Szanowny Użytkowniku,
Na naszych stronach używamy technologii, takich jak pliki cookie, które służą do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu.Przez dalsze aktywne korzystanie z naszego serwisu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych na zasadach określonych w polityce prywatności.Wyrażenie zgody jest dobrowolne a wyrażoną zgodę możesz w każdej chwili cofnąć.Można to zrobić poprzez zmianę ustawień przeglądarki lub opuszczenie serwisu (więcej).
Reporter „Gazety Wyborczej”: nie jestem dziennikarzem, zmiany w prasie są błędne
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (33)
WASZE KOMENTARZE
Dupek żołędny niech się rozejrzy po ulicach ilu ludzi zapieprza od rana do wieczora za najniższą krajową i kombinuje ile może bo nie ma co dzieciom do jedzenia dać!
To nie jest absolutnie nic nowego. Kilka lat temu pracowałem w GW gdzie wymagano pełnego zaangażowania: praca od 8:00 do wieczora, dyżury w niedzielę i jazda własnym samochodem po materiał. Zarobki na poziomie 1000 - 1500 netto. Dorabiałem wieczorami jako instruktor na silowni:) Koleżanka z redakcji uczyła gry na fortepianie. Raz na jakiś czas kapnęła nagroda z "góry" : 300 - 500 zł za tekst. Nie dało się nadrobić wierszówką: jednego miesiąca 30 artykułów - 1000 zł. Kolejnego 65 artykułów - 1100 złotych. I stara zasada wszystkich gazet: nabór świeżaków do redakcji co pół roku: młodych, chętnych i napalonych na karierę. Po roku ( jak przetrwali redakcyjne wojenki) już dobrze spotulnionych po zderzeniu z rzeczywistością. Najlepsze były pielgrzymki do naczelnej: tyle i tyle pierwszych stron, tyle artykułów, tyle zaangażowania i na koniec m-ca 1500 zł. Może coś lepiej? Odp: Ale o co chodzi? Przecież masz super warunki...Ale to trawi od lat całe dziennikarstwo: kumpel w Fakcie zarabia dziś niecałe 2500 zł za mc harówy a mieszka na Ursynowie gdzie trzeba oddać 1500 złotych za wynajem mieszkania. ( zapomnij o kredycie z takimi zarobkami) Nie dziwcie się potem poziomem dziennikarstwa w Polsce. Jesteśmy pismakami za kasę. Bo zarabiamy tak mało, że napiszemy wszystko. Albo przestaniemy pisać jak autor tego elaboratu. Cały czas pytają się mnie znajomi i rodzina: piszesz coś? Dumni byli widząc nazwisko dziecka czy znajomego nad artykułem. Nie piszę, bo bym nie przeżył. Nie zapłacił za kredyt, paliwo, ubrania jedzenie...za życie. Kto zarabia w tym zawodzie? Tylko jednostki. Pseudo opiniotwórcza garstka. Czy nam brakuje talentu? Nie. Brakuje uczciwego pracodawcy. Długo nie doczekamy się kolejnych rzetelnych dziennikarzy piszących tak, że będzie się chciało ich czytać...
I tylko nadredaktor Michnik się w zaciszu swego gabinetu uśmiecha czytając żale Staszewskiego i te tutaj komentarze. Panie Wojtku, naprawdę nie zdawał pan sobie sprawy z tego, że jest pan tylko mięsem armatnim na froncie walki ideologicznej, jaką środowisko lewicy laickiej rozpętało przeciwko wszystkiemu, co polskie? "Murzyn zrobił swoje, murzyn może odejść" chciałoby się powiedzieć. I proszę się nie łudzić, nikt w Agorze płakać po panu nie będzie, wdzięczności tam pan nie uświadczy.