');const id = $(this).data('id');if($.cookie('cp_'+id)){$(this).html(clicktmp);comment_block=0;}else{$.ajax({url: '/forums/add_plus/',type: 'POST',cache: false,data: 'post_id='+id,error: function(){$(this).html(clicktmp);comment_block=0;},success: function(d){if(d!==''){console.log(d);ob.html(d);$.cookie('cp_'+id, '1', { expires: 365, path:'/' });} else {ob.html(clicktmp);}comment_block=0;}});}return false;});$('span.negative').click(function(){if(comment_block===1){return false;}comment_block=1;const ob = $(this);const clicktmp = $(this).html();$(this).html('');const id = $(this).data('id');if($.cookie('cp_'+id)){$(this).html(clicktmp);comment_block=0;}else{$.ajax({url: '/forums/add_minus/',type: 'POST',cache: false,data: 'post_id='+id,error: function(){$(this).html(clicktmp);comment_block=0;},success: function(d){if(d!==''){ob.html(d);$.cookie('cp_'+id, '1', { expires: 365, path:'/' });} else {ob.html(clicktmp);}comment_block=0;}});}return false;});});
Władza chwyta się nawet takich gierek by tylko utrzymać się przy żłobie, ale prawda zwycięży, jak nie teraz to za kilka lat.
Cząstki i cząsteczki to zupełnie co innego. Moron.
Czy to możliwe, żeby Cezary Gmyz wpadł w celowo zastawioną na niego pułapkę po to, żeby Hajdarowicz mógł pozbyć się niewygodnego kierownictwa „Rzeczpospolitej”? Wygląda, że tak.
Do czasu, gdy dowiedziałam się o nocnych rozmowach starych przyjaciół - rzecznika rządu Pawła Grasia, ksywa „Cieć”, z właścicielem „Rzeczpospolitej” Grzegorzem Hajdarowiczem, uważałam, że dziennikarze z „Rzepy” (nazwisk nie podam, bo Hajdarowicz zaraz by ich zwolnił) twierdzący, że celowo wpuszczono Gmyza w trotyl, dają się ponosić emocjom. Teraz jestem pewna, że jest coś na rzeczy. Zwłaszcza, że poleciał nie tylko Gmyz, ale również trzy inne osoby - naczelny Tomasz Wróblewski, a także jego zastępca i szef działu krajowego (nie pamiętam ich nazwisk), których ponoć od dawna chciał się pozbyć nowy właściciel gazety, a nie mógł znaleźć powodu do zwolnienia, bo pracowali znakomicie.
Gdyby Hajdarowicz nie maczał rączek w tej sprawie, to broniłby swojego dziennikarza jak lew. Zwłaszcza, że sprawa z trotylem, bądź inną substancją wybuchową na wraku rządowego Tupolewa, w którym zginął prezydent Lech Kaczyńskim, pierwsza dama Maria Kaczyńska i towarzyszące im 94 osoby jest dość dziwna. Prokurator krajowy Andrzej Seremet publicznie przyznał, że jest coś na rzeczy. A Rosjanie nie bez powodu przetrzymują wrak samolotu i czarne skrzynki będące własnością polskiego rządu. Sądzę, że tak doświadczony dziennikarz śledczy jakim jest Cezary Gmyz oddając tekst do druku musiał mieć twarde dowody na każde napisane w nim słowo. Wracając do Hajdarowicza, to z tego co mówi wynika, że o publikacji o trotylu na wraku Tupolewa wiedział co najmniej dzień wcześniej. Dlatego zadzwonił o pierwszej w nocy do „Ciecia” Grasia i rozmawiał z nim na ten temat. Jeśli wiedział, to dlaczego zgodził się na publikację, dlaczego nie wstrzymał druku? Jako właściciel mógł to zrobić w każdej chwili.
To co się dzieje w wydawnictwach prasowych jest wręcz przerażające. Dziennikarze mają zakneblowane usta i związane ręce (w przenośni). Wolność prasy od dawna w Polsce nie istnieje. Powiedzmy sobie szczerze, że większą wolność dawała dziennikarzom cenzura z Mysiej niż dzisiejsi właściciele wydawnictw. Z cenzorami można było pójść na jakiś rozsądny kompromis. Często sami podpowiadali jak ominąć zapis. Na przykład, gdy nie można było podać tytułu filmu Bugajskiego, zaproponowali, żebym napisała: „Film, dzięki któremu Krystyna Janda zdobyła Złotą Palmę w Cannes” i każdy wiedział, że chodziło o „Przesłuchanie.” elzbietawypych.blog.onet.pl
KOMENTARZE (23)