Szanowny Użytkowniku,
Na naszych stronach używamy technologii, takich jak pliki cookie, które służą do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu.Przez dalsze aktywne korzystanie z naszego serwisu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych na zasadach określonych w polityce prywatności.Wyrażenie zgody jest dobrowolne a wyrażoną zgodę możesz w każdej chwili cofnąć.Można to zrobić poprzez zmianę ustawień przeglądarki lub opuszczenie serwisu (więcej).
Nie będzie powrotu do dawnej świetności „Przekroju”
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (17)
WASZE KOMENTARZE
Kłopoty Przekroju nie zaczęły się w 2000 roku - wtedy zaczęło się ratowanie szanownego truchła, które wegetowało na wspomnieniach o milionowym nakładzie za Czumy. Tylko, że to truchło przed przeprowadzką z Krakowa do Warszawy w 2000 roku miało jakieś 20 tys. czytelników i zapyziały zespół, zajmujący się głównie chlaniem pod Sukiennicami. W Edipressie po początkowych zawirowaniach gazeta odżyła. Rakowiecki zgromadził tam świetny zespół dziennikarski, Kurkiewicz nie zdąrzył tego rozwalić a Najsztub się na tym oparł i zaczął robić ferment z okładkami Sasnala i Maciejowskiego, świetnym działem foto, reportażami ze świata, kulturą robioną przez Dunina Wąsowicza (Masłowska za młodu pisała tam felietony) Ludzie to kupowali - sprzedaż w 2003 roku przekraczała 100 tysięcy. Tylko, że wtedy zaczęły się schody - bo przy tak obiecującym nakładzie Najsztub postanowił pójść w politykę i zmierzyć się z Newsweekiem, Wprost i Polityką a przy okazji ukręcić kilka dealów z MDI i resztą luminarzy krajowej sceny medialnej. Kolejni dziennikarze, na których opierał się Przekrój w najlepszych latach warszawskich wypadali więc z redakcji a w ich miejsce przychodzili nepoci i bezbarwni oficerowie polityczni, przepisujący wytyczne sanchedrynu z Tok FM. No i około 2004 roku zaczęła się jazda w dół, zakończona powrotem do punktu wyjścia z 200 roku - czyli praktyczną likwidacją pisma, sprzedającego mniej niż 20 tys. Przestańcie więc pieprzyć o tym Gałczyńskim i dziecięcych sentymentach z poczekalni u fryzjera i dentysty. Do robienia tego typu gazety trzeba mieć jaja a nie troki od kaleson i mental poprawnego politycznie lewaka, dojadającego resztki z pańskiego stołu - bo w takich warunkach pracują kolejne ekipy mniej więcej od połowy poprzedniej dekady.
Mieczysław Czuma jest zazdrosny i bezradny, pluje na każdą nową inicjatywę odświeżenia tytułu jak pies ogrodnika.
Podobał mi sie przekrój przez ostatni rok i życzę sobie i czytelnikom aby powrócił , przygotowywany przez obecna redkację. Mam nadzieje żę Angelik aKucińska nadal będzie recenzowac muzykę. Bless
co do ekspertów. Nie przesadzajcie, jeden tam może sie wypowiadać, jest nim. red. Czuma, on wie co mówi, wspaniały człowiek no i ma więcej doświadczenia niż pozostali razem wzięci x5. Czy Przekrój ma szanse? Jak każde pismo - ma. Pytanie co będzie ważne - kasa czy sukces niekomercyjny? Bo nie zawsze wspaniała grupa czytelników idzie w parze z grubszym portfelem (patrz dobra gc dla reklamodawców).
Liczę, że moja rodzina znowu wznowi prenumeratę.