SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Promowanie scamu w influencer marketingu. „W tej branży ludzie wolą zarabiać hajs niż zachować godność”

Oferowanie fanom przez influencerów scamu, czyli na przykład podróbek i wątpliwej jakości produktów po zawyżonej cenie, wzbudza oburzenie i zapowiedź akcji odwetowych w polskim środowisku youtuberskim. Niektórzy chcą karać za świadome podejmowanie podejrzanej współpracy przez gwiazdy internetu. Jak tłumaczą udział w niej swoich podopiecznych agencje reprezentujące influencerów?

Krytyczny stosunek do zarabiania przez influencerów za wszelką cenę i podejmowania rozmaitych „współprac” zaczął pojawiać się w filmikach znanych youtuberów po aferze z podróbkami słuchawek AirPods. Podejrzanym dropshippingiem, jako pierwszy zainteresował się youtuber Revo, który poświęcił mu kilka materiałów na swoim kanale.

Przy czym sam dropshopping oznacza tylko to, że sklep internetowy nie ma własnego towaru i własnych magazynów, tylko współpracuje z zewnętrzną firmą, która realizuje przekazane jej zamówienia. Natomiast scam to oszustwo polegające na wzbudzeniu czyjegoś zaufania, a następnie wykorzystaniu go do wyłudzenia pieniędzy.

Każdy lubi zarabiać. A internet zapomni

- Od pewnego czasu influencerzy coraz częściej reklamują przeróżne scamy - zauważył na swoim kanale Wataha Sylwester Wardęga. - Zdarzają się dropshoppingi z AliExpress czy reklamy produktów, które działanie nie jest zgodne z tym, które influencerzy obiecywali - przestrzegał. - W tej branży ludzie wolą zarabiać hajs niż zachować godność. Nieważne jaki chłam twórca reklamuje i tak jego fani o tym zapomną. Większość nawet nie przeprasza - zauważył.  

Ta współpraca nadal odbija się echem w polskim światem influencerów, choć miała miejsce rok temu. Chodziło o zakrojoną na dużą skalę akcję promowania przez czołowych polskich influencerów HypePodsów, czyli słuchawek, które miały być budżetowym zamiennikiem pożądanych, ale drogich AirPodsów od firmy Apple.

Słuchawki reklamowało wielu popularnych influencerów, na przykład członkowie Ekipy czy Teamu X w tym Natsu oraz Dubiel, Mixer, Mini Majk i Fagata. „Tańsza alternatywa dla AirPodsów, zwykle kosztują 599 zł, na stronie 249 zł a z moim kodem kupicie je za 129 zł” – brzmiały zachęty internetowych idoli. Tak naprawdę były warte ok. 30 zł.

Jako pierwszy sprawę opisał znany youtuber Revo, który podkreślił, że w tej promocji najbardziej znacząca była skala, bo zaangażowano do niej ogromną liczbę influencerów. Scamerzy wcisnęli chiński model tanich słuchawek, a po zebraniu puli zamówień sklep zniknął bez obsługi gwarancji, zwrotów czy  reklamacji. - To łatwy hajs. Ale czy warto dla tych pieniędzy ryzykować cały swój wizerunek i wystawiać na próbę zaufanie fanów? Tym bardziej, że chodziło o znanych influencerów. Skoki na kasę trwają w najlepsze – grzmiał Revo.

Zdaniem Michała Kuśmierza, head of strategy w agencji DDOB, promocja podróbek AirPods to nie pierwsza, ale zdecydowanie najgłośniejsza scamowa akcja u polskich influencerów. - Wynika to ze skali działań i zaangażowania topowych twórców. Zadziałał tu efekt domina - gdy influencerzy wzajemnie dostrzegali u siebie publikacje, wierzyli, że poprzedni twórca odpowiednio zweryfikował jakość, a zleceniodawca był wystarczająco wiarygodny. Finalnie, nawet jeśli wybrani twórcy otrzymali wynagrodzenie, to produkt nie docierał do konsumentów – mówi ekspert.

