Radio2020-03-30
30

Zmarł Marek Lehnert, wieloletni korespondent Polskiego Radia w Rzymie

KOMENTARZE (30)

WASZE KOMENTARZE

Uwielbiamy przez słuchaczy, lubiany i ceniony przez kolegów... Ale w 2017 Polskie Radio wiedziało lepiej i dało propozycję p.t. spadaj. Bo tak trzeba odebrać ofertę pół etatu w Warszawie dla człowieka, który od 42 (!) lat mieszka w Rzymie. Pamiętam jaki byłem wściekły gdy się Marka pozbyli...

Właśnie takim decyzjom PR zawdzięcza gigantyczny spadek słuchalności. A były ich dziesiątki. Słuchalność poleci z resztą jeszcze bardziej po ostatniej fali odejść dziennikarzy muzycznych.

zwiadowca2020-03-29 16:59
00

No, tragiczna wiadomość :(
Gdy jednak czytam wspomnienia innych, to dla mnie inny świat. Znaliśmy się z Markiem 35 lat temu, gdy odwiedziłem Italię w tajnej misji podpisania porozumienia CISL, UIL, DGIL z tajnym NSZZ "S". Łucja Petti była moją tłumaczką a Marek jej mężem i... rzymskim korespondentem RWE. Po moim powrocie polska młodzież ostro ruszyła do walki a w gabinetach Magdalenki "dzielono już sukno".
Potrzebna była szybka wymiana wiadomości, by nadać sens tej studenckiej walce. Nadawałem Markowi codzienne relacje z walczącego kraju - on kablował to natychmiast do monachijskiej redakcji RWE. Gdy młodzież trwała jeszcze na ulicy a zomowcy jeszcze mieli zapas gazowej amunicji, na falach Rozgłośni Polskiej RWE, na cały świat już grzmiał głos z Lublina: "Na ulicach trwa walka...." Ten głos uratował wiele młodych istnień, bo dowództwo cofało zomowców natychmiast do wozów bojowych i terror na ulicy ustawał. Czuli się obserwowani.
Dziś widzę wyraźnie, jak bardzo udział Marka Lehnerta w naszej walce był znaczący i to pomimo odległości. Jestem Mu bardzo wdzięczny! Bez Niego przecież nie nadałbym tych 200 korespondencji wojennych, tak ważnych wtedy dla Ojczyzny.
Dla Jej wizerunku, ale i dla tych młodych chłopców, walczących wtedy na ulicy miasta. Tych 60 godzin antenowych z zasięgiem globalnym! (12 godzin materiału, powtarzanego zawsze 5-krotnie).
Dzisiejsi działacze "żeby było tak, jak było" próbowali wtedy zablokować ten strumień korespondencji z lubelskich ulic i lubelskich aresztów. Przeszkadzał w negocjacjach, prowadzonych w salonach i oddalał stan, w którym "będzie dużo do dzielenia". Wygraliśmy jednak :)
Dzięki tym młodziutkim "szaleńcom", ale i dzięki Markowi. Chwała Ci za to! Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie! Bohaterowi !!!
Twój przyjaciel - Irek

Ireneusz Haczewski2020-03-30 21:01
00

Powtarzam swój wpis, by dołączyć linki do plików, uzupełniających tekst.
To fragment filmowy z mojego dokumentu „Studencki sen o Wolności”. Jest tam pierwszy tekst korespondencji z Lublina, wygłoszony przez Marka, o którym mowa w tekście.
Drugi link zawiera jedną z moich korespondencji, nadanych dzięki Markowi. Jedną z 200.

Możemy mieć dziś różne poglądy, ale naszych Bohaterów szanujmy, bo na nich opiera się Polska. Dzisiejsza, ale i przyszła.

https://drive.google.com/file/d/1bCk4qaEVxY5Q1TW0lVVucldv1zouOKwo/view?usp=sharing

https://drive.google.com/open?id=10YLW7kBa4v_9_VPXM09VEdXVAVw5u6ck


EPITAFIUM

W dniu 29 marca zmarł nagle Marek Lehnert, długoletni korespondent radiowy w Rzymie.

No... to tragiczna dla mnie wiadomość :(

Gdy jednak czytam w sieci wspomnienia młodych, to wg mnie opisują oni jakiś inny świat. Poznaliśmy się z Markiem 33 lata temu, gdy ich jeszcze nie było na świecie a ja odwiedziłem Italię, w tajnej misji negocjacji form pomocy, zakończonej podpisaniem porozumienia pomiędzy związkami zawodowymi Italii, Regionu Marce- CISL, UIL, CGIL a podziemnym NSZZ "Solidarność".

