Szanowny Użytkowniku,
Na naszych stronach używamy technologii, takich jak pliki cookie, które służą do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu.Przez dalsze aktywne korzystanie z naszego serwisu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych na zasadach określonych w polityce prywatności.Wyrażenie zgody jest dobrowolne a wyrażoną zgodę możesz w każdej chwili cofnąć.Można to zrobić poprzez zmianę ustawień przeglądarki lub opuszczenie serwisu (więcej).
„SM - walcz o siebie!” w kampanii nt. stwardnienia rozsianego (wideo)
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (8)
WASZE KOMENTARZE
Choruję na SM od 1993 roku. Byłam aktywna zawodowo do 2005 roku. Rzuty chroby leczono u mnie tylko enkortonem. Teraz jestem na rencie. Lekarz nigdy nie zaproponował mi rehabilitacji, a przebieg choroby nia kwalifikował mnie do leczenia szpitalnego. Od początku choroby informowano mnie o skuteczności drogich leków, np. interferon, niestety dla mnie niedostępnych z powodu ograniczonych możliwości finansowych. Podawanie w telewizji informacji o konieczności zapłacenia 10.000 złotych za miesięczną kurację jest okrutne dla tych chorych, którzy niestety nie dysponują takimi środkami. Nie sądzę, że chorym jest potrzebna kampania "walcz o siebie". Chorym na SM potrzebny jest refundowany dostęp do leczenia. Sprawi on, że u objętego leczeniem postęp choroby będzie zahamowany. Tym samym osoba chora będzie w stanie pracować, spełniać się zawodowo.
Moja żona choruje od 2001 roku na szczęście choroba nie ma rzutów.
Choroba została wykryta zupełnie przypadkowo w szpitalu na Szaserów.
Najbardziej zainteresował się moją żoną Pan Profesor neurologi. Tak bardzo,
że prosił o moją wizytę następnego dnia po zdiagnozowaniu choroby.
Dał nam kontakt na znajomego, który zaproponował nam kurację za 75 tyś z tym że muszę zapłacić za 6 ampułek 35 tyś a 7 dostanę gratis. Profesor tylko takich rad nam udzielił. Szkoda słów.
Choruje od czerwca2011-diagnoza brzmiala-udar..dziwne bo mialam 28 lat.ale ok pomyslalam..jest jak jest..zyje.Dzis juz wiem ze to stwardnienie..moje rzuty sa atakami ktore trwaja 2miesiace i w tym czasie staje sie roslinka ktorej zaciera sie granice wysokosci..lezac w lozku mam wrazenie ze jestem na dachu wiezowca..lek totalny.
Boje sie rowniez jakichkolwiek informacji o sm(a to ze jestem tu na tej stronie zasluga mojego meza)..informacje o lekach..ich cenach mam wrazenie ze sa z kosmosu..ja obecnie nie jestem objeta programem leczenia..czekam w kolejce...nie wyobrazam sobie ze bede siedziala na recie w domu..JA CHCE ZYC!!!)