Szanowny Użytkowniku,
Na naszych stronach używamy technologii, takich jak pliki cookie, które służą do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu.Przez dalsze aktywne korzystanie z naszego serwisu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych na zasadach określonych w polityce prywatności.Wyrażenie zgody jest dobrowolne a wyrażoną zgodę możesz w każdej chwili cofnąć.Można to zrobić poprzez zmianę ustawień przeglądarki lub opuszczenie serwisu (więcej).
Staniszkis zarzuca "Newsweekowi" publikację nieautoryzowanego wywiadu. Tomasz Lis: nie jestem cenzorem
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (17)
WASZE KOMENTARZE
PRZECIEŻ JAK SIĘ UDZIELA WYWIADU , TO CHYBA PO TO ŻEBY KTOŚ GO PRZECZYTAŁ.NIE SĄDZĘ ,ŻEBY TOMEK COKOLWIEK ZROBIŁ ZŁEGO.TO DOBRY I FAJNY FACET.
Pani profesor już nie pamięta, jak kilka lat temu nienawidziła PiS za dzikie jej zlustrowanie. Który to PiS zresztą wcześniej wielbiła, podobnie jak teraz. Co ten C2H5OH robi z ludźmi.
Autoryzacja, jedno z odjechanych postanowień prawa prasowego. Gość gada pierdoły, potem autoryzuje tekst, czyli robi się na mędrca. Winno wystarczyć nagranie. Niech każdy wie o c pyta i co odpowiada. Jeśli rozmówca mówi poszłem pod kiosek, to dziennikarz może - mając nagranie - puścić tak, jak było powiedziane, albo poprawić na "poszedłem pod kiosk". W pierwszym przypadku nie ma prawa nadawać kosmetyki postawionym pytaniom. I tyle. Proste jak cep.