SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Andrzej Muszyński: Nie chcieliśmy produkcji pokazujących świat ogarnięty epidemią

- W produkcjach, które tego nie wymagały, sceny bliskości redukowało się w pierwszej kolejności. Podobnie zresztą, jak sceny z dużą ilością statystów. Logistyka produkcji w covidowym szaleństwie jest trudna - o produkcjach w czasie epidemii mówi w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Andrzej Muszyński, prezes ATM Grupy.

Andrzej Muszyński, prezes ATM Grupy, fot. Jacek Poremba / materiały prasowe Andrzej Muszyński, prezes ATM Grupy,  fot. Jacek Poremba / materiały prasowe

Rok temu na platformie Netflix pojawił się serial sensacyjny „W głębi lasu”. Za jego produkcję odpowiadała ATM Grupa. Pod koniec marca br. Netflix zapowiedział, że szykuje premierę kolejnego serialu na podstawie prozy Harlana Cobena. "Zachowaj spokój" ma mieć sześć odcinków, a serial znowu produkuje dla platformy ATM. Premiera w drugiej połowie 2022 roku.

ATM we współpracy z HBO odpowiadało także za produkcję serialu „Wataha”. Andrzej Muszyński był m.in. producentem nadzorujący serialu „Wataha" oraz producentem wykonawczym serialu „W głębi lasu".


Jak pandemia wpłynęła na produkcję ATM Grupy? Z nerwowością przyglądaliście się ogłoszeniom o ostatnich lockdownach?

Andrzej Muszyński, prezes ATM Grupy: Najbardziej we znaki dał nam się pierwszy lockdown, bo produkcje wstrzymaliśmy niemal z dnia na dzień i w konsekwencji wiosenne sezony seriali telewizyjnych zostały skrócone. Efekt zaskoczenia spowodował realne straty.
Teraz zarządzenia rządowe dotykają nas już w niewielkim stopniu. Za to musimy się mierzyć z zachorowaniami, które pojawiają się na planach, co wymaga przerwania procesu produkcyjnego na czas kwarantanny.To nieprzewidywalny element, nawet przy naszych zabezpieczeniach.Takich sytuacji po prostu nie uda się uniknąć, więc wliczamy je teraz w ryzyko produkcji.

Ile było takich przypadków zachorowań na planach?

Na około 30 produkcji tych przypadków było kilkanaście.

Czy pandemia w jakiś sposób zmodyfikowała pomysły na telewizyjną i filmową produkcję?

Opowiadanie o pandemii w serialu czy filmie, pokazywanie rzeczywistości w maseczkach, moim zdaniem miałoby małe szanse na sukces. Myślę, że gdy wszystko wróci do normy, nie bardzo będziemy chcieli takie rzeczy oglądać. Raczej pójdziemy w kierunku eskapistycznej rozrywki, aby się od tych wspomnień oderwać. Dlatego nie chcieliśmy wymyślać czegoś, co pokazywałoby świat ogarnięty epidemią. Za to zrealizowaliśmy, na przykład, pokazywany w Onecie cykl koncertów „Męskie Granie #wdomu” dla Żywca.Dzięki nowoczesnej technologii i kreatywności naszych ludzi, odwiedziliśmy w domach kultowych artystów, którzy zagrali domowe koncerty.To było fajne, pozytywne doświadczenie zarówno dla widzów, jak i twórców. Przygotowaliśmy też kilka projektów, które można było realizować w miarę bezpiecznie, gdyby sytuacja pandemiczna stała się jeszcze bardziej dramatyczna. To projekty z małą obsadą, do zrealizowania na jednej hali zdjęciowej, oparte na mocnym pomyśle fabularnym. Na szczęście, nie byliśmy zmuszeni aż tak się zamykać. Za to musieliśmy,na przykład, z powodu zagrożeń epidemicznych, przenieść realizację jednego programu z RPA do Polski.

A czy w ciągu ostatniego roku realizowaliście jakieś materiały poza Polską?

