Szanowny Użytkowniku,
Na naszych stronach używamy technologii, takich jak pliki cookie, które służą do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu.Przez dalsze aktywne korzystanie z naszego serwisu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych na zasadach określonych w polityce prywatności.Wyrażenie zgody jest dobrowolne a wyrażoną zgodę możesz w każdej chwili cofnąć.Można to zrobić poprzez zmianę ustawień przeglądarki lub opuszczenie serwisu (więcej).
Wciąż brakuje standardów w sprawie przetargów (opinie)
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (4)
WASZE KOMENTARZE
Przepraszam, ale to co tu w niektórych momentach czytam to jakieś pomieszanie pojęć. Przyrównywanie startu w przetargu do przymierzania butów? Moment. Przychodzi klient, mierzy i mówi. Fajne są ale muszą być czerwone nie czarne i tu mieć frędzelki. Szewc je szyje albo nawet rysuje projekt. Klient widzi i mówi: e nie, będę chodził w starych butach. I kto wtedy pokrywa koszty projektu? Czy naprawdę, ci którzy oburzają się na wystąpienie agencji B lubią popracować sobie za friko? Są jakieś granice zdrowego rozsądku chyba. Do szewca jak przyjdzie klient i zamówi czarne kozaki to szewc weźmie miarę i zrobi. Klient płaci. Jak nagle mu się odwidzi i obcas wyda mu się zbyt długi (modyfikacja) to szewc mówi: ok, ale to będzie dodatkowo kosztować. I klient znów płaci ale ma co chciał i wszyscy są zadowoleni. Zresztą dobrym zwyczajem było kiedyś coś zamawiając starać się dostrzegać wkład wykonawcy i samemu starać się zachować właściwie gdy widzimy, że ktoś się dla nas napracował. A przetarg agencji nie jest swego rodzaju zamówieniem usługi? Moim zdaniem jest.
Tytuł mnie rozśmieszył. Nie brakuje standardów tylko uczciwości i jakiś zasad. Spróbujcie takie sztuczki z hydraulikiem, który wam instalacje w domu robi. Prawdopodobnie by bolało
Jedyną formą protestu usługodawcy jest rezygnacja z przystąpienia do przetargu. Strzelanie publicznie focha to gówniarstwo i tyle. Nie chciałbym mieć do czynienia ani z panem Smolińskim, ani z agencją Brainshake po takim cyrku na poziomie klopa.
A do komentujących, że to nie szewc i trzeba płacić: jeśli zamówię u szewca buty, a on mi je schrzani, to też mam mu zapłacić, bo się narobił? To samo z hydraulikiem. Dlaczego szanowni adwersarze zakładają, że praca kreatywna wykonana przez Brainshake była cokolwiek warta? Pieniactwem w mediach nic się nie wskóra, za to można pokazać się z nienajlepszej strony - vide: Smoliński i jego "zawracanie dupy".