Koniec ery scamu

Usilne promowanie scamu, szkodzenie swoim fanom i brak odwagi, by za takie „krzywe akcje”, przeprosić, zarzucił influencerom także inny znany internetowy celebryta, Sylwester Wardęga. - Każdy z influencerów zarobił na tej promocji od kilku do kilkunastu tysięcy. Kogo obchodzi, że jakiś dzieciak wydał na scam swoje kieszonkowe - oburza się youtuber przypominając, że materiały promowane w ich kanałach internetowych oglądają często dzieci w wieku 8-12 lat.

Wardęga przekonuje, że youtuberom nie opłaca się przepraszać, bo wtedy fani dowiadują się o niechlubnych promocjach swoich ulubieńców. Za to niektóre gwiazdy internetu nie tylko nie przeprosiły, ale kontynuowały promocję scamu. Na przykład w postaci proszku z węglem aktywnym do wybielenia zębów wartego 8 zł a sprzedawanego po 180 zł za tubkę. Reklamowały go takie idolki młodych ludzi jak Natsu, Ola Nowak, Julia Kostera czy Wersow.

Prowadzący kanał Wataha nie poprzestał na krytyce zjawiska i postanowił zakończyć erę oszukańczych promocji zapowiadając akcję odwetową. W jego opinii „teraz w większości się istnieje w internecie, by robić hajs”, dlatego „należy uderzyć w to, na czym im zależy, czyli na pieniądzach, współpracach, dobrych relacjach z reklamodawcami”. - Jeśli stracą współpracę z większymi markami, to zaczną skrupulatnie sprawdzać oferty - grzmiał youtuber.

Powstał serwer Discord Watahy, który ma służyć zaplanowanym i skoncentrowanym akcjom. Jeśli twórca zareklamuje scam, ale będzie przepraszał, nie powtórzy tego i zrekompensuje straty internautom, to zostawi go w spokoju. W przeciwnym razie zapowiada konsekwencje: - Będziemy bojkotować w mediach marki, które podejmą współpracę ze scamerem. Doprowadzimy do zerwania współpracy.  

Michał Kuśmierz ma co do ruchów youtubera mieszane odczucia. - Z jednej strony doceniam chęć poprawy standardów reklamowych. Proceder scamów funkcjonuje dobre kilkanaście miesięcy. Skala problemu pokazuje, że rynek potrzebuje „strażników” patrzących influencerom na ręce i  w razie potrzeby upominających za szerzenie negatywnych postaw. Ich obecność skłoni do dbałości o dobór potencjalnych współprac – mówi w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

Z drugiej strony uważa, że Sylwester Wardęga, choć opiera na faktach, podaje je w dość dosadnej formie. - To pożywka dla Watahy, grupy fanów Wardęgi, składającej się częściowo z osób, którym nie chodzi o ideę, a o przyzwolenie na atakowanie nielubianych twórców. Nie jestem przekonany, że Sylwester jest w stanie zachować w swojej grupie kulturę i nie dopuścić do hejtu na konkretnych twórcach - dodaje.

Wardęga zaznacza, że na promowaniu produktów zarabiają i influencerzy i ich agencje. - W agencji pracuje kilkadziesiąt osób z doświadczeniem a scam było czuć na odległość – zżyma się youtuber.

Agencje tłumaczą udział w scamie: Posypaliśmy głowę popiołem

Marek Myślicki, PR & strategic partnerships director w GetHero,  agencji reprezentującej Ekipę, w tym influencerów zamieszanych w aferę z HypePodsami,  tłumaczy, że wśród ponad 600 współprac, które agencja realizowała z markami w zeszłym roku, zdarzył się ten jeden przypadek. Współpracy, która przeszła weryfikację a dopiero później okazała się scamem obliczonym na oszukanie zarówno potencjalnych klientów, influencerów, jak i agencji.

