Szanowny Użytkowniku,
Na naszych stronach używamy technologii, takich jak pliki cookie, które służą do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu.Przez dalsze aktywne korzystanie z naszego serwisu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych na zasadach określonych w polityce prywatności.Wyrażenie zgody jest dobrowolne a wyrażoną zgodę możesz w każdej chwili cofnąć.Można to zrobić poprzez zmianę ustawień przeglądarki lub opuszczenie serwisu (więcej).
„Polityka” nie przedłużyła umowy z Rafałem Wosiem. Dziennikarz chciał dalej pracować w tygodniku
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (27)
WASZE KOMENTARZE
Sympatyczny chłopak, ale niepotrzebnie uwierzył, ze jest ekonomistą i zaczął wypisywać bzdury. Nie te polityczne, te niech sobie wypisuje, na polityce zna sie przecież każdy, ale te pseudo ekonomiczne.
Najbardziej rozśmieszył mnie red nacz Baczyński, który powiedział tak: Uznaliśmy, że to wygodniejsza forma dla niego, jako niezależnego publicysty, dająca mu większą swobodę, ale też dla redakcji.
czytaj: uznaliśmy, że wygodniej będzie nam brać te teksty Wosia, które nam się podobają i nie brać tych, które nam się nie podobają - oczywiście dla dobra autora
Buahaha
Od kiedy PiS jest przy władzy Polityki właściwie nie da się czytać. Monotonne i jednostronne pismo. Polityka zamieniła się w to, czym były prawicowe tygodniki, gdy były "w opozycji". Wyjątkiem był właśnie Woś, którego teksty od czasu do czasu pokazywały świeżość - nie trzeba się z nim zgadzać, ale czytać i myśleć trzeba. Redakcja Polityki wybrała drogę na skróty - bez myślenia, bez zastanawiania się, czy tenże Woś ma rację. Wybrała drogę zamknięcia się w swojej smutnej bańce. Przykre. I po co teraz kupować Politykę? Skoro z góry wiadomo, co tam będzie.
Może gdyby pisał swoje teksty w oparciu o prawdziwe dane, toby coś z tego było. A tak rozkładał go na łopatki pierwszy lepszy ekonomista na Twitterze, wytykając zafałszowania, na co Rafałek reagował próbując robić z siebie ofiarę i w stylu Leppera zaczynając coś bredzić o Balcerowiczu. Na merytoryczną dyskusję i autentyczną próbę obrony swoich tekstów nie można było z jego strony liczyć. Tylko płacz jak z piaskownicy. Żenująco to wyglądało i tyle.