Szanowny Użytkowniku,
Na naszych stronach używamy technologii, takich jak pliki cookie, które służą do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu.Przez dalsze aktywne korzystanie z naszego serwisu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych na zasadach określonych w polityce prywatności.Wyrażenie zgody jest dobrowolne a wyrażoną zgodę możesz w każdej chwili cofnąć.Można to zrobić poprzez zmianę ustawień przeglądarki lub opuszczenie serwisu (więcej).
Zmarł Marek Gaszyński - dziennikarz Polskiego Radia, autor tekstów piosenek
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (21)
WASZE KOMENTARZE
Z chęcią bym zniszczył, spalił i zakopał wszystkie utwory artystów, którzy zdobyli popularność za czasów komuny. I to piszę całkowicie na serio. W naszym kraju prawdziwy rynek muzyczny zaczął się w 1994 roku, kiedy skończył się okres duchologiczny, wyznaczony przez kilka ważnych rzeczy. A chodzi mi o wejście do Polski pięciu wielkich koncernów muzycznych (BMG, EMI, PolyGram, Sony i Warner), wprowadzenie antypirackiej ustawy o prawie autorskim, organizacja ostatniego Festiwalu w Jarocinie w oryginalnej formule oraz denominację naszej waluty. Jestem Milenialsem i nie interesują mnie te PRL-owskie emeryckie piosenki dla Boomerów.
To podniecaj się postprlowskimi głośnymi piosenkami robionymi pod szafy grające typu RMF czy Eska. Z małą ilością treści, do znudzenia powtarzanymi refrenami o niczym. W dodatku słabo zmasterowanymi. Polska muzyka po PRL to w większości komercyjna, jednorazowa miazga.
Naprawdę uważasz że polska muzyka skończyła się w trakcie okresu duchologicznego, jeszcze przed wejściem majorsów do Polski, wprowadzeniem ustawy antypirackiej i zakończeniem oryginalnej wersji Festiwalu w Jarocinie. A czy wiesz czym był ten cały okres duchologiczny? Był to czas przejściowy między PRL-em a II RP, którego początek to przełom lat 1986/87 a jego końcem była denominacja Polskiego Złotego. Tylko mi nie mów że wprowadzenie ustawy o prawie autorskim w 1994 roku, która zakończyła to pirackie eldorado, to był koniec dobrej polskiej muzyki. Chyba nie znasz debiutu zespołu Kobong z 1995 roku, który mógł wtedy bez żadnego wstydu rywalizować z zachodnimi metalowymi kapelami. Albo jedynej płyty kapeli Kinsky z 1993 roku, która nosiła nazwę "Copula Mundi".