- Pomimo dostarczenia próbek oraz dodatkowego anonimowego zamówienia przez nas produktu, porównania do dostępnych w sieciach handlowych słuchawek z podobnego przedziału cenowego, wielokrotnych rozmów wideo z polskim pracownikiem firmy i weryfikacji finansowej, firma ta okazała się nieuczciwa. To i jeszcze jedno przykre doświadczenie, spowodowały, że posypaliśmy głowę popiołem, przeprosiliśmy i przyznaliśmy się do błędów w weryfikacji, ale też wyciągnęliśmy bardzo dużą lekcję z tego wydarzenia – przyznaje.

Myślicki dodaje, że agencja ma teraz świadomość skali tego zjawiska i do weryfikacji nowych klientów i podejmowania z nimi współprac podchodzi ostrożnie. Zauważa, że agencji, które dały się nabrać na współpracę z tą firmą jest więcej.

- Niestety nie każda z tych agencji czuje podobny wstyd jak my. Niepokoją mnie przypadki, gdy jeden z youtuberów omawiających ten scam w swoim wideo, wzywany jest do usunięcia go z sieci przez jedną z wymienionych w nim agencji i jej kancelarię adwokacką. To nie jest droga do walki ze scamami. Należy uszczelnić procesy, a nie walczyć z osobami, które to nagłaśniają – podkreśla.

Jego zdaniem to środowisko, ale przede wszystkim agencje muszą stać na straży weryfikacji nieuczciwych podmiotów, bo są pierwszą linią obrony w takich sytuacjach. - W ramach IAB działa już grupa robocza, której na celu jest uregulowanie rynku influencer marketingu, a sami jako pracownicy największych agencji powołaliśmy nieformalną grupę ostrzegającą siebie nawzajem przed firmami, które budzą choćby nasze najmniejsze podejrzenia - dodaje.

Adam Bąk , PR manager w Spotlight Agency, która reprezentuje z kolei influencerów z Teamu X, też uwikłanych w promocję scamu, przyznaje, że z firmą HypePods jego agencja współpracowała kilka miesięcy.

- Zweryfikowaliśmy markę, nasi influencerzy i accounci dostali produkt do testów. Spełnił on ich oczekiwania, jeśli chodzi o słuchawki bezprzewodowe w tym przedziale cenowym, w związku z czym podpisaliśmy z firmą umowę i zrealizowaliśmy zakontraktowaną kampanię – opowiada. Bąk jest zdania, że fani twórców agencji Spotlight otrzymywali zamówione słuchawki w terminie. - Widzieliśmy zdjęcia w mediach społecznościowych z tymi produktami, nasze relacje z klientem również były dobre.

Bąk mówi, że dopiero kilka miesięcy po zakończeniu współpracy z jego agencją i po działaniach z innymi podmiotami na rynku influencer marketingu, bo firma HypePods pracowała z wszystkimi dużymi agencjami w Polsce, marka zawiesiła działalność i "zniknęła" z rynku, usunęła swoją stronę internetową oraz profile w social media, a kontakt z jej przedstawicielami kompletnie się urwał. - Dlatego podjęliśmy decyzję, że zwrócimy pieniądze wszystkim osobom, które dokonały zakupu HypePods z polecenia naszego influencera, a ostatecznie go nie otrzymały - tłumaczy.

Kamil Bolek, szef marketingu LTTM, CMO i członek zarządu agencji mającej pod skrzydłami wielu influencerów nie kryje, że jego agencja też padła ofiarą oszustwa ze strony HypePods.

- Klient do tej pory nie zapłacił za zrealizowane usługi i mimo uruchomionego procesu windykacji, nie jesteśmy aktualnie w stanie skontaktować się ze zleceniodawcą –tłumaczy.  Zaznacza, że firma od początku wzbudziła podejrzenia, dlatego przed podjęciem współpracy uruchomiono proces weryfikacji. - Niestety, tak jak nasi twórcy, zostaliśmy przez klienta wielokrotnie wprowadzeni w błąd, wiele odpowiedzi na nasze pytania było nieprawdziwych i w wielu kwestiach zostaliśmy po prostu oszukani – uważa.

