Szanowny Użytkowniku,
Na naszych stronach używamy technologii, takich jak pliki cookie, które służą do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu.Przez dalsze aktywne korzystanie z naszego serwisu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych na zasadach określonych w polityce prywatności.Wyrażenie zgody jest dobrowolne a wyrażoną zgodę możesz w każdej chwili cofnąć.Można to zrobić poprzez zmianę ustawień przeglądarki lub opuszczenie serwisu (więcej).
Zmarł Marek Lehnert, wieloletni korespondent Polskiego Radia w Rzymie
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (30)
WASZE KOMENTARZE
Uwielbiamy przez słuchaczy, lubiany i ceniony przez kolegów... Ale w 2017 Polskie Radio wiedziało lepiej i dało propozycję p.t. spadaj. Bo tak trzeba odebrać ofertę pół etatu w Warszawie dla człowieka, który od 42 (!) lat mieszka w Rzymie. Pamiętam jaki byłem wściekły gdy się Marka pozbyli...
Właśnie takim decyzjom PR zawdzięcza gigantyczny spadek słuchalności. A były ich dziesiątki. Słuchalność poleci z resztą jeszcze bardziej po ostatniej fali odejść dziennikarzy muzycznych.
No, tragiczna wiadomość :(
Gdy jednak czytam wspomnienia innych, to dla mnie inny świat. Znaliśmy się z Markiem 35 lat temu, gdy odwiedziłem Italię w tajnej misji podpisania porozumienia CISL, UIL, DGIL z tajnym NSZZ "S". Łucja Petti była moją tłumaczką a Marek jej mężem i... rzymskim korespondentem RWE. Po moim powrocie polska młodzież ostro ruszyła do walki a w gabinetach Magdalenki "dzielono już sukno".
Potrzebna była szybka wymiana wiadomości, by nadać sens tej studenckiej walce. Nadawałem Markowi codzienne relacje z walczącego kraju - on kablował to natychmiast do monachijskiej redakcji RWE. Gdy młodzież trwała jeszcze na ulicy a zomowcy jeszcze mieli zapas gazowej amunicji, na falach Rozgłośni Polskiej RWE, na cały świat już grzmiał głos z Lublina: "Na ulicach trwa walka...." Ten głos uratował wiele młodych istnień, bo dowództwo cofało zomowców natychmiast do wozów bojowych i terror na ulicy ustawał. Czuli się obserwowani.
Dziś widzę wyraźnie, jak bardzo udział Marka Lehnerta w naszej walce był znaczący i to pomimo odległości. Jestem Mu bardzo wdzięczny! Bez Niego przecież nie nadałbym tych 200 korespondencji wojennych, tak ważnych wtedy dla Ojczyzny.
Dla Jej wizerunku, ale i dla tych młodych chłopców, walczących wtedy na ulicy miasta. Tych 60 godzin antenowych z zasięgiem globalnym! (12 godzin materiału, powtarzanego zawsze 5-krotnie).
Dzisiejsi działacze "żeby było tak, jak było" próbowali wtedy zablokować ten strumień korespondencji z lubelskich ulic i lubelskich aresztów. Przeszkadzał w negocjacjach, prowadzonych w salonach i oddalał stan, w którym "będzie dużo do dzielenia". Wygraliśmy jednak :)
Dzięki tym młodziutkim "szaleńcom", ale i dzięki Markowi. Chwała Ci za to! Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie! Bohaterowi !!!
Twój przyjaciel - Irek
Powtarzam swój wpis, by dołączyć linki do plików, uzupełniających tekst.
To fragment filmowy z mojego dokumentu „Studencki sen o Wolności”. Jest tam pierwszy tekst korespondencji z Lublina, wygłoszony przez Marka, o którym mowa w tekście.
Drugi link zawiera jedną z moich korespondencji, nadanych dzięki Markowi. Jedną z 200.
Możemy mieć dziś różne poglądy, ale naszych Bohaterów szanujmy, bo na nich opiera się Polska. Dzisiejsza, ale i przyszła.
https://drive.google.com/file/d/1bCk4qaEVxY5Q1TW0lVVucldv1zouOKwo/view?usp=sharing
https://drive.google.com/open?id=10YLW7kBa4v_9_VPXM09VEdXVAVw5u6ck
EPITAFIUM
W dniu 29 marca zmarł nagle Marek Lehnert, długoletni korespondent radiowy w Rzymie.
No... to tragiczna dla mnie wiadomość :(
Gdy jednak czytam w sieci wspomnienia młodych, to wg mnie opisują oni jakiś inny świat. Poznaliśmy się z Markiem 33 lata temu, gdy ich jeszcze nie było na świecie a ja odwiedziłem Italię, w tajnej misji negocjacji form pomocy, zakończonej podpisaniem porozumienia pomiędzy związkami zawodowymi Italii, Regionu Marce- CISL, UIL, CGIL a podziemnym NSZZ "Solidarność".
