Strzyczkowski byłby dalej dyrektorem, gdyby nie jego podwładny Zozuń który ciągle prowokuje zarząd radia. Biega po redakcjach i skarży się na Kamińską, rozpuszcza plotki i ma swoje 5 minut. Gdyby nie afera Kazika nikt nie wiedziałby o jego istnieniu.

Trójka została zrepolonizowana i zdekoncentrowana. Zostały konsolety, budynek i częstotliwości radiowe.
Przyszli jacyś nowi ludzie i puszczają muzykę.

Niszczyć jest łatwo, tworzyć coś dobrego dużo trudniej.

Średnio zdolni dziennikarze Trójki myślą że są pępkiem świata. Za grosz skromności, niedługo napiszą skargę do Strasburga.