Szanowny Użytkowniku,
Na naszych stronach używamy technologii, takich jak pliki cookie, które służą do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu.Przez dalsze aktywne korzystanie z naszego serwisu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych na zasadach określonych w polityce prywatności.Wyrażenie zgody jest dobrowolne a wyrażoną zgodę możesz w każdej chwili cofnąć.Można to zrobić poprzez zmianę ustawień przeglądarki lub opuszczenie serwisu (więcej).
Ks. Boniecki zachęca do prenumeraty „Tygodnika Powszechnego”. „To dla wydawcy wielka ulga”
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (10)
WASZE KOMENTARZE
Jeśli kupuje się w kiosku, to także ma się pewność, że otrzyma się każdy kupowany numer. Dodatkowo można wybierać, które numery chce się kupić. Przykładowo ten tak, ale kolejny już nie, bo akurat trzeba bardziej zacisnąć pasa z wydatkami, gdyż święta Bożego Narodzenia idą i trzeba kupić jedzenie i prezenty. Ale po nowym roku można już znów kupić. Po prostu samemu wybiera się który numer chce się mieć.
Inflacja cały czas jest, co przekłada się na to, że w przypadku mniejszych funduszy, kupowanie prasy schodzi na plan dużo dalszy.
"znikają punkty sprzedaży"
"konieczne jest drukowanie dwa, a często nawet trzy razy większej liczby egzemplarzy, niż się sprzedaje"
Nie rozumiem związku przyczynowo skutkowego. Jeśli nakład jest ciągle stały, a kiosków - z powiedzmy kwartału na kwartał - mniej, można (przy ciągłym analizowaniu sytuacji) wysyłać do pozostałych kiosków te dodatkowe ilości, które normalnie szły by do kiosków już nie istniejących. Nadal przy stałym nakładzie. Nie dopatruję się potrzeby zwiększania nakładu. Ludzie, którzy mają teraz dużo dalej do kiosków, albo pójdą i kupią i tak, albo po prostu nie pójdą i nie kupią. Co ma do tego zwiększenie nakładu? Oczywiście używając słowa "kiosk", mam na myśli wszystkie punkty sprzedaży, jednak na potrzeby tego wywodu, używam skrótu myślowego.
Wolę kupić dobre jedzenie.