Książka ta jest niesamowicie płytka, schematyczna i infantylna. Autorka powieliła wszystkie możliwe schematy rodem z polskich powieści obyczajowych dla kobiet, gdzie główna bohaterka ucieka z dużego miasta na wieś po bolesnym dla niej wydarzeniu (zwykle jest to rozwód, tak jak i w tym przypadku), gdzie postanawia odnaleźć siebie. Ma teraz być skupiona tylko na sobie, robić co chce, nie szukać żadnych nowych wrażeń miłosnych... Ale! Zaraz wpada w ramiona przystojnego mieszkańca wsi i koniec z celibatem! Czy to nie jest streszczenie początkowych stron Motylka? Ale pal licho! Nawet to mógłbym jeszcze przeżyć, gdyby nie pewien brak, który aż mnie raził w oczy. A jest to zupełny brak głębi psychologicznej postaci. Skoro autorka jest z wykształcenia psycholożką, więc oczywiste jest to, że będzie się oczekiwało po jej powieściach kryminalnych (gdzie psychologizm postaci jest nie mniej ważny, jak zbrodnia)tego, iż dostaniemy soczyste psychologiczne smaczki...a w Motylku tego nie ma. Nic. Zero. Null. Postaci są sztampowe, nijakie, papierowe. Opisywane tylko za pomocą kilku słów i to za każdym razem przedstawiany jest tylko ich wygląd. Kolejną rzeczą, która bardzo uwiera w tej książce, to prosta, wręcz prostacka polaryzacja. Miasto jest złe, wieś dobra. Bogaci są przeżarci złem, wynaturzeni, tylko biedni niosą jakieś wartości. Mężczyźni to potwory, kobiety to ofiary itd. Czy to nie zabawne, że wszyscy bogaci ludzie w Motylku są źli, pełni wad? Puzyńska, niczym Mróz (może to jego żeńska wersja?), postanowiła napchać wiele nośnych spraw do swojej książki - a to wszystko w małej, niemalże zapomnianej przez Boga, wiosce. Przez to fabuła przytłacza czytelnika i książka jest zwyczajnie sztuczna. Motylek jest również bardzo słaby warsztatowo. Postaci nieustannie przedstawiane za pomocą imion i nazwisk (oraz stopnia w policji), jakby czytelnik był na tyle tępy, że nie może spamiętać kilku rzeczy. Liczne powtórzenia i zbyt słabe rozwiązania fabularne pewnych historii. Miałem już ochotę porzucić czytanie tej powieści po 100 stronach, ale uparłem się, że może dalej coś się odmieni...wyszło, jak wyszło.
Henryk2022-11-28 14:14
00
Kijowska... kto ją pcha????
Jurek2022-11-28 17:57
00
Książka ta jest niesamowicie płytka, schematyczna i infantylna. Autorka powieliła wszystkie możliwe schematy rodem z polskich powieści obyczajowych dla kobiet, gdzie główna bohaterka ucieka z dużego miasta na wieś po bolesnym dla niej wydarzeniu (zwykle jest to rozwód, tak jak i w tym przypadku), gdzie postanawia odnaleźć siebie. Ma teraz być skupiona tylko na sobie, robić co chce, nie szukać żadnych nowych wrażeń miłosnych... Ale! Zaraz wpada w ramiona przystojnego mieszkańca wsi i koniec z celibatem! Czy to nie jest streszczenie początkowych stron Motylka? Ale pal licho! Nawet to mógłbym jeszcze przeżyć, gdyby nie pewien brak, który aż mnie raził w oczy. A jest to zupełny brak głębi psychologicznej postaci. Skoro autorka jest z wykształcenia psycholożką, więc oczywiste jest to, że będzie się oczekiwało po jej powieściach kryminalnych (gdzie psychologizm postaci jest nie mniej ważny, jak zbrodnia)tego, iż dostaniemy soczyste psychologiczne smaczki...a w Motylku tego nie ma. Nic. Zero. Null. Postaci są sztampowe, nijakie, papierowe. Opisywane tylko za pomocą kilku słów i to za każdym razem przedstawiany jest tylko ich wygląd. Kolejną rzeczą, która bardzo uwiera w tej książce, to prosta, wręcz prostacka polaryzacja. Miasto jest złe, wieś dobra. Bogaci są przeżarci złem, wynaturzeni, tylko biedni niosą jakieś wartości. Mężczyźni to potwory, kobiety to ofiary itd. Czy to nie zabawne, że wszyscy bogaci ludzie w Motylku są źli, pełni wad? Puzyńska, niczym Mróz (może to jego żeńska wersja?), postanowiła napchać wiele nośnych spraw do swojej książki - a to wszystko w małej, niemalże zapomnianej przez Boga, wiosce. Przez to fabuła przytłacza czytelnika i książka jest zwyczajnie sztuczna. Motylek jest również bardzo słaby warsztatowo. Postaci nieustannie przedstawiane za pomocą imion i nazwisk (oraz stopnia w policji), jakby czytelnik był na tyle tępy, że nie może spamiętać kilku rzeczy. Liczne powtórzenia i zbyt słabe rozwiązania fabularne pewnych historii. Miałem już ochotę porzucić czytanie tej powieści po 100 stronach, ale uparłem się, że może dalej coś się odmieni...wyszło, jak wyszło.
