Szanowny Użytkowniku,
Na naszych stronach używamy technologii, takich jak pliki cookie, które służą do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu.Przez dalsze aktywne korzystanie z naszego serwisu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych na zasadach określonych w polityce prywatności.Wyrażenie zgody jest dobrowolne a wyrażoną zgodę możesz w każdej chwili cofnąć.Można to zrobić poprzez zmianę ustawień przeglądarki lub opuszczenie serwisu (więcej).
Netflix szpieguje swoich widzów? Burza po jednym tweecie
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (15)
WASZE KOMENTARZE
Mylisz się. Akurat w telewizji naziemnej (bez różnicy, czy analogowej, czy cyfrowej) widz jest niewidzialny. Telewizja naziemna jest nadawana tylko w jedną stronę: od nadawcy do odbiorcy. W telewizji naziemnej nie ma żadnego kanału zwrotnego, dzięki któremu nadawca mógłby inwigilować swojego odbiorcę.
W telewizji satelitarnej jest podobnie - nadawca nie wie o tym, co robią odbiorcy. Chyba że dekoder jest podłączony do internetu, to wtedy teoretycznie byłaby możliwość inwigilacji (czy operator telewizji z niej skorzysta, to inna sprawa), ale podłączanie dekodera satelitarnego do internetu na razie nie jest niezbędne, żeby korzystać z usług telewizji satelitarnej. I właśnie dlatego na szeroką skalę jest zakrojony proceder wywożenia dekoderów nc+ czy Cyfrowego Polsatu za granicę i korzystanie z usług tych platform poza granicami Polski, co jest oczywiście draństwem i naruszeniem warunków umowy z platformą, ale platformy przymykają na to oko, bo nic z tym nie mogą zrobić. Nie mają pojęcia, gdzie abonent korzysta z ich sprzętu: w kraju czy za granicą, bo nie ma możliwości inwigilacji.
Dokładnie to samo jest w platformach cyfrowych czy kablówkach z kanałem zwrotnym. Dekoder dokładnie wie jakie przyciski wciskacie na pilocie, kiedy, co oglądacie, jak długo i może to zwrotnie słać (i śle) do analizy.
Nie ma w tym tweecie nic nadzwyczajnego... Nagle oburzenie, że ktoś monitoruje co się dzieje na jego własnym serwisie internetowym. Co innego, że komuś w Netflixie zachciało się o tym pisać...