Szanowny Użytkowniku,
Na naszych stronach używamy technologii, takich jak pliki cookie, które służą do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu.Przez dalsze aktywne korzystanie z naszego serwisu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych na zasadach określonych w polityce prywatności.Wyrażenie zgody jest dobrowolne a wyrażoną zgodę możesz w każdej chwili cofnąć.Można to zrobić poprzez zmianę ustawień przeglądarki lub opuszczenie serwisu (więcej).
Magdalena Ogórek grozi pozwem „Gazecie Wyborczej” za tekst o dotacji dla książki jej autorstwa
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (43)
WASZE KOMENTARZE
Ogórek nie rozumie że jak wydawca dzięki dotacji obniża koszty publikacji to na rachunku więcej mu zostaje i z tej kwoty łatwiej lekką ręką przeznaczyć większą kwotę na wynagrodzenie. Ale to nie jedyna rzecz której Ogórek nie rozumie. Taka Barbie Kaczyńskiego.
No gdzież tym luminarzom do pani Ogórek! To jest dopiero prawdziwa pisarka, dziennikarka i w ogóle wulkan intelektu!
Poglądy Pani Ogórek i jej polityczne afiliacje są mi obce, ale akurat jeżeli chodzi o przyznawanie funduszy z programu MIKIDN to sam minister ten czy inny nie przyznaje ich osobiście. Prawdą jest to co mówi Ogórek, że dana instytucja np wydawnictwo, teatr, festiwal składają dany wniosek i potem kilkaset tych wniosków ocenia kilkuosobowa komisja ekspertów ze danego środowiska, powołana przez ministerstwo. Na powołanie tych ekspertów minister też nie ma wpływu, typują ich ludzie niższego szczebla z określonych departamentów . Eksperci to dziennikarze, krytycy, to oni czytają wnioski, wypełniają formularz oceny danego projektu i na postawie zdobytych punktów od ekspertów przyznaje się dotacje.