SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

"Rzeczpospolita" przyznaje się do błędu: Pomyliliśmy się pisząc o trotylu

- Faktycznie, może za szybko, przedwcześnie, nie mając tych informacji, napisaliśmy, że to mógł być trotyl albo nitrogliceryna. To mogły być one, ale nie musiały - powiedział w radiowej "Jedynce" Tomasz Wróblewski, redaktor naczelny "Rzeczpospolitej".

- To chyba jest bardzo dobra wiadomość, że do tej pory nie stwierdzono obecności materiałów wybuchowych. Natomiast stwierdzono obecności wysokoenergetycznych zjonizowanych, jak się wyraził prokurator, składników. To sa analogiczne składniki do tych, które pojawiają się w tych materiałach wybuchowych. Faktycznie, może za szybko, przedwcześnie, nie mając tych informacji, napisaliśmy, że to mógł być trotyl albo nitrogliceryna. To mogły być one, ale nie musiały - przyznał Wróblewski.

Jak dodał, mimo wszystko prokurator pozostawił dziennikarzy i opinię publiczną z jeszcze wieloma pytaniami.

Po konferencji prokuratury redakcja „Rzeczpospolitej” wydała też oświadczenie w tej sprawie.

- Prokuratura wojskowa zapewnia, że nie wykryła na wraku rządowego Tupolewa w Smoleńsku śladów trotylu i nitrogliceryny. Nie może jednak wykluczyć obecności materiałów wybuchowych na pokładzie z uwagi na obecność wysokoenergetycznych zjonizowanych składników. Analogiczne do tych, które występują w materiałach wysokoenergetycznych, w tym materiałach wybuchowych. Pomyliliśmy się pisząc dziś o trotylu i nitroglicerynie. To mogły być te składniki, ale nie musiały. Aby ostatecznie przekonać się, czy to materiały wybuchowe, okazuje się, że potrzeba aż pół roku badań laboratoryjnych. Dopiero wtedy, czyli ponad trzy lata po katastrofie, mamy dowiedzieć się, czy doszło do eksplozji, czy nie.
 
Skoro to tylko cząstki zjonizowane, dlaczego od tygodnia prokuratura i rząd, choć o nich wiedzą, nie powiadomili opinii publicznej? Co w tej informacji było tak tajemniczego? Dlaczego wreszcie prokuratura nie dodała, że z Moskwy przywieziono jedynie odczyty a nie próbki tych materiałów. Czy badania będą polegały na sprawdzaniu odczytów, czy znowu na czekaniu na wyniki badań prowadzonych w Moskwie? Dlaczego wreszcie prokuratura  czekała z podaniem tych informacji do 13.30, w pocie czoła wypracowując staranie swoje stanowisko. Dlaczego dopiero teraz zbadano samolot nowoczesnym sprzętem pirotechnicznym, Rosjanie nie pozwalali, nie było ku temu woli politycznej? Dlaczego wcześniejsze badania ekspertów uznano za nie wystarczające? Na to pytanie prokurator również nie miał jednoznacznej odpowiedzi.
 
Wiemy natomiast, że na wraku odkryto coś, co może być śladem materiałów wybuchowych. To jest pewne. Niestety, nie dowiemy się szybko czy tak było. Co naszym zdaniem powinno być w obecnej sytuacji priorytetem zarówno komisji, prokuratury, jak i samego rządu. Pisząc to jeszcze raz podkreślamy, że bezzasadne pozostają teorie o prawdopodobnym wybuchu na pokładzie, ale też w kontekście mnożących się teorii spiskowych, niezrozumiała jest zwłoka i chomikowanie tak ważnych informacji. Które bez naszej publikacji pewnie przez wiele jeszcze miesięcy nie zostałyby ujawnione -
czytamy w oświadczeniu „Rzeczpospolitej”.

>>> „Dziennik Gazeta Prawna” i „Rzeczpospolita” ostro w dół, liderem „Fakt"

Tomasz Wróblewski: Po dwóch i pół roku nie ma odpowiedzi na kluczowe pytania from Opinie on Vimeo.

Jak podała wtorkowa “Rzeczpospolita” na wraku rządowego Tu-154M odkryto ślady materiałów wybuchowych. Do tej pory w oparciu o rosyjskie ekspertyzy, twierdzono, że takich substancji we wraku nie ma.

Gazeta ustaliła, że badania przeprowadzali przez miesiąc polscy prokuratorzy i biegli. Wrócili dwa tygodnie temu. Informację o tym, że prokuratura od kilkunastu dni zna wyniki ekspertyz, potwierdził gazecie prokurator generalny Andrzej Seremet.

"Rzeczpospolita" napisała, że polscy prokuratorzy pojechali do Smoleńska badać wrak, bo mieli wątpliwości co do rosyjskiej ekspertyzy pirotechnicznej. Nasi biegli odmówili podpisania ostatecznej opinii o przyczynach zgonu osób z pokładu samolotu bez dokładnego przebadania wraku.

Do Smoleńska wraz ze śledczymi pojechali biegli pirotechnicy z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego oraz Centralnego Biura Śledczego.

Dziennik podał, że już pierwsze próbki, zarówno z wnętrza samolotu, jak i poszycia skrzydła maszyny, dały wynik pozytywny. Urządzenia wykazały między innymi, że aż na 30 fotelach lotniczych znajdują się ślady trotylu oraz nitrogliceryny. Substancje te znaleziono również na śródpłaciu samolotu, w miejscu łączenia kadłuba ze skrzydłem. Było ich tyle, że jedno z urządzeń wyczerpało skalę.

Dołącz do dyskusji: "Rzeczpospolita" przyznaje się do błędu: Pomyliliśmy się pisząc o trotylu

44 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Dziennikarska hiena
Minęły dwie godziny od tego oświadczenia i Wróblewski nadal jest naczelnym?
0 0
odpowiedź
User
Biba
Jest i będzie. Gdyż żyjemy w państwie prawa i wolności słowa...
0 0
odpowiedź
User
liupińska
jaaasne...."błąd"
0 0
odpowiedź