Nie. Produkcje, które mieliśmy realizować jako serwis dla zagranicznych kontrahentów, też zostały wycofane. Z jednej strony, było ryzyko zakażenia, a z drugiej –zaskoczenia niespodziewanym lockdownem. Od roku w pewnym sensie zarządzamy ryzykiem. Zdecydowaliśmy się na zawieszenie jednej produkcji filmowej i przesunięcie realizacji drugiej. Głównym powodem było, oczywiście, zamknięcie kin. Teraz to nie są projekty, z którymi się spieszymy.

Jedną z tych produkcji była komedia romantyczna, gdzie pojawił się problem nagrywania scen bliskości czy pocałunków. W ogóle takie sceny są teraz nagrywane?

Są, ale ograniczamy je do minimum. Zdradzając trochę produkcyjnej kuchni – w takich sytuacjach staramy się szukać nawet par aktorskich, które na co dzień są razem. Ale przyznaję, że w produkcjach, które tego nie wymagały, sceny bliskości redukowało się w pierwszej kolejności. Podobnie zresztą, jak sceny z dużą ilością statystów. Logistyka produkcji w covidowym szaleństwie jest trudna. Podziwiam kierowników produkcji, ekipy i twórców, ale szczególne podziękowania należą się aktorom. Bo to oni są najbardziej narażeni na planach filmowych. Wszycy dookoła noszą maseczki, rękawiczki, a oni nie mogą – bo grają.Gdy wylała się fala hejtu na aktorów, którzy zaszczepili się jako pierwsi, a głównie były to jednak osoby ze starszego pokolenia, chyba niewielu krytyków wzięło pod uwagę, że oni rzeczywiście ryzykują, grając w filmie czy teatrze, dostarczając nam rozrywki i emocji. Aktorów nie da się, niestety, w pełni zabezpieczyć. Warto o tym pamiętać.

Zrealizowaliście dla Netflixa serial „W głębi lasu”. Może pan powiedzieć, jaki procent wszystkich waszych realizacji, stanowią dziś produkcje dla serwisów vod?

To raczej będzie trudne, ze względu na poufność,ale mogę powiedzieć, że jest to trend rosnący. Serwisy streamingowe są przyszłością branży audiowizualnej. Do tej kategorii coraz częściej przenoszą się też nadawcy tradycyjni. Nasza strategia jest taka, że chcemy być dla wszystkich nowych graczy pierwszym kontaktem, solidnym partnerem jeśli chodzi o serwis, wynajem, jak i produkcję. To nam się udaje, ale jeszcze ważniejsze jest to, że po pierwszym doświadczeniu nasi partnerzy wracają. Naturalne jest, że wchodząc na nowy rynek starają się robić szerokie rozeznanie, a potem wybrać kogoś, z kim zwiążą się na dłużej. Dlatego bardzo się cieszę, że realizujemy już drugi projekt z Netflixem – serial na podstawie powieści Harlana Cobena „Zachowaj spokój”. Gdy nasza produkcja trafia na platformę, taką jak Netflix, lub do międzynarodowej dystrybucji, jak w przypadku „Watahy”, wypływamy na wody międzynarodowe. Ważne jest, żeby potem wykorzystać to marketingowo.

Czyli jak?

Skoro widzom w Ameryce Południowej spodobało się „W głębi lasu”, to gdy pojawi się kolejny serial na podstawieCobena, zrealizowany przez to samo studio produkcyjne,w sposób naturalny będą chcieli go obejrzeć. Jeśli „Wataha” jest do obejrzenia w serwisie VOD w Wielkiej Brytanii, to nie musimy nikogo przekonywać o swojej wiarygodności.

Wkrótce w Polsce zadebiutuje HBO Max, ma się pojawić także Disney+. Liczy pan, że ATM Grupa skorzysta na tym wyścigu i pojawi się więcej zamówień na produkcje?

