No i bardzo dobrze, że obchodzą idiotyczne przepisy! Praktycznie na każdym markecie widzę ogłoszenia "Zatrudnię kasjerów" więc można powiedzieć, że w tej branży jest rynek pracownika i nikt nikogo nie zmusza do pracy w handlu. Poza tym nikt w handlu nie pracuje 7 dni w tygodniu - zwykła praca zmianowa, jakich wiele w innych branżach. Bardziej martwiłbym się o "dobrostan" pracowników w tych małych "rodzinnych" sklepach, które mogą robić w niedzielę i gdzie jest wyzysk i niepłacenie pensji na czas. W dużych sieciach jest mimo wszystko jakaś "kultura korpo" i jak się nawet zdarzy jakiś kierownik-psychopata to jest się do kogo poskarżyć i go szybko góra wyprostuje, bo im się nie opłaca duża rotacja pracowników i ew. smród.

Pracował kolega kiedyś w handlu? W niedzielę? Czy tylko bzdury pisze, bo przez całe lata 90. uczono, że jak dużo pracujesz to się dorobisz? Po 40 latach trzeba już wiedzieć: jak dużo pracujesz jako kasjer to nie dorobisz się niczego. I możesz pracować nawet w nocy. Albo do rzeczy:
1. O weekendy zawsze jest bitwa, ale w odwrotną stronę - kto ma mieć wolne. Jakoś pracownicy nie chcą pracować w weekendy, chętnie zamieniają się na wolny weekend i odliczają czas do momentu, aż będzie ich kolej na wolną niedzielę.
2. Pracodawcy wcale nie płacą 100% do pensji za weekendy - czasami za czerwone kartki, ale nie za weekendy.
3. W "zachodnich" krajach, gdzie życie płynie w sposób bardziej wydajny, ale także cywilizowany: sklepy są zamykane po 18:00. W Barcelonie w weekend ciężko kupić paczkę fajek, poza automatami z papierosami. W Berlinie sklepów spożywczych nie jest dużo, a wiele z nich to rodzinne butiki z mydłem i powidłem. Nie 1000 żabek w jednej dzielnicy. W Portugalii w weekendy zamykane są knajpy z najlepszymi recenzjami, te lokalne, bo ... właściciel ma weekend, obsługa także. O Włoszech już nie ma co pisać, bo tam duże sklepu są zamykane za dnia.
4. Ten kto ma wydać kasę i chce napędzić gospodarkę - i tak to zrobi. Kto ma wydać 10 zł, aby snuć się w niedzielę po Kauflandzie - nie napędza niczego.