Microsoft jest jednym z liderów w wyścigu po sztuczną inteligencję. Nadella bardzo mocno wierzy w narzędzia takie jak Copilot AI, które docelową mają ułatwić pracę, przyśpieszyć i generalnie sprawić, że będzie bardziej efektywna.
Oprócz rozmawiania na temat podcastów, zamiast ich słuchania szef Microsoftu przyznał, że korzysta z przynajmniej 10 agentów AI stworzonych przez Copilot Studio. Wykorzystuje je do podsumowywania i przygotowywania się do spotkań, podsumowania i odpowiadania na maile i wielu innych prac biurowych. Niewątpliwie chwaląc się tym, napędza rynek i pokazuje, że te narzędzia działają dobrze. Daje przykład nie tylko innym osobom na stanowiskach c-level, ale przede wszystkim milionom innych osób na świecie.
Również w Polsce nie brakuje znanych szefów czy dyrektorów, którzy chwalą się korzystaniem z AI w codziennej pracy. Jednym z takich przykładów jest Michał Sadowski z Brand24, który na swoim profilu na LinkedIn udostępnia wiele treści dotyczących wykorzystywania AI nie tylko w monitorowaniu marek, ale też rekrutacji czy, podobnie jak w przypadku Nadelli, codziennej, biurowej pracy.
Korzystanie z AI kojarzone jest z oszczędzaniem
Dlatego też szef Microsoftu rozwija sztuczną inteligencję w kierunku jej wydajności oraz zmniejszeniu kosztów jej działania (czego też oczekują udziałowcy). Dlatego 30 procent kodu pisanego w Microsoft pochodzi od AI (źródło: TechCrunch), co przekłada się na to, że firma w ramach cięć zwalnia najwięcej programistów (źródło: Bloomberg). Dlatego wiele osób, które obecnie korzystają z AI do codziennych prac biurowych czy administracyjnych również straci pracę. I to jest właśnie drugie dno chwalenia się przez CEO swoim korzystaniem z AI. Pod płaszczykiem ułatwienia życia, pracy czy optymalizacji procesów są nam wręczane wypowiedzenia.
Ale zejdźmy jeszcze poziom niżej! Większość pracy, którą wykonujemy to jednak praca zespołowa: komunikacja na Teams, maile, zdzwonki, konferencje wideo, wspólna praca przy projektach czy prezentacjach. To wymaga nie tylko wiedzy czy umiejętności technicznych, ale też empatii, czyli popularnie nazywanych kompetencji miękkich. A wszelkie korzystanie z AI i oszczędność, jaką oferuje, odbywa się kosztem właśnie tych elementów. Nie zwracamy uwagi na to jak nasi koledzy z zespołu zareagowali na nasz pomysł, czy ktoś dobrze się czuje z powierzonymi mu zadaniami i tak dalej. Finalnie marginalizowane są potrzeby, cechy oraz różnorodność poszczególnych osób. To z kolei będzie prowadziło do upadku całych projektów i dosłownie pożre oszczędności, które uzyskaliśmy dzięki stosowaniu AI.
Potrzebujemy czasu, aby zobaczyć, wyliczyć realny wpływ sztucznej inteligencji na naszą pracę, życie prywatne czy rozwój. W różnych sytuacjach, zawodach czy dziedzinach będzie on różny – czasem bilans zysków i strat wyjdzie na plus, czasem na minus.
Na LinkedIn bardzo żywe dyskusje odbywają się na temat czytania książek, głównie ich ilości na rok. Jednak gdy ktoś dołącza do takiej dyskusji i rekomenduje czytanie ich skrótów, przygotowanych przez AI to zazwyczaj spotyka się z ostrą krytyką. Czy zatem powinniśmy przyklaskiwać szefowi Microsoftu, że robi podobną rzecz z podcastami? Bo jeśli się myli w tej kwestii i nie zauważa, z czego ograbia go AI, to może też być w błędzie odnośnie innych aspektów wykorzystywania sztucznej inteligencji w życiu czy w pracy.










