Szanowny Użytkowniku,
Na naszych stronach używamy technologii, takich jak pliki cookie, które służą do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu.Przez dalsze aktywne korzystanie z naszego serwisu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych na zasadach określonych w polityce prywatności.Wyrażenie zgody jest dobrowolne a wyrażoną zgodę możesz w każdej chwili cofnąć.Można to zrobić poprzez zmianę ustawień przeglądarki lub opuszczenie serwisu (więcej).
15 tys. zł kary dla pracowniczki agencji za wykorzystanie zdjęcia ofiary ZOMO w reklamie Żytniej
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (25)
WASZE KOMENTARZE
Jeżeli dziewczyna wrzuciła ten post (tak, jak pewnie wrzucała setki postów wcześniej) bez akceptacji - to może znaczyć, że miała takie uprawienia. Tzn. klient i szef agencji zaufali jej i dali jej takie uprawnienia, a ona je przyjęła (skoro tak pracowała) razem ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Agencja z kolei to nie twór na papierze, a ludzie. I jestem przekonany, że konsekwencje tego postu ponieśli zarówno jej koledzy, jak i szefostwo (utrata klientów = utrata pieniędzy = utrata pracy).
Jeżeli agencja funkcjonowała w taki sposób, że nie prowadzono harmonogramów działań, klient nie miał wglądu w działania, a dziewczyna, która była zaledwie jednym z normalnych, szeregowych pracowników, pracowała w taki sposób jak chciała to nie jest to dowód zaufania przełożonych, ale brak profesjonalizmu. Takie agencje nie powinny istnieć. Ale teraz jest szansa, że rynek to zweryfikuje...
Ta sytuacja obnaża marne fundamenty branży w Polsce. Ot, pracownik zatrudniony na umowę zlecenie zajmuje się działaniami komunikacyjnymi dla silnego polskiego brandu. Przełożony w firmie nie jest zainteresowany prowadzonymi działaniami albo zajmuje się jedynie forwardowaniem... A potem, jak pojawia się sytuacja kryzysowa, każdy sobie rzepkę skrobie.
Oj, czuć kręciołka z daleka. Jak ktoś już wspominał agencja pewnie poszła na układ z młodą i niedoświadczoną pracownicą, aby przyjęła to na klatę zamiast psuć wizerunek pracodawcy.
Kara pieniężna zapewne też nie leży po jej stronie (no jedynie na papierze).
Sam proces (a raczej jego brak) akceptacji przed publikacjom z pominięciem przełożonego
też wydaje się mało prawdopodobny zwłaszcza, że klientem nie jest firma krzak.
No, ale to tylko takie moje dywagacje:)