Szanowny Użytkowniku,
Na naszych stronach używamy technologii, takich jak pliki cookie, które służą do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu.Przez dalsze aktywne korzystanie z naszego serwisu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych na zasadach określonych w polityce prywatności.Wyrażenie zgody jest dobrowolne a wyrażoną zgodę możesz w każdej chwili cofnąć.Można to zrobić poprzez zmianę ustawień przeglądarki lub opuszczenie serwisu (więcej).
Karolina Korwin-Piotrowska opisała wstrząsające historie mobbingu w prasie kolorowej. "Choroba totalna, krwi koryto"
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (120)
WASZE KOMENTARZE
Zgoda. W tej pracy bywało słabo. Głównie za sprawą kobiet- szefowych, ale też koleżanek. Tak. „Kobiety kobietom”. Rozumiem xanaxy i płacz, wiem, że każdy/ każda miała tam inne doświadczenie i swoją historię. Redakcja nie była jednak wyłącznie siedzibą Demogorgona, ani lotem nad kukułczym gniazdem, bo taki obraz wyłania się z tekstu i komentarzy. Była żywym organizmem, swojego czasu świetną szkołą dziennikarstwa, w której naczelny pozwalał rozwijać skrzydła tym, którzy je mieli. Tymczasem sposób dyskusji o tym, co było, jest fatalny. Nie wiem, co kieruje „rebeliantkami”: koniunktura, deszczowy lipiec, oldskulowe utożsamienie splendoru ze stanowiskami w prasie dla kobiet i marzenie o krześle naczelnej, albo wice? A może zemsta z opóźnionym zapłonem, znudzenie tą samą pracą od wieków i brak pomysłu na siebie? Jedno jest raczej pewne. Szef, o którym mowa, to chyba ostatni dobry redaktor w słynnym domu strachów z Motorowej. Sorry..., naprawdę sorry…. Dlatego też megalomania i perfekcja osiągnięta w intryganctwie to za mało, żeby przejąć stery i stworzyć dobrą gazetę oraz przyjazne miejsce pracy.
Wpadnijcie do Forbesa i Forbes Women - taki luksus w tym RASP.
Jedna uwaga: do mediów w dużej części garną się lekko szurnięci ludzie. Dam sobie rękę uciąć, że co najmniej 1/4 nadużywa alkoholu lub innych środków ZANIM się gdziekolwiek zatrudni.
Trudno nie żyć w stresie, jeśli ma się dyplom słabej uczelni i to z kierunku w rodzaju gotowanie na gazie, czyli polonistyka, filologia klasyczna, historia, pedagogika ...