Szanowny Użytkowniku,
Na naszych stronach używamy technologii, takich jak pliki cookie, które służą do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu.Przez dalsze aktywne korzystanie z naszego serwisu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych na zasadach określonych w polityce prywatności.Wyrażenie zgody jest dobrowolne a wyrażoną zgodę możesz w każdej chwili cofnąć.Można to zrobić poprzez zmianę ustawień przeglądarki lub opuszczenie serwisu (więcej).
Artur Andrus i Robert Kantereit odchodzą z Trójki, wybierają pracę w TVN24
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (352)
WASZE KOMENTARZE
Słyszysz tylko wadę? Serio? Słabo. Ja słyszę znaczniej więcej, tj. wtórność, wtórność i jeszcze raz wtórność. Pasta z innych mediów, zero oryginalności w doborze muzyki i przede wszystkich pasji, by szukać i odkrywać muzykę. Dlatego przetrwa jeszcze wiele dyrekcji - w radiu patronatów medialnych nad płytami taki człowiek to skarb... Wada wymowy wcale mi nie przeszkadza, bo przede wszystkim liczy się dla mnie to, co się mówi. Jeżeli ma się do powiedzenia dużo ciekawych rzeczy, to taka wada schodzi na drugi plan. Niestety ta Pani nie ma nic ciekawego do zaoferowania. Równie dobrze mógłbym czytać materiały promocyjne na temat płyt oraz prasówki z magazynów muzycznych - tylko po co?
A jakie ma znaczenie które wytwórnie płacą? Pytanie brzmi - czy zdarza się, że publiczne medium "zachwyca się" płytą, bo dostało kasę od wytwórni? Jeżeli tak, to znaczy, że misja poszła się sr...ć a ze słuchaczy robi się durniów, nawet jeżeli im to nie przeszkadza.
Z innej beczki ;-) Wchodzę na stronę główną największego polskiego portalu - widzę wywiad z polską artystką (powiedzmy, że młodszego pokolenia), która właśnie promuje nową płytę. Wchodzę na fejsa radia z różowym logo - widzę zapowiedź wywiadu w dzisiejszej audycji redaktora z samego jądra redakcji muzycznej. Cóż za offensywa medialna! ;-) Taki zbieg okoliczności. Artystka dotychczas wydawała swoje płyty u majorsa i mówiąc dyplomatycznie było jej pełno w radiu z różowym logo. Chyba promocji dwóch pierwszych wydawnictw towarzyszyły występy w słynnym studiu koncertowym. Dodam, że wielu artystów latami czeka na możliwość zagrania tam koncertów - podobno grafik jest zawsze full.
Z innej beczki. Polskę odwiedził artysta Asaf A. W radiu z różowym logo kilka lat temu zaczął go promować redaktor, który ma audycję o 4 rano... Sytuacja ramówkowa tego zdolnego dziennikarza muzycznego nie zmienia się, bez względu na to, kto za sterami owego medium. Artystę Asafa A. raczej trudno było usłyszeć w audycjach innych redaktorów - szczególnie tych z jądra redakcji muzycznej. Jeszcze jeden fakt - wtedy ów artysta wydał płytę w niezależnej wytwórni. Przenosimy się w czasie - jest rok 2017. Płytę promuje w Polsce jeden z majorsów. Artysta ma koncert w radiu z różowym logo. Czy gospodarzem koncertu jest ów dziennikarz mający audycję o 4 rano, który poświęcił jego twórczości najwięcej czasu w swoich audycjach autorskich? Oczywiście, że nie. Gospodarzem jest redaktor z jądra redakcji muzycznej. Pozostaje jeszcze sprawdzić, jak często w jego audycjach, w ostatnich latach można było usłyszeć utwory Asafa. Dziękuję za uwagę.
R. Kantereit - w Trójce pojawił się w czasach W. Laskowskiego i współpracowników. Czy jakoś wyróżnił mi się przez tych kilkanaście lat w tych popołudniówkach? Nie. Muzycznie - wykorzystywanie głównie wrzuconej odgórnie playlisty. Prowadzenie - poprawne, ale bez rewelacji. Od czasów Laskowskiego do teraz audycje poprowadzone w podobny, powtarzalny fajnosposób. Dlatego fajnosłuchacze narzekają na to odejście, a ja jakoś nie - tym bardziej, że ubywa kolejna "cegiełka" położona przez W. Laskowskiego. Popatrzmy na ostatnie dwa dni z K. Strzyczkowskim w roli prowadzącego popołudniowe ZD3 (2 i 3 listopada). Mogła być trójkowa kukułka, mogła być specjalnie dobrana muzyka. U R. Kantereita nie zauważyłem takich akcentów ani razu przez tyle lat, choć starałem się być uważny. Nawet w piątki tak się nie stało.
Powinienem narzekać na odejście A. Andrusa, ale jakoś mi się nie chce. Dlaczego? Zniechęciłem się w czasach M. Jethon, kiedy to A. Andrus wyskakiwał z każdej lodówki. No i ta piosenka "Orzeł może" która przelała czarę goryczy.