Podkreśla, że jego agencja buduje branżę influencer marketingu w Polsce od 7 lat i zdaje sobie sprawę, że zaufanie odbiorców to najważniejszy kapitał internetowego twórcy. - Dlatego przepraszamy, zarówno wszystkich twórców, których współpracę w tej kampanii koordynowaliśmy, jak i ich widzów. Po tej sytuacji rozpoczęliśmy prace nad zdecydowanie bardziej skrupulatnym procesem weryfikacji kontrahentów i zleceniodawców, aby nie dopuścić do podobnych sytuacji w przyszłości.

Nagłośnienie i piętnowanie tak, ale nie akcje odwetowe

Marek Myślicki,  zauważa, że zjawisko scamu i współpracy influencerów z takimi podmiotami niesie ze sobą kolejne ryzyko. -  Jestem bardzo wdzięczy kanałom, które nagłaśniają takie sprawy, ale jestem jednak daleki od legitymizowania wymierzania przez nich sprawiedliwości rękami swoich widzów – zaznacza.

W jego opinii media, w tym również YouTube, służą do informowania, ale organami wymierzającymi karę powinny być sformalizowane instytucje i sądy. Środowisko influencerów i agencji, może piętnować takie zachowania i je nagłaśniać. Dzięki nagłośnieniu tej sprawy i wskazaniu konkretnych przypadków, opinia publiczna i widzowie sami będą w stanie wyrobić sobie zdanie na temat tego zjawiska i ocenić potencjalne zagrożenia. Ale w sytuacji, gdy do działań „odwetowych” inspirowani są bardzo młodzi ludzie, jest to równoznaczne z innym zagrożeniem.

- System wartości młodych ludzi nie potrafi rozgraniczyć napiętnowania od wymierzenia kary. Często ich reakcja nie ogranicza się do komentarzy czy wiadomości z fejkowych kont na platformach społecznościowych wymierzonych w marki, które po jakimś czasie zdecydowały się na współpracę z influencerem, który przyznał się i przeprosił za to, że kiedyś nieświadomie czy świadomie promował scam – mówi.

- Otrzymujemy sygnały ze szkół i od rodziców, że zaczyna przeradzać się to groźby czy fizyczne atakowanie osób, które np. pozostały fanami wyżej wymienionych influencerów, bądź identyfikują się z nimi ze względu na twórczość, a nie współpracę, jakie się podejmują czy marki, jakie promują - zdradza.

Jego zdaniem odpowiedzialność leży po każdej ze stron, a umysł młodego człowieka chodzącego do podstawówki bardzo łatwo zmanipulować. - Chcemy ograniczenia zjawiska scamów i tego typu współpracy, ale nie odbędzie się to przez budowanie konfliktów, tylko przez dialog i wspólną pracę nad podwyższeniem jakości oferowanych przez wszystkich usług – agencje czy influencerów, ponieważ w innym wypadku zawsze ucierpią na tym fani i widzowie - apeluje Marek Myślicki.

Scamerzy są coraz przebieglejsi

Kamil Bolek zapewnia, że jego agencja weryfikuje wszystkich nowych zleceniodawców i zawsze pracuje w oparciu o profesjonalne umowy. - Jeśli cokolwiek wzbudza nasze podejrzenia, robimy pogłębiony research, zadajemy szereg pytań, by rozwiać wszelkie pojawiające się wątpliwości, prosimy też o próbki produktów do testów - zarówno dla nas, jak i dla influencerów – mówi.

- Niestety, przykład HypePods pokazał, że przy złej woli kontrahenta - nawet takie systemy bywają zawodne, dlatego pracujemy nad dodatkowymi procesami, doszkalamy naszych pracowników oraz edukujemy twórców. W tym wypadku zostaliśmy po prostu oszukani i niestety, mimo podjętych kroków, padliśmy ofiarą oszustwa, a za zrealizowane świadczenia klient do dziś nie zapłacił.

