Nie wygra. U Niemców zawsze są solidne działy prawne. Również u tych, gdzie pracują polscy wyrobnicy.
Yogidługonogi2017-02-21 05:32
00
Nie rozumiem. Dlaczego Newsweek nie załatwi tego po "dobroci"? Mogli mu zapłacić, nie wiem, z 5 tys. Dla nich to jest nic. Mogli zaproponować stworzenie jakiejś okładki w przyszłości. Czy zaproponować jakąś inną formę współpracy. To nie. Lepiej podpierać się opinią prawników i "zapraszać" do sądu.
Gie2017-02-21 06:48
00
Sprawa jest w rzeczywistości procesem o granice twórczości paralelnej. Względnie o granice dopuszczalnego naśladownictwa.
Oba utwory są podobne w koncepcji, ale jednak z zachowaniem istotnych różnic w szczególe (jedna osoba - dwie osoby, plakat - zdjęcie, wspólna podstawa schodów - rozbieżna, zakończenie trójkątne - zakończenie podestem, płaskie, ostro zakończone stopnie - stopnie z udrapowanego sukna)
Gdyby autor plakatu wygrał, oznaczałoby to, że nikomu nie wolno namalować krawatowych schodów.
A ponieważ ludzka myśl jest ograniczona naszymi zmysłami - postrzeganiem kolorów, działaniem rąk, percepcją, oznaczałoby to, że nie można nikomu stworzyć niczego. Bo w perspektywie 70 lat ochrony prawnoautorskiej z prawdopodobieństwem zbliżonym do pewności wymyślono (prawie) każdy motyw i użyto (prawie) każdego konceptu. Mawia się, że twórczość na niczym nie wzorowana zdarza się jednej osobie, raz na pokolenie.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniamiużytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosiodpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadomnas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
Jest pozew w sprawie okładki „Newsweeka” z Misiewiczem i Jakim inspirowanej plakatem teatralnym
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (28)
WASZE KOMENTARZE
Nie wygra. U Niemców zawsze są solidne działy prawne. Również u tych, gdzie pracują polscy wyrobnicy.
Nie rozumiem. Dlaczego Newsweek nie załatwi tego po "dobroci"? Mogli mu zapłacić, nie wiem, z 5 tys. Dla nich to jest nic. Mogli zaproponować stworzenie jakiejś okładki w przyszłości. Czy zaproponować jakąś inną formę współpracy. To nie. Lepiej podpierać się opinią prawników i "zapraszać" do sądu.
Sprawa jest w rzeczywistości procesem o granice twórczości paralelnej. Względnie o granice dopuszczalnego naśladownictwa.
Oba utwory są podobne w koncepcji, ale jednak z zachowaniem istotnych różnic w szczególe (jedna osoba - dwie osoby, plakat - zdjęcie, wspólna podstawa schodów - rozbieżna, zakończenie trójkątne - zakończenie podestem, płaskie, ostro zakończone stopnie - stopnie z udrapowanego sukna)
Gdyby autor plakatu wygrał, oznaczałoby to, że nikomu nie wolno namalować krawatowych schodów.
A ponieważ ludzka myśl jest ograniczona naszymi zmysłami - postrzeganiem kolorów, działaniem rąk, percepcją, oznaczałoby to, że nie można nikomu stworzyć niczego. Bo w perspektywie 70 lat ochrony prawnoautorskiej z prawdopodobieństwem zbliżonym do pewności wymyślono (prawie) każdy motyw i użyto (prawie) każdego konceptu. Mawia się, że twórczość na niczym nie wzorowana zdarza się jednej osobie, raz na pokolenie.
Dlaczego szczerze życzę autorowi plakatu przegranej i obowiązku uiszczenia kosztów procesu.