Szanowny Użytkowniku,
Na naszych stronach używamy technologii, takich jak pliki cookie, które służą do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu.Przez dalsze aktywne korzystanie z naszego serwisu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych na zasadach określonych w polityce prywatności.Wyrażenie zgody jest dobrowolne a wyrażoną zgodę możesz w każdej chwili cofnąć.Można to zrobić poprzez zmianę ustawień przeglądarki lub opuszczenie serwisu (więcej).
Gmyz i Wróblewski pozwą „Rzeczpospolitą” o bezprawne zwolnienie za tekst o trotylu
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (19)
WASZE KOMENTARZE
Według mnie tekst rzetelny nie był, bo nikt nie zadał sobie pytania, jak działają czujniki, co to są znaczniki w chemii, czym są badania przesiewowe itd. Czujniki nie wykazły trotylu, a po prostu z tysięcy szczątków wskazały kilkadziesiat, gdzie były substancie, które mogły, ale nie musiały być składnikami materiałów wybuchowych. Po prostu czujniki miały oprogramowanie skalibrowane tak a nie inaczej - w uproszczeniu syganizowaly materiał wybuchowy, a równie dobrze mogły sygnalizować " zabrać do badań w laboratorium". Tekst nie miał zupełnie elementów techniczno-naukowych. Do tego potrzebny jest zimny obiektywizm, tymczasem redaktorom zaświeciły się oczy.
A że sąd gospodarczy pozwala sobie na ocenę zawartości artykułu bez analizy akt, to kuriozum. Facet sobie palnął luźną pogawędkę rodem z magla, z której prawica zrobi słowo objawione, ważniejsze niż lata pracy prokuratury i setki ekspertyz i góra tomów akt.
a ja uwazam, rze koniecznie trzeba wyplacic odszkodowanie red. Wroblewskiemu. Te grosze ktore bral za kierowanie RZ to bylo o wiele za malo. Zwlaszcza ze robil to jak zawsze, czyli wprost znakomicie
Wilk, nie produkuj się. W krótkim czasie po ukazaniu się tekstu Gmyza prokuratura wojskowa potwierdziła, że na wraku tupolewa był trotyl.