Adam Bąk też zaznacza, że agencja stara się dbać o to, aby produkty, które reklamują jej influencerzy, były zgodne z opisem i godne polecenia.  – Firmy, które je oferują są weryfikowane przez naszych accountów i radców prawnych. Sprawdzane są szczegóły formalne, takie jak wpis do KRS czy CEiDG, czas istnienia firmy na rynku, a w przypadku sklepów internetowych czy mają regulamin zgodny z obowiązującym prawem oraz politykę prywatności. Od pewnego czasu weryfikujemy także pochodzenie firmy oraz miejsce produkcji – tłumaczy.

Bąk dodaje, że w każdym miesiącu na tym etapie odmawia dalszych negocjacji kilkudziesięciu firmom. Jeśli agencja nie znała wcześniej danych produktów, to jej influencer, a często również jego manager, otrzymuje je do przetestowania.

- Ostateczną decyzję o nawiązaniu współpracy i podpisaniu kontraktu podejmujemy tylko wtedy, jeżeli uznają oni, że produkt jest nie dość, że zgodny z opisem, to jeszcze spełnia ich oczekiwania i czuje, że może polecić go innym. Ostatnie sytuacje zmotywowały nas do tego, by wprowadzić jeszcze więcej działań, mających na celu weryfikację ofert reklamowych – przyznaje Adam Bąk.

Wtóruje mu Marek Myślicki z GetHero, agencji reprezentującej Ekipę. - Każdy nowy klient jest przez nas weryfikowany. Sprawdzamy strony firmowe, profile oraz adresy z których wysyłane są zapytania. Następnie staramy się sprawdzić tożsamość pracowników kontaktujących się z nami oraz wypłacalność i dane finansowe wymagając każdorazowo przedpłaty na konto – wymienia.

W ich zgodnej opinii firmy scamerskie stosują sztuczki i stają się coraz przebieglejsze - tworzą fejkowe konta pracowników, powstrzymują się z pokazywaniem „promocji” na stronie na etapie briefowania, wysyłają wyższej jakości próbki i produkty w pierwszych dniach współpracy czy też próbują posługiwać się fałszywymi certyfikatami, których weryfikacja zajmuje czasem długie tygodnie.

Zjawisko scamu to nie tylko problem polskiego rynku

Przedstawiciel Spotlight Agency ma poczucie, że liczba scamów w internecie jest coraz większym problemem.  - Jeszcze dwa lata temu otrzymywaliśmy niewiele briefów od takich firm, a jak już się pojawiały, bardzo łatwo było je zidentyfikować. W ostatnich miesiącach widzimy jednak duże nasilenie w tym obszarze. Kilkadziesiąt firm miesięcznie, zgłaszających się do nas w sprawie współpracy, nie przechodzi pierwszej weryfikacji pod względem formalno-prawnym – zdradza Adam Bąk.

Marek Myślicki z GetHero uważa, że zjawisko scamów jest obecne na całym świecie, a jego największa fala przetacza się przez różne kraje. Jednym z nich była Hiszpania, obecnie jest to Polska, bo scamerzy odkryli, że zarówno agencje, influencerzy oraz sami użytkownicy social mediów nie są przygotowani, by się przed nimi bronić.  - Influencer marketing to naturalna platforma do promocji młodych produktów opierających swoją dystrybucję wyłącznie o e-commerce  i scamerzy starają się to wykorzystać – komentuje.

W roku 2020 przez agencję GetHero przeszło ponad 1500 zapytań o współpracę, w tym co najmniej kilkanaście zostało odrzuconych właśnie dlatego, że okazywały się scamem.

– W tym roku zapytań ze strony nieuczciwych podmiotów jest zdecydowanie więcej, pojawiają się praktycznie w każdym tygodniu i niektóre kosztują nas wiele godzin pracy, aby móc je zweryfikować. Do połowy roku takich zapytań otrzymaliśmy co najmniej kilkadziesiąt. Z samego segmentu słuchawek było ich kilkanaście, a marki które próbowały nas do siebie przekonać to Soundpods, Liberty Play, Move Play, Listenity, Dypods czy Voze. Wszystkie oczywiście odrzuciliśmy – zapewnia Myślicki.

