Byłem przekonany, że te plakaty mają przypomnieć Polakom o nieskuteczności PIS-owskiego programu 500+. Strzał w stopę
Zbyszek2022-07-30 01:00
00
pani dobrosława i pan adać niech sobie zakodują w główkach, że jeśli nie będzie rodzić więcej zdrowych dzieci, które pójdą po kilkunastu latach do pracy i, że te dzieci są zdrowe to rodzice tez mogą pracować to nie będzie z kogo ściągać kasy na zbiórki na Emilki, Bartusie, Zuzie i co się na kmapanię billboardową pani dobrosławy nie załapały.
A Ty zakoduj sobie w główce, że obecnie liczy się jakość a nie ilość. Do końca lat 60-tych XX wieku była wysoka umieralność ludzi, w szczególności dzieci i młodzieży, ze względu na brak szczepień. Przypadki śmierci dzieci i młodzieży (a nawet osób dorosłych, bo już 20-letnich) zdarzyły się we wszystkich bliższych i dalszych rodzinach obojga moich rodziców. Od lat 70-tych takie przypadki się nie zdarzyły. W latach 80-tych nie leczono jeszcze wielu chorób okresu płodowego i chorób rozwojowych noworodków. Od 30 lat nastąpiła wręcz gigantyczna zmiana - dziś ratuje się nawet 500-gramowe maluszki. Nie ma zatem potrzeby "produkować" dzieci na ilość. Nie ma też potrzeby z innego powodu - ekonomicznego. Jeden, dobrze przygotowany do życia młody człowiek wnosi do budżetu znacznie więcej niż te naprodukowane dzieci, bez wykształcenia, bez przygotowania do życia, czekające (wraz z równie nieprzystosowanymi rodzicami) na kolejne zasiłki.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniamiużytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosiodpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadomnas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
Pomagam.pl odpowiada na plakaty "Gdzie są te dzieci?". Pokazuje chore maluchy
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (11)
WASZE KOMENTARZE
Byłem przekonany, że te plakaty mają przypomnieć Polakom o nieskuteczności PIS-owskiego programu 500+. Strzał w stopę
A Ty zakoduj sobie w główce, że obecnie liczy się jakość a nie ilość. Do końca lat 60-tych XX wieku była wysoka umieralność ludzi, w szczególności dzieci i młodzieży, ze względu na brak szczepień. Przypadki śmierci dzieci i młodzieży (a nawet osób dorosłych, bo już 20-letnich) zdarzyły się we wszystkich bliższych i dalszych rodzinach obojga moich rodziców. Od lat 70-tych takie przypadki się nie zdarzyły.
W latach 80-tych nie leczono jeszcze wielu chorób okresu płodowego i chorób rozwojowych noworodków. Od 30 lat nastąpiła wręcz gigantyczna zmiana - dziś ratuje się nawet 500-gramowe maluszki. Nie ma zatem potrzeby "produkować" dzieci na ilość.
Nie ma też potrzeby z innego powodu - ekonomicznego. Jeden, dobrze przygotowany do życia młody człowiek wnosi do budżetu znacznie więcej niż te naprodukowane dzieci, bez wykształcenia, bez przygotowania do życia, czekające (wraz z równie nieprzystosowanymi rodzicami) na kolejne zasiłki.