Szanowny Użytkowniku,
Na naszych stronach używamy technologii, takich jak pliki cookie, które służą do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu.Przez dalsze aktywne korzystanie z naszego serwisu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych na zasadach określonych w polityce prywatności.Wyrażenie zgody jest dobrowolne a wyrażoną zgodę możesz w każdej chwili cofnąć.Można to zrobić poprzez zmianę ustawień przeglądarki lub opuszczenie serwisu (więcej).
Prof. Robert Grzeszczak: ustawa o dekoncentracji mediów może być sprzeczna z prawem Unii Europejskiej
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (27)
WASZE KOMENTARZE
Na egzaminie kończącym aplikację usłyszałem: "Dobra odpowiedź. Tylko czemu stosuje Pan tą irytującą manierę mówienia w trybie przypuszczającym?"
I to zacytuje mojemu starszemu stopniem naukowym Koledze.
Zacznijmy mówić po polsku. "Może być sprzeczna" - to myli ludzi. Pomysł, koncepcja, kamień węgielny ustawy SĄ sprzeczne z prawem UE, więc nie ma co oczekiwać, że treść ustawy będzie praworządna.
A podwaliną ustawy nie jest żadna "dekoncentracja", lecz jest burakowa myśl: "Jestem u władzy i niech nikt nie śmie krytykować!". I niewiele więcej.
Bardzo dużo trolli.
Źli ludzie będą chcieli tą ustawę przeforsować.
Po swojemu: Czyli najpierw zgłoszą projekt likwidacji wszystkich niezależnych od zła mediów.
A potem, po wielusettysięcznych protestach, w drodze ustępstw zgodzą się złagodzić ustawy. Ale pod warunkiem, że krytyka partii i rządu nieco zmaleje.
"Berliner Zeitung" to centrolewicowy dziennik założony w Berlinie w 1945 roku. Jest jedyną wschodnioniemiecką gazetą wydawaną w całych Niemczech. Jej średni nakład sięga około 190 tys. egzemplarzy. W 2005 roku, kiedy amerykańsko-brytyjski inwestor próbował przejąć tę gazetę, w Niemczech wybuchła prawdziwa histeria. Przeciwko sprzedaży "Berliner Zeitung" protestowali dziennikarze, politycy, elity intelektualne, ludzie kultury i sztuki. Wszyscy twierdzili, że nie jest dopuszczalne, aby ktoś zza granicy wpływał na poglądy niemieckiej opinii publicznej. Pojawiły się nawet argumenty, że pierwsze w historii przejęcie niemieckiej gazety przez zagraniczny kapitał może zagrozić wolności słowa i suwerenności dziennikarskiej. Ostatecznie amerykańsko-brytyjski inwestor wycofał się odsprzedając swoje udziały niemieckiemu wydawnictwu DuMont Schauberg z siedzibą w Kolonii. "
Kto to słyszał, żeby to Kalemu próbować ukraść krowę?