Moją tłumaczką, w tej jednoosobowej misji, była Łucja Petti a Marek był jej mężem i... rzymskim korespondentem RWE (o czym dowiedziałem się dopiero na miejscu).
Po moim powrocie do kraju, polska młodzież ostro ruszyła do walki, na wieść, że w gabinetach Magdalenki, podczas „ostro” zakrapianych alkoholem rozmów, dzielono już „postaw sukna".
W tej sytuacji potrzebna była szybka wymiana wiadomości, by nadać jakiś sens tej studenckiej, rozpaczliwej walce. Przecież wśród nich -i to na czele pochodów- szła trójka moich dzieci (!) Anna, Andrzej i Marek. Co zrobić?!!!
I wtedy zadzwonił telefon. „Tu Łucja! Poznajesz mnie? Co tam się u was dzieje, do diabła? Dochodzą jakieś strzępy, zupełnie nieprawdopodobnych wiadomości. Powiedz coś dla Marka – no wiesz chyba (???) - nagrywam!”
Powiedziałem „coś”, tak „na gorąco” a za godzinę ta wiadomość -dosłownie lecz powiedziana jeszcze tym razem głosem Marka- obiegła cały świat. I od tego pamiętnego dnia nadawałem, dzięki Markowi, codzienne relacje z walczącego kraju a on kablował to natychmiast ze swojej Rzymskiej redakcji, do monachijskiej centrali Radia Wolna Europa.
Poza tym pierwszym newsem, każda następna relacja nadawana była już moim głosem, dosłownie, bez montażu i – co ważne (!) podpisywana moim prawdziwym nazwiskiem.
To była nowość na antenie RWE, bo nikt wcześniej nie nadawał z obszaru peerelowskiego kraju w tak jawny, wprost bezczelny sposób. Moje korespondencje nadawane były natychmiast, gdy młodzież walczyła jeszcze na ulicy a zomowcy jeszcze mieli zapas gazowej amunicji. Wtedy na falach Rozgłośni Polskiej RWE, na cały świat, rozbrzmiewał donośny głos: "Na ulicach Lublina trwa walka....” Ten głos uratował zapewne wiele młodych istnień, bo dowództwo cofało zomowców natychmiast do wozów bojowych i terror na ulicy ustawał. Czuli się obserwowani.
Dziś widzę wyraźnie, jak bardzo udział Marka Lehnerta w naszej walce był znaczący i to pomimo odległości Rzym-Lublin. Jestem Mu bardzo wdzięczny!
Bez Niego przecież nie nadałbym tych 200 korespondencji wojennych, tak ważnych wtedy dla Ojczyzny, dla Jej wizerunku na świecie, ale i dla życia tych młodych chłopców i dziewcząt, walczących wtedy na ulicy miasta.
Nie nadałbym tych 60 godzin „antenowych” z zasięgiem globalnym! (12 godzin materiału, powtarzanego zawsze 5-krotnie, w różnych godzinach i na różnych pasmach radiowych, by dotrzeć do różnych kontynentów).
Dzisiejsi działacze "żeby było tak, jak było" próbowali wtedy, bardzo energicznie, zablokować ten strumień żywych korespondencji z lubelskich ulic, lubelskich aresztów i szpitali. Ten głos przeszkadzał w negocjacjach, prowadzonych w salonach i oddalał stan, w którym "będzie dużo do dzielenia". To jednak temat na inny, mroczny wykład przy kominku, bo kiedyś trzeba jednak będzie wymienić te niesławne nazwiska.
Na pewno jednak nie w obliczu śmierci bohatera.
A i jego późniejszy obraz przeobrażonej Polski, widzianej z obczyzny, opisywanej przez poczytną wtedy gazetę (jedyną tam dostępną), też nie był zapewne prawdziwy. Lecz w czasie wielkiej próby Marek Lehnert stanął po właściwej stronie (!) I o tym zaświadczam, jako „kawaler”:
1. Krzyża Komandorskiego Orderu Odrodzenia Polski – z rąk Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, 3.05.2006 legitymacja nr 35-2006-12
2. Odznaki Zasłużony dla Województwa Lubelskiego – Zarząd Województwa Lubelskiego 27.05.2014 legitymacja 35/2014
3. Krzyża Wolności i Solidarności – Prezydent RP Andrzej Duda 1.08.2016 legitymacja nr. 372-2016-8
Bo przecież wygraliśmy jednak Niepodległość. Dzięki tym młodym "szaleńcom", ale -w znaczącej zapewne części- i dzięki Markowi. Chwała Ci za to Marku!
Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie!Przyjacielowi,
Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie!Zasłużonemu Polakowi,
Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie! Bohaterowi!
Ireneusz Haczewski