Inaczej uważa Kamil Bolek z LTTM, bo jego zdaniem skala tego zjawiska, szczególnie wśród profesjonalnych twórców, jest znikoma. - Realizujemy ok. 2600 współprac na linii marka-influencer rocznie, a na przestrzeni ponad 7 lat odnotowaliśmy zaledwie kilka takich przypadków lub potencjalnych prób oszustwa. Niemniej, to bardzo istotny problem i robimy wszystko, żeby taka sytuacja nie mogła powtórzyć się w przyszłości - zapewnia.

Michał Kuśmierz,  Head of Strategy w Agencji DDOB tez obserwuje sytuację i ma poczucie, że skala problemu zmniejsza się. Jego zdaniem influencerzy będą rozsądniej selekcjonowali propozycje współpracy, natomiast marki będą wymagały od agencji większego zwracania uwagi na poprzednie współprace twórców rekomendowanych do kampanii.

Branża zyska, bo influencerzy zweryfikują swoją wartość

Kuśmierz dostrzega problem na dwóch poziomach. Przede wszystkim zauważa, że influencerzy w ostatnim czasie coraz śmielej wchodzili w tego typu współprace, nie biorąc pod uwagę ewentualnych negatywnych konsekwencji w postaci utraconego zaufania. - Wiarygodność i szczerość leżą u podstaw influencer marketingu, a tych wartości zabrakło u twórców podejmujących się udziału w szemranych kampaniach – mówi.

Z grona twórców mających minimum 100 000 followersów na Instagramie, naliczył przynajmniej dwudziestu promujących scam. Z twórców mających powyżej 1 000 000 followersów, do kupna scamu zachęcało minimum dziesięciu.

- Mówimy więc o potężnej sile rażenia, która regularnie oddziaływała na zachowania potencjalnych konsumentów. Wątpliwe jest jednak nie tylko zachowanie poszczególnych twórców. Problem widzę też w działaniach niektórych agencji managementowych obsługujących kampanie reklamowe. Zamiast weryfikować i przestrzegać przed zagrożeniem, wręcz zachęcały do nawiązywania współpracy, narażając siebie i twórców na straty wizerunkowe – komentuje ekspert.

Ma jednak poczucie, że skala problemu się zmniejsza. Jego zdaniem influencerzy będą rozsądniej selekcjonować propozycje współpracy, natomiast marki będą wymagały od agencji większego zwracania uwagi na poprzednie współprace twórców rekomendowanych do kampanii.

Michał Kuśmierz uważa, że utrata zaufania i wiarygodności w oczach odbiorców będzie przejściowa.  - Internet po pewnym czasie zapomni. Oczywiście, o ile twórcy nie będą powielać negatywnych postaw. Agencje będą musiały obserwować discordowy kanał Watahy – grupy fanów Sylwestra Wardęgi, gdzie zgłaszają twórców, którzy promowali scam i za to nie przeprosili, a następnie komentują post reklamowy wpisując np. „Dlaczego podejmujecie współpracę z osobą promującą scam?”

Jego zdaniem cała sytuacja wpłynie negatywnie na cele firm, które nie były świadome z kim nawiązały współprace. - Influencer marketing nadal jednak działa i ma dużą moc, dlatego marki nie zrezygnują z niego na stałe. Będą jednak wymagać dokładniejszego researchu, by unikać osób, które w przeszłości brały udział we wprowadzających w błąd kampaniach – dodaje ekspert.

W nagłośnieniu afer ze scamami widzi jednak więcej korzyści. - Wierzę, że influencerzy będą odpowiedzialniej podchodzili do składanych im propozycji. Zanim zdecydują się na nawiązanie współpracy odpowiednio zweryfikują potencjalnego klienta. Uważam, że branża zyska, ponieważ rynek sam wywinduje osoby, w które warto zainwestować, biorąc pod uwagę higienę współpracy. Po pewnym czasie marki mogą chętniej podejmować współpracę z twórcami, gdy zobaczą, że w społeczności influencerów zwraca się większą uwagę na jakość. Twórcy, którzy nie podchodzą do tego w należyty sposób, mogą być wykluczani – przekonuje ekspert.

