Szanowny Użytkowniku,
Na naszych stronach używamy technologii, takich jak pliki cookie, które służą do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu.Przez dalsze aktywne korzystanie z naszego serwisu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych na zasadach określonych w polityce prywatności.Wyrażenie zgody jest dobrowolne a wyrażoną zgodę możesz w każdej chwili cofnąć.Można to zrobić poprzez zmianę ustawień przeglądarki lub opuszczenie serwisu (więcej).
Branża kinowa w niepewności. Może tracić nawet po otwarciu sal
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (18)
WASZE KOMENTARZE
Pod uwagę należy brać także aspekt związany bezpośrednio z widzami. Otóż gdy minie (oby jak najszybciej) pandemia, ludzie będą bali się pójść do kina, by mimo wrażeń uniknąć zarażeń. Rym zamierzony. Trudno określić długość takiego stanu rzeczy, jednak stwierdzić należy, że (we większym, bądź mniejszym stopniu) ów problem wystąpi.
Bariera psychologiczna u widzów będzie dla właścicieli kin kolejnym, obok terminu otwarcia kin i obostrzeń w zapełnianiu ich widzami, powodem do nieprzespanych nocy. O ile termin otwarcia można mniej więcej oszacować na przełom maja i czerwca (przy dobrych wiatrach), a obostrzenia w zapełnianiu sal przewidzieć na "odblokowanie" co drugiego fotela w każdym co drugim rzędzie, tak kwestii daty beztroskiego powrotu widzów przed srebrny ekran wywróżyć się po prostu nie da.
Dopóki kina są zamknięte, otwarta pozostaje także kwestia cen biletów, które z jednej strony (tej kina) powinny zwrócić straty, a z drugiej (tej widza) być zachętą do odwiedzenia najbliższego multipleksu.
Ja bym bał się iść do kina.
Przy barze, w odległości 2 krzesełek od siebie, siedzą Pete "Maverick" Mitchell i James Bond. Ten pierwszy, bawiąc się kieliszkiem, zagaduje:
-Popijasz sobie, zamiast ratować świat?
Nie tracąc rezonu, agent odpowiada:
-Nie czas umierać!