Szanowny Użytkowniku,
Na naszych stronach używamy technologii, takich jak pliki cookie, które służą do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu.Przez dalsze aktywne korzystanie z naszego serwisu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych na zasadach określonych w polityce prywatności.Wyrażenie zgody jest dobrowolne a wyrażoną zgodę możesz w każdej chwili cofnąć.Można to zrobić poprzez zmianę ustawień przeglądarki lub opuszczenie serwisu (więcej).
Branża o „Harper's Bazaar”: bardzo modowy, sprzedaż nie będzie wysoka
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (21)
WASZE KOMENTARZE
tak,tak,tu 12 zl, a oryginal kosztuje 30 zl prawie i znika z polek, baaa, ten numer jest nawet lepszy
niz ostatni vogue,ktory jest belejaki taki, nawet vanity fair amerykanskie dzis mnie rozczarowalo
poniekad, juz choruje na jedna torebka tylko cena 1000 $ / w wydaniu zagranicznym/ a w polskim
4400 zl jest nieco rozpustna ,ale piekna jest ,forma cudo.
Ale wszystkich (z redakcji, bo kto inny by tu pisał - na tym portalu z reguły wypowiadają się tylko Wybitni Państwo Dziennikarze skamuflowani pod ksywką "Basia z Grudziądza") boli krytyka Karoliny Korwin Piotrowskiej. Aż miło popatrzeć. Ma babka rację. "HP" w Polsce to pismo tak potrzebne jak mydło i ręcznik na środku pustyni. Ani nie ma u nas rynku modowego, ani - oceniając po tym, co się widzi na ulicy - nie jest on nikomu potrzebny. Polacy to w 95% zwolennicy dresów marki Adidas albo Nike oraz wyrobów firm H&M, F&F i New Yorker. Dużym zbytem cieszą się też ciuchy z ciucholandów oraz rzeczy z przeceny w Lidlu. Do tego dodajmy 4% gejów snujących się po Zarze. I zostaje 1% tych, których stać (finansowo i mentalnie) na bawienie się w Wielką Modę. Robienie pisma dla pań Przetakiewicz, Horodyńskich i innych tam Siwiec, skończy się zerową sprzedażą, bo one będą wolały kupić "HP" zagraniczne. Wiele krzyku o nic.
Czepiacie się Gierszała, nie wiedząc, że on lansowany jest na nowego Zbyszka Cybulskiego po zagraniu w filmie "Sala samobójców". Oczywiście zupełnie bezpodstawnie. Od Cybulskiego dzieli go tyle, ile Mroczka od Gajosa. Po obejrzeniu tego - pożal się boże - dzieła filmowego pamięta się tylko troskę reżysera, scenografa i rzeczonego aktora o to, by jego grzywka zawsze tak samo spadała mu na czoło, zasłaniając groźnie jedno oko. Tej perspektywie estetycznej poświęcono wiele uwagi, traktując ją z niebywałą nabożnością i dbałością. Stąd można wysnuć wniosek, że grzywka Gierszała miała być tym, czym uśmiech Mony Lizy; usta Brigitte Bardot, oczy Paula Newmana, grymas Marlona Brando. No i w efekcie konsekwentny lans młodego aktora trwa w najlepsze, również teraz na bazarku:)))