Moją tłumaczką, w tej jednoosobowej misji, była Łucja Petti a Marek był jej mężem i... rzymskim korespondentem RWE (o czym dowiedziałem się dopiero na miejscu).
Po moim powrocie do kraju, polska młodzież ostro ruszyła do walki, na wieść, że w gabinetach Magdalenki, podczas „ostro” zakrapianych alkoholem rozmów, dzielono już „postaw sukna".
W tej sytuacji potrzebna była szybka wymiana wiadomości, by nadać jakiś sens tej studenckiej, rozpaczliwej walce. Przecież wśród nich -i to na czele pochodów- szła trójka moich dzieci (!) Anna, Andrzej i Marek. Co zrobić?!!!

I wtedy zadzwonił telefon. „Tu Łucja! Poznajesz mnie? Co tam się u was dzieje, do diabła? Dochodzą jakieś strzępy, zupełnie nieprawdopodobnych wiadomości. Powiedz coś dla Marka – no wiesz chyba (???) - nagrywam!”

Powiedziałem „coś”, tak „na gorąco” a za godzinę ta wiadomość -dosłownie lecz powiedziana jeszcze tym razem głosem Marka- obiegła cały świat. I od tego pamiętnego dnia nadawałem, dzięki Markowi, codzienne relacje z walczącego kraju a on kablował to natychmiast ze swojej Rzymskiej redakcji, do monachijskiej centrali Radia Wolna Europa.
Poza tym pierwszym newsem, każda następna relacja nadawana była już moim głosem, dosłownie, bez montażu i – co ważne (!) podpisywana moim prawdziwym nazwiskiem.
To była nowość na antenie RWE, bo nikt wcześniej nie nadawał z obszaru peerelowskiego kraju w tak jawny, wprost bezczelny sposób. Moje korespondencje nadawane były natychmiast, gdy młodzież walczyła jeszcze na ulicy a zomowcy jeszcze mieli zapas gazowej amunicji. Wtedy na falach Rozgłośni Polskiej RWE, na cały świat, rozbrzmiewał donośny głos: "Na ulicach Lublina trwa walka....” Ten głos uratował zapewne wiele młodych istnień, bo dowództwo cofało zomowców natychmiast do wozów bojowych i terror na ulicy ustawał. Czuli się obserwowani.
Dziś widzę wyraźnie, jak bardzo udział Marka Lehnerta w naszej walce był znaczący i to pomimo odległości Rzym-Lublin. Jestem Mu bardzo wdzięczny!
Bez Niego przecież nie nadałbym tych 200 korespondencji wojennych, tak ważnych wtedy dla Ojczyzny, dla Jej wizerunku na świecie, ale i dla życia tych młodych chłopców i dziewcząt, walczących wtedy na ulicy miasta.
Nie nadałbym tych 60 godzin „antenowych” z zasięgiem globalnym! (12 godzin materiału, powtarzanego zawsze 5-krotnie, w różnych godzinach i na różnych pasmach radiowych, by dotrzeć do różnych kontynentów).

Dzisiejsi działacze "żeby było tak, jak było" próbowali wtedy, bardzo energicznie, zablokować ten strumień żywych korespondencji z lubelskich ulic, lubelskich aresztów i szpitali. Ten głos przeszkadzał w negocjacjach, prowadzonych w salonach i oddalał stan, w którym "będzie dużo do dzielenia". To jednak temat na inny, mroczny wykład przy kominku, bo kiedyś trzeba jednak będzie wymienić te niesławne nazwiska.
Na pewno jednak nie w obliczu śmierci bohatera.
A i jego późniejszy obraz przeobrażonej Polski, widzianej z obczyzny, opisywanej przez poczytną wtedy gazetę (jedyną tam dostępną), też nie był zapewne prawdziwy. Lecz w czasie wielkiej próby Marek Lehnert stanął po właściwej stronie (!) I o tym zaświadczam, jako „kawaler”:

1. Krzyża Komandorskiego Orderu Odrodzenia Polski – z rąk Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, 3.05.2006 legitymacja nr 35-2006-12
2. Odznaki Zasłużony dla Województwa Lubelskiego – Zarząd Województwa Lubelskiego 27.05.2014 legitymacja 35/2014
3. Krzyża Wolności i Solidarności – Prezydent RP Andrzej Duda 1.08.2016 legitymacja nr. 372-2016-8

Bo przecież wygraliśmy jednak Niepodległość. Dzięki tym młodym "szaleńcom", ale -w znaczącej zapewne części- i dzięki Markowi. Chwała Ci za to Marku!

Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie!Przyjacielowi,
Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie!Zasłużonemu Polakowi,
Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie! Bohaterowi!

Ireneusz Haczewski

Ireneusz Haczewski2020-03-31 23:36
00
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniamiużytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosiodpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadomnas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
PracaStartTylko u nas