił, że beton udający kostkę przed łódzkim magistratem na Piotrkowskiej zaraz szlag trafi, bo firma, która go kładła położyła tańszą jego nie odporną na mróz odmianę. Firma, która zrobiła przekręt, zgłosiła się z pretensjami do redakcji i... zaproponowano jej tekst sponsorowany. Pisał go... ten sam dziennikarz, który odkrył przekręt, ale oczywiście pod tekstem sponsorowanym nie było jego podpisu. Za tę reklamę dostał zupełnie legalnie z redakcji "DŁ" wierszówkę kilka razy większą niż za artykuł. I jak tu nie kochać reklamodawców? Marcin Kowalczyk - pracowaliśmy razem w "DŁ" - pamiętasz te czasy? Ale wtedy przynajmniej tekst reklamowy oznaczano w gazecie, że to promocja firmy. Ale prezes Janusz Pieńkowski zachęcał dziennikarzy do aktywnego zbierania reklam. Dziennikarz dostawał 10 procent od każdej przyniesionej reklamy. Chyba, że... Reklama była sporo warta. Wtedy reklamodawca był odsyłany do pokoju dla VIP-ów. A tam czekał na niego syn szefowej biura ogłoszeń "DŁ". I to on zgarniał całą prowizję:-)
Krokodyle łzy. Nie chodzi o żadną transparentność ani uczciwość tylko o podział kasy. Hipokryzą jedzie na kilometr.