Te książki generują ghostwriterzy z botami, aby TVN miał tematy do kolejnych obierek po Twin Peaks i Detektywie - który to już serial tego rodzaju?
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniamiużytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosiodpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadomnas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
„Lipowo. Zmowa milczenia” nowym serialem Playera. W obsadzie Kijowska i Lubaszenko
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (4)
WASZE KOMENTARZE
Książka ta jest niesamowicie płytka, schematyczna i infantylna. Autorka powieliła wszystkie możliwe schematy rodem z polskich powieści obyczajowych dla kobiet, gdzie główna bohaterka ucieka z dużego miasta na wieś po bolesnym dla niej wydarzeniu (zwykle jest to rozwód, tak jak i w tym przypadku), gdzie postanawia odnaleźć siebie. Ma teraz być skupiona tylko na sobie, robić co chce, nie szukać żadnych nowych wrażeń miłosnych... Ale! Zaraz wpada w ramiona przystojnego mieszkańca wsi i koniec z celibatem! Czy to nie jest streszczenie początkowych stron Motylka? Ale pal licho! Nawet to mógłbym jeszcze przeżyć, gdyby nie pewien brak, który aż mnie raził w oczy. A jest to zupełny brak głębi psychologicznej postaci. Skoro autorka jest z wykształcenia psycholożką, więc oczywiste jest to, że będzie się oczekiwało po jej powieściach kryminalnych (gdzie psychologizm postaci jest nie mniej ważny, jak zbrodnia)tego, iż dostaniemy soczyste psychologiczne smaczki...a w Motylku tego nie ma. Nic. Zero. Null. Postaci są sztampowe, nijakie, papierowe. Opisywane tylko za pomocą kilku słów i to za każdym razem przedstawiany jest tylko ich wygląd. Kolejną rzeczą, która bardzo uwiera w tej książce, to prosta, wręcz prostacka polaryzacja. Miasto jest złe, wieś dobra. Bogaci są przeżarci złem, wynaturzeni, tylko biedni niosą jakieś wartości. Mężczyźni to potwory, kobiety to ofiary itd. Czy to nie zabawne, że wszyscy bogaci ludzie w Motylku są źli, pełni wad? Puzyńska, niczym Mróz (może to jego żeńska wersja?), postanowiła napchać wiele nośnych spraw do swojej książki - a to wszystko w małej, niemalże zapomnianej przez Boga, wiosce. Przez to fabuła przytłacza czytelnika i książka jest zwyczajnie sztuczna. Motylek jest również bardzo słaby warsztatowo. Postaci nieustannie przedstawiane za pomocą imion i nazwisk (oraz stopnia w policji), jakby czytelnik był na tyle tępy, że nie może spamiętać kilku rzeczy. Liczne powtórzenia i zbyt słabe rozwiązania fabularne pewnych historii. Miałem już ochotę porzucić czytanie tej powieści po 100 stronach, ale uparłem się, że może dalej coś się odmieni...wyszło, jak wyszło.
Kijowska... kto ją pcha????
Te książki generują ghostwriterzy z botami, aby TVN miał tematy do kolejnych obierek po Twin Peaks i Detektywie - który to już serial tego rodzaju?