Szanowny Użytkowniku,
Na naszych stronach używamy technologii, takich jak pliki cookie, które służą do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu.Przez dalsze aktywne korzystanie z naszego serwisu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych na zasadach określonych w polityce prywatności.Wyrażenie zgody jest dobrowolne a wyrażoną zgodę możesz w każdej chwili cofnąć.Można to zrobić poprzez zmianę ustawień przeglądarki lub opuszczenie serwisu (więcej).
Ilona Łepkowska: „Korona królów” wciągnięta w tryby walki politycznej, dzięki wrzawie zyskuje tylko reklamę
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (41)
WASZE KOMENTARZE
Stwierdziłam po obejrzeniu dziewięciu odcinków, że jeśli przełknie się rozczarowanie formą i zaakceptuje fakt, że ,,Korona królów" jest telenowelą, czyli najmniej ambitnym gatunkiem serialu, najmniej nadającym się do przekazywania ,,na poważnie" treści historycznych, to opowieść nadaje się do oglądania - coś się dzieje, a bieda realizacyjna jest już trochę mniej widoczna (przyzwyczajenie!).
Skąd wyście pościągali tych klakierów? Cała obsada siedzi na forach i chwali, czy szejkermejkerowcy dostali rozkaz chwalenia Korony królów - uznając, że chwała telenoweli, to chwała partii i rządu?
Że walka o honor telenoweli jest wojną zastępczą (proxy war) o wyborcę?
A nie prościej było dać więcej czasu scenarzystom. Więcej pieniędzy scenografom (na gościa śpiewajacego z playbacku się znalazły). Zamówić konsultacje historyczne w zakresie stroju, religii, uzbrojenia, potraw (historycy kosztują mało). Zapukać do zespołu rekonstrukcji średniowiecznej, żeby pokazali się ze swoimi obitymi tarczami i po prostu zrobili pokaż turnieju rycerskiego?
A tak wyszło nudne drewno. Z drewnianą grą, absurdalnymi dialogami, nudną akcją i biedną dekoracją.
I nie trzeba by było robić partyjnej klaki marnemu produktowi.
Świat jest wielki i w miarę otwarty. Ludzie naprawdę oglądają zagraniczne seriale. Legalnie lub piracko - coraz częściej legalnie. I wiedzą, jak wyglądają nowożytne produkcje kostiumowe.
Oj, pani Łepkowsko, zanim się zacznie wygadywać takie dyrdymały, trzeba się z lekka trasnąć w łepek... Gdyby to „dzieło” nie było takie drewniane i bez tylu merytorycznych wpadek, jak "Zdrowaś Mario..." i pewne włoskie tańce na przykład, i nie wyglądało, jak występ amatorskiej grupy rekonstrukcyjnej, to nikt by wam takiej „promocji” nie robił.