Dlaczego ta sprawa "śmierdzi": 1. Dziennikarce zostaje złożona "niemoralna propozycja". Odmawia, co jak twierdzi, łączy się z negatywnymi konsekwencjami. Odchodzi ze stacji. Po wielu miesiącach dziennikarka postanawia opowiedzieć publicznie (choć "anonimowo") o tym zajściu (poza słowami nie oferując żadnego dowodu). Dlaczego robi to dopiero teraz? Czy redakcja szuka innych źródeł w tej samej stacji, potwierdzających wersję dziennikarki? Dlaczego redakcja nie zwraca się z prośbą o komentarz do osoby oskarżanej o molestowanie? 2. Redakcja zna imię i nazwisko rzekomo molestowanej dziennikarki (która jest znaną osobą publiczną) oraz imię i nazwisko osoby oskarżanej o molestowanie. Redakcja nie podaje danych żadnej z tych osób. Dlaczego? 3. 2 tygodnie później: na swojej okładce redakcja umieszcza czarno-białą fotografię popularnego dziennikarza, podpisując ją złowieszczym tytułem (tak tytuł jak i stylistyka nawiązują do premiery adaptacji bestsellerowej powieści dot. seksualnych dewiacji), po czym łączy sprawę domniemanego molestowania sprzed wielu miesięcy z niedawną awanturą w warszawskim mieszkaniu i znalezionymi weń "białym proszkiem", pornografią, bielizną, listem z US, zabazgraną kartką z logiem stacji TV, zniszczonymi telefonami kom. i kamerą, środkiem farmaceutycznym ograniczającym łaknienie, kartą kredytową, fifką i dmuchanymi lalami. Po co? 4. Redakcja nie analizuje zebranego materiału (List - czy jest prawdziwy? Pismo na kartce - czy należy do domniemanego autora? Karta kredytowa - do kogo należy? Czy "proszek" to narkotyk? Jeśli policja była w mieszkaniu, dlaczego nie zwróciła na to uwagi?) 5. Po co dziennikarz "zabarykadował się w mieszkaniu"? Gdyby chciał uniknąć ewentualnej kompromitacji, zapakowałby rzeczy do torby i zwyczajnie wyszedł... 6. Który fetyszysta gromadzi w jednej torbie różnoraką damską bieliznę i swoje krawaty? Odpowiedź jest prosta: Nikt tego nie robi, ale dobrze to wygląda, szczególnie w tygodniu premiery "50 twarzy Greya"... Kto przynosi na domniemanie miłosne spotkanie wydruk z mejla dot. lekcji angielskiego? Nikt tego nie robi, ale w Polsce najłatwiej się kompromituje, jeśli się wytknie nieznajomość języka obcego... Kto zabiera na intymne spotkanie stary list z Urzędu Skarbowego? Nikt tego nie robi, ale prawie każdy kiedyś dostał taki list, więc prawie każdy uzna, że list jest autentyczny... Kto zostawia swoją kartę kredytową oprószoną narkotykiem, a gdy słyszy, że nadchodzi policjant, zamyka się w mieszkaniu, po czym wychodzi, zostawiając kartę na widocznym miejscu? Nikt tego nie robi, ale dobrze to wygląda. "Wprost", nie po raz pierwszy, stawia krótkoterminowy zysk, nad własną wiarygodność. Tym razem, ma do stracenie więcej, niż tylko to. Dlaczego nierozważnie ryzykuje?
jackjack2015-02-16 23:33
00
Komentarz skasowany przez redakcję Wirtualnych Mediów. Tylko dlaczego? Nikogo nie obraziłem, no chyba, że tekst "ręka rękę myje" kogoś zabolał.
