To ja się zamelduję u Błaszczaka

Taką zabawę zrobili za Leszka Millera, meldując się w kilkuset w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Na okres czasowy.
Potem luka w ustawie została załatana.
Ale do odejścia od obowiązku meldunkowego w stronę adresu korespondencyjnego załatwić się nie dało. Ani z Millerem, ani z Ziobro, ani z Tuskiem.
Tusk był nawet osobiście przekonany do porzucenia konstrukcji meldunku.
Ale jak przyszło co do czego, podsekretarze kolejnych ministerstw pisali elaboraty, że to dużo roboty i się nie da (faktycznie trzeba znowelizować około dwustu ustaw).
Tusk jednak ten projekt jakoś pchał... Dopóki nie utopiła go ostatecznie opinia samorządów. Które wydały z siebie pismo, że meldunek do celów podatkowych musi być... i basta. A szły wybory samorządowe.
I weź tu przekonaj pewnego prominentnego wójta z Małopolski, że jest świat poza meldunkiem. A on na to, że może i jest, ale on u siebie ma Biuro Ewidencji Ludności i żadnych nowinek nie chce. Bo ma wydać decyzje o podatku od nieruchomości. A jego program do pisania decyzji, to "trawi" dane z BEL-u, a jak będzie inny program, to już się nie da...

Brzmi jak komedia? Ano to jest właśnie zarządzanie Polską...