Szanowny Użytkowniku,
Na naszych stronach używamy technologii, takich jak pliki cookie, które służą do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu.Przez dalsze aktywne korzystanie z naszego serwisu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych na zasadach określonych w polityce prywatności.Wyrażenie zgody jest dobrowolne a wyrażoną zgodę możesz w każdej chwili cofnąć.Można to zrobić poprzez zmianę ustawień przeglądarki lub opuszczenie serwisu (więcej).
Kevin Spacey i BZ WBK: brakuje wiarygodności i dobrego pomysłu (opinie)
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (14)
WASZE KOMENTARZE
BZWBK od lat dramatycznie walczy ze spadkiem wizerunku Banku Zachodniego SA, który jako klejnot rodowy czyli własność Skarbu Państwa do końca poprzedniego stulecia, promował się jako bank regionalny, silnie związany z silną rodzimą gospodarką Dolnego Śląska. Taki obraz banku słusznie malowano, ponieważ społeczeństwo polskie było niemiłe wobec zakusów obcego kapitału, chcące go zagrabić nasze Ziemie Odzyskane i przewłaszczyć gospodarkę, wówczas rodzimą, naszą, polską. Wysyłano zatem sygnał:polski bank służy polskiej gospodarce i wara obcym od tego, co nasze. Bank Zachodni SA radził sobie fajnie, pełzał po całej wolnej Ojczyźnie, ruszył nawet do Rosji (!) i na Ukrainę (!), gdzie miał swoje oddziały, a jakże. Uważany do końca swych dni jako bank regionalny, MOCNO ZWIĄZANY Z DOLNYM ŚLĄSKIEM i jego stolicą - Wrocławiem. Wpuszczenie do reklam znanych aktorów zagranicznych w takich sobie śmiesznych skeczach to z tym wizerunkiem walka beznadziejna, bo bezskuteczna, acz kosztowna. Po trzech, a może czterech wielkich przekształceniach własnościowych licząc od wpuszczenia do akcjonariatu Zachodniego irlandzkiego AIB, nie udało się zbudować nowej tożsamości BZWBK. Czyli odpowiedzieć sobie na proste pytanie: z czym do ludu i po co? Pokazywać, jak "krąży, krąży złoty pieniądz, a biznes się kręci" to trochę o wiele za mało. Weź to sobie do serca, Mateuszu!
"Jest to dla mnie kolejny zabieg obliczony na przykucie uwagi - i uważam, że dość skutecznym." - coś zeżarło środek czy też pan "ekspert" Załuska ma w nosie swój język ojczysty?
"Taka konwencja sprawia, że Spacey (a bank razem z nim) pokazuje wrażenie nie tylko kompetentnego i godnego zaufania, ale również serdecznego i bliskiego klientowi eksperta" - stwierdza Zamorski.
Ratunku!!!! Po pierwsze: po jakiemu to jest i co oznacza "pokazywać wrażenie"?
Po drugie: jakie jest logiczne rozumowanie, które doprowadziło szanownego "wywiadowanego" do wniosku, że bezsensowny dialog w dwu językach buduje owo "wrażenie" kompetencji i bycia godnym zaufania, a także serdeczności i bycia bliskim klientowi ekspertem? Czy to, że Bank (Spacey) mówi do Klienta w obcym dla niego języku, to nie jest przypadkiem symboliczne pokazanie, że instytucja finansowa ma swój język "drobnego druczku", którego klient nie powinien nawet próbować zrozumieć, a co dopiero odpowiedzieć na niego, wejść w dialog?