Ja2015-02-16 23:33
00
I to mówi gość, który upublicznił filmik z Piesiewiczem... Dobre. Gdyby to dotyczyło polityka nie z prawicy, pewnie by chwalił.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniamiużytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosiodpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadomnas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
Sławomir Jastrzębowski: Tekst o Durczoku wygląda na zlecenie i cuchnie sądem kapturowym
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (59)
WASZE KOMENTARZE
Dlaczego ta sprawa "śmierdzi": 1. Dziennikarce zostaje złożona "niemoralna propozycja". Odmawia, co jak twierdzi, łączy się z negatywnymi konsekwencjami. Odchodzi ze stacji. Po wielu miesiącach dziennikarka postanawia opowiedzieć publicznie (choć "anonimowo") o tym zajściu (poza słowami nie oferując żadnego dowodu). Dlaczego robi to dopiero teraz? Czy redakcja szuka innych źródeł w tej samej stacji, potwierdzających wersję dziennikarki? Dlaczego redakcja nie zwraca się z prośbą o komentarz do osoby oskarżanej o molestowanie? 2. Redakcja zna imię i nazwisko rzekomo molestowanej dziennikarki (która jest znaną osobą publiczną) oraz imię i nazwisko osoby oskarżanej o molestowanie. Redakcja nie podaje danych żadnej z tych osób. Dlaczego? 3. 2 tygodnie później: na swojej okładce redakcja umieszcza czarno-białą fotografię popularnego dziennikarza, podpisując ją złowieszczym tytułem (tak tytuł jak i stylistyka nawiązują do premiery adaptacji bestsellerowej powieści dot. seksualnych dewiacji), po czym łączy sprawę domniemanego molestowania sprzed wielu miesięcy z niedawną awanturą w warszawskim mieszkaniu i znalezionymi weń "białym proszkiem", pornografią, bielizną, listem z US, zabazgraną kartką z logiem stacji TV, zniszczonymi telefonami kom. i kamerą, środkiem farmaceutycznym ograniczającym łaknienie, kartą kredytową, fifką i dmuchanymi lalami. Po co? 4. Redakcja nie analizuje zebranego materiału (List - czy jest prawdziwy? Pismo na kartce - czy należy do domniemanego autora? Karta kredytowa - do kogo należy? Czy "proszek" to narkotyk? Jeśli policja była w mieszkaniu, dlaczego nie zwróciła na to uwagi?) 5. Po co dziennikarz "zabarykadował się w mieszkaniu"? Gdyby chciał uniknąć ewentualnej kompromitacji, zapakowałby rzeczy do torby i zwyczajnie wyszedł... 6. Który fetyszysta gromadzi w jednej torbie różnoraką damską bieliznę i swoje krawaty? Odpowiedź jest prosta: Nikt tego nie robi, ale dobrze to wygląda, szczególnie w tygodniu premiery "50 twarzy Greya"... Kto przynosi na domniemanie miłosne spotkanie wydruk z mejla dot. lekcji angielskiego? Nikt tego nie robi, ale w Polsce najłatwiej się kompromituje, jeśli się wytknie nieznajomość języka obcego... Kto zabiera na intymne spotkanie stary list z Urzędu Skarbowego? Nikt tego nie robi, ale prawie każdy kiedyś dostał taki list, więc prawie każdy uzna, że list jest autentyczny... Kto zostawia swoją kartę kredytową oprószoną narkotykiem, a gdy słyszy, że nadchodzi policjant, zamyka się w mieszkaniu, po czym wychodzi, zostawiając kartę na widocznym miejscu? Nikt tego nie robi, ale dobrze to wygląda. "Wprost", nie po raz pierwszy, stawia krótkoterminowy zysk, nad własną wiarygodność. Tym razem, ma do stracenie więcej, niż tylko to. Dlaczego nierozważnie ryzykuje?
Komentarz skasowany przez redakcję Wirtualnych Mediów. Tylko dlaczego? Nikogo nie obraziłem, no chyba, że tekst "ręka rękę myje" kogoś zabolał.
I to mówi gość, który upublicznił filmik z Piesiewiczem... Dobre. Gdyby to dotyczyło polityka nie z prawicy, pewnie by chwalił.