Abstrahując od bohatera tekstu, jako zwykła redaktorka w jednym z wydawnictw chciałabym powiedzieć, że self-publishing to w większości platforma dla grafomanów; dziś każdy ma potrzebę napisania książki, jeśli nie uda się wydać jej w normalnym wydawnictwie, to robi się to na własny koszt - internet pełen jest potem koszmarnych cytatów na wzór Coelho. Koszmar.
Trafiony zatopiony. To, że ktoś MOŻE wydać swoją książkę nie znaczy, że POWINIEN to robić. No, ale cóż megalomania i narcyzm w tej epoce królują.
Lolek2017-11-20 18:15
00
Tylko Pan Radek zapomniał powiedzieć że selfpublishing jest skuteczny wyłącznie dla tych którzy mają ugruntowaną grupę odbiorców, czyli najpierw musisz się zostać youtuberem lub innym celebrytą a potem dopiero możesz na te kilkadziesiąt tysięcy followersów na FB, YT, Insta wrzucić swój produkt w innej formie - bardziej klasycznej i przeliczać konwersję na całkiem przyzwoitym poziomie.
Najlepiej zrobił to dotychczas w Polsce Michał Szafrański z Finansowym Ninja. Poza tym zasadniczo te książki nie pojawią się raczej na półkach księgarskich bo tu potrzeba większych nakładów i zamrożenia towaru (i kasy) na dłuższy czas.
Ach no i jak mówi stare porzekadło - wydać książkę może każdy ale tylko wydawnictwa wydają serie.
wydawca2017-11-20 21:25
00
Nie rozumiem, o co to całe halo. Przecież nie musicie tych książek czytać! Pan Kotarski wdraża pomysł na biznes, który wydawcy stosują od dawna: idzie się do emancypantki i namawia ją na wydanie jej zachwycających wierszy czy poradników miłosnych.
Następnie pobiera się od niej pieniądze na dodatkową działalność marketingową, na promocję w miejscu X, na wzmiankę w miejscu Y. Później odwołuje się do punktu 12d umowy, że w związku z niezrealizowanym wolumenem sprzedaży konieczne jest także uiszczenie opłaty za miejsce w sklepie internetowym. Lub wykupienie miejsca na następny rok. I tak dalej, i tak dalej.
Nie rozumiem, po co ten cały jad. Człowiek ma pieniądz, obraca nim, mnoży. Przecież dokładnie o to chodzi w biznesie!
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniamiużytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosiodpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadomnas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
Radosław Kotarski: self-publishing to głos sprzeciwu wobec patologii wydawniczych, a dla autorów kilkukrotnie wyższe zarobki
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (29)
WASZE KOMENTARZE
Trafiony zatopiony. To, że ktoś MOŻE wydać swoją książkę nie znaczy, że POWINIEN to robić. No, ale cóż megalomania i narcyzm w tej epoce królują.
Tylko Pan Radek zapomniał powiedzieć że selfpublishing jest skuteczny wyłącznie dla tych którzy mają ugruntowaną grupę odbiorców, czyli najpierw musisz się zostać youtuberem lub innym celebrytą a potem dopiero możesz na te kilkadziesiąt tysięcy followersów na FB, YT, Insta wrzucić swój produkt w innej formie - bardziej klasycznej i przeliczać konwersję na całkiem przyzwoitym poziomie.
Najlepiej zrobił to dotychczas w Polsce Michał Szafrański z Finansowym Ninja. Poza tym zasadniczo te książki nie pojawią się raczej na półkach księgarskich bo tu potrzeba większych nakładów i zamrożenia towaru (i kasy) na dłuższy czas.
Ach no i jak mówi stare porzekadło - wydać książkę może każdy ale tylko wydawnictwa wydają serie.
Nie rozumiem, o co to całe halo. Przecież nie musicie tych książek czytać! Pan Kotarski wdraża pomysł na biznes, który wydawcy stosują od dawna: idzie się do emancypantki i namawia ją na wydanie jej zachwycających wierszy czy poradników miłosnych.
Następnie pobiera się od niej pieniądze na dodatkową działalność marketingową, na promocję w miejscu X, na wzmiankę w miejscu Y. Później odwołuje się do punktu 12d umowy, że w związku z niezrealizowanym wolumenem sprzedaży konieczne jest także uiszczenie opłaty za miejsce w sklepie internetowym. Lub wykupienie miejsca na następny rok. I tak dalej, i tak dalej.
Nie rozumiem, po co ten cały jad. Człowiek ma pieniądz, obraca nim, mnoży. Przecież dokładnie o to chodzi w biznesie!