Saszan: Afery ze scamem obnażają management

Saszan, wokalistka i influencerka zaznacza, że podchodzi do współprac wyjątkowo ostrożnie, ale i jej zdarzyło się zaliczyć wpadkę, czyli współpracę z marką HypePods.

- Nie pojawiłam się w materiałach youtuberów, ponieważ szybko zorientowałam się, że coś jest nie tak. Mam bardzo dobry kontakt z fanami i zareagowałam od razu, gdy tylko zaczęli zgłaszać mi nieprawidłowości podczas prób zwrotu czy reklamacji. Mimo, że firma zapewniała mnie, że odpowiada na wszystkie maile, w rzeczywistości nie było z nimi kontaktu. Ogłosiłam na Instastory i grupie na Facebooku, że zwrócę pieniądze każdej osobie, która chce zwrócić słuchawki i tak też zrobiłam - opowiada.

Influencerka zaznacza, że przez wiele lat budowała zaufanie swojej publiczności i żadne pieniądze nie są warte jego utraty. - Poprosiłam markę o usunięcie mnie ze wszystkich materiałów promocyjnych na Instagramie już rok temu. Z perspektywy czasu uważam, że udział tylu znanych twarzy w kampaniach scamerskich obnaża management i agencje, które zajmują się nami – twórcami – mówi Saszan.

Przypomina, że od każdej tego typu współpracy menedżer otrzymuje solidny procent. - Ufam, że sprawdzi ofertę i załatwi rzetelnie formalne sprawy, ale jak widać nie do końca przekłada się to na rzeczywistość. W moim przypadku była to jednorazowa sytuacja. Ani wcześniej, ani później nie podjęłam się współpracy z nieznaną marką. Była to ogromna nauczka na przyszłość. Czy dla innych twórców również? To się okaże - oświadcza.

Dołącz do dyskusji: Promowanie scamu w influencer marketingu. „W tej branży ludzie wolą zarabiać hajs niż zachować godność”

11 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
?Farek
scamerzy odkryli, że zarówno agencje, influencerzy oraz sami użytkownicy social mediów nie są przygotowani, by się przed nimi bronić


Ach ci głupi użytkownicy, ci durni internauci, to oni są wszystkiemu winni! A pomyśleliście, że wystarczy oznaczyć przekaz reklamowy słowem REKLAMA, by zdjąć z siebie dużą część odpowiedzialności? Oczywiście, że pomyśleliście, tylko że tego nie zrobicie dopóki ktoś wam nie przywali milionowej kary, bo napis REKLAMA obniża sprzedaż co najmniej o dwie trzecie. Chciwi, źli ludzie.
0 0
odpowiedź
User
dziwna gramatyka
”Promowanie scamu w influencer marketingu” - po jakiemu to?
0 0
odpowiedź
User
Ernesto
Reklama to mało, powinno być oznaczone kto i dla kogo owy produkt reklamuję. Influencer X dla firmy Y produkt Z. Odbiorca ma prawo wiedzieć co konkretnie jest reklamowane, przez kogo i dla kogo.
A to mogą być "gacie" marki X, napój marki Y i tusz czy telefon od firmy Z. I w jednym filmie, zdjęciu, relacji tych reklam może być w jednym czasie kilka. Kolejna kwestia to sprawa rozliczeń bo przecież nie zawsze chodzi o przelew. A pamiętamy, że odbiorcami są wszyscy, w tym dzieci, do których te treści też trafiają. Kup energetyka, no kup! I taki 12-14 latek biega z energetykiem! Ach...jak to dobrze, że Szewińska czy Deyna nie znali takich napojów ;)
0 0
odpowiedź