Szanowny Użytkowniku,
Na naszych stronach używamy technologii, takich jak pliki cookie, które służą do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu.Przez dalsze aktywne korzystanie z naszego serwisu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych na zasadach określonych w polityce prywatności.Wyrażenie zgody jest dobrowolne a wyrażoną zgodę możesz w każdej chwili cofnąć.Można to zrobić poprzez zmianę ustawień przeglądarki lub opuszczenie serwisu (więcej).
Czy śmierć zasad etyki w polskich mediach jest faktem?
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (24)
WASZE KOMENTARZE
Kwestia etyki zależy od charakteru i sytuacji finansowej dziennikarzy. Dziennikarz to jest człowiek, który w każdej chwili może odejść, jeśli wydawca, bądź naczelny żądają od niego zachowania, które jest niezgodne z jego kodeksem moralnym. W moim przypadku tak było, gdy w 1994 roku zaczęłam pracować przy nowym projekcie wydawnictwa Gruner+Jahr.. Wszystko było O.K. do czasie, gdy pojawiła się nowa naczelna, niejaka pani Ewa Piasecka. Kobieta nieznająca się na rzeczy, ale chcąca za wszelką cenę przypodobać się Niemcom. A więc w do autoryzowanych już przeze mnie wywiadów z aktorami dopisywała takie rzeczy, że zarówno mnie, jak i wydawcy groziły za to liczne procesy. W ten sam sposób przerabiała moje teksty. W tej sytuacji udałam się na rozmowę z prezesem G+J, niejakim Andreasem Tilkiem i wytłumaczyłam mu, że takie numery w Polsce nie przejdą. Tilk wezwał Piasecką a ta wmówiła mu, że nie mam racji. W tej sytuacji wypięłam się na Niemców. I to nie tylko dlatego, że nie chciałam łamać moich własnych zasad i zaufania zaprzyjaźnionych artystów, ale też dlatego, że było mnie na to stać. A teraz większość dziennikarzy tkwi po uszy w długach. A jeśli nie będą spłacać, to banki zabiorą im mieszkania, samochody itp. Przez to stają się niewolnikami wydawców. To już nie dziennikarze, ale robole pracujący przy taśmie produkującej gazetowe śmiecie. elzbietawypych.blog.onet.pl.
Co za bzdury. Nie ma takiej skali, na której można porównać np. Daniela Passenta z Karnowskimi. Takie czy inne poglądy, naturalne i nienaturalne środowisko, to czym w danym czasie żyją ludzie, co jest dla nich ważne, a co ważniejsze, to nie jest uniwersalna materia. To są zmienne funkcje. Warsztat dziennikarski oparty na rozległej wiedzy z wielu dziedzin, wiedza o tym, gdzie można niezbędną do danej pracy wiedzę pozyskać (kwerenda), umiejętność korzystania z własnych i cudzych doświadczeń, to funkcje stałe. Liczba mediów przerasta liczbę dziennikarzy. Ta dysproporcja jest w Polsce dotkliwa. Nie należy mylić pisarza z posiadaczem pióra, dziennikarza z posiadaczem dyktafonu, portalu i dobrego samopoczucia. To, że ktoś sam siebie nazwie dziennikarzem niczego nie wnosi. Dziennikarz może być propagandystą, bo to trywialne zajęcie. Odwrotnie już nie.
O etyce porozmawiajcie z panem Malakiem z Gazety Wrocławskiej. Ma dużo do powiedzenia...