Wydaje mi się, że to będzie ekscytujący czas dla producentów. W ostatnich latach pracowaliśmy nad rozszerzeniem naszego portfolio klientów zagranicznych. Produkowaliśmy więc dla Sony, Foxa, CBS, Discovery, A+E Networks czy Viacom. Nawet jeśli nie były to duże produkcje, dzięki nim staliśmy się znanym partnerem – rozpoznawalnym w międzynarodowych strukturach. Z kolei nasze ekipy, prawnicy i służby finansowe przyzwyczaiły się do międzynarodowych standardów korporacyjnych. To solidny kapitał, dzięki któremu w przyszłości będzie nam łatwiej się porozumieć przy większych projektach.Pandemia uświadomiła platformom, jak ważna jest szybka ekspansja na nowe rynki, a to jest trudne bez oryginalnych produkcji. Widać to po wynikach. Disney Plus planował osiągnąć poziom 90 mln subskrybentów w ciągu czterech lat. Przekroczył ten poziom w niewiele ponad rok i zaanonsował już 14 europejskich oryginalnych produkcji. Choć wszyscy chcemy wrócić do kin, możemy być pewni, że zmiany w modelu dystrybucji będą trwałe i znaczące, a VOD na tym skorzysta. W serwisie Prime Video pojawiły się już pierwsze polskie filmy licencyjne, a według planów jeszcze w tym roku w Polsce zadebiutuje Viaplay i HBO Max. Canal+ zacieśnia współpracę ze StudioCanal – wytwórnią o wielkim doświadczeniu, zwłaszcza na rynku europejskim. Ta gra się zaczęła i wkrótce może okazać się, że trudniej znaleźć dobry produkt niż chętnego, aby go kupić.

Czyli zakłada pan, że ATM Grupa będzie beneficjentem tych zmian?

Cały rynek, którego jesteśmy znaczącą częścią, a przede wszystkim twórcy. Na rynku amerykańskim poniekąd wraca nawet taka hollywoodzka era „starsystemu” – wielkie platformy podpisują długoterminowe kontrakty z najlepszymi producentami, reżyserami, czy aktorami, chcąc w ten sposób zabezpieczyć sobie dopływ dobrego repertuaru. Coraz bardziej będzie się liczyć jakość produktu. Do tej pory pracowaliśmy w realiach, gdzie odcinek serialu, którego budżet przekraczał 1 mln zł, był rzadkością. Zwykle ceny oscylowały między 500 a 700 tys. zł. W tej chwili, w segmencie premium, standardem są ceny kilkumilionowe. Nie tnie się dni zdjęciowych, szuka się jakości produkcyjnej dbając o lokacje, scenografię, kostiumy, efekty. Ważni są utalentowani twórcy, ale nie mniej ważny jest profesjonalizm ekip. To bardzo znacząca zmiana. Przez ostatnie lata staraliśmy się jako ATM wiązać ze sobą producentów kreatywnych, utalentowanych autorów scenariuszy i twórców. Wspólpracujemy regularnie – staramy się zapewniać im stałą pracę, realizować ich ambicje, wspierać.Dzięki temu,nasza oferta pozwala zaspokoić potrzeby także nowych klientów, którzy pojawiają się na naszym rynku.

A widz też będzie zadowolony?

Dla widzów to na pewno będzie zmiana na dobre – więcej różnorodności, lepsza jakość, zajmujące historie. Trzeba będzie jednak wybierać, bo rozmawiamy na tym etapie głównie o płatnych serwisach.


Andrzej Muszyński z branżą mediową związany od 1992 roku – był m.in. dyrektorem biura reklamy Polsatu, a od 2007 roku jest prezesem oraz właścicielem spółki Aldentro, zajmującej się świadczeniem usług w zakresie branded content. Pełni również funkcję członka zarządu w spółce zależnej Film Miasto Sp. z o.o. W 2009 roku został wiceprezesem ATM Grupy, a w 2011 roku – jej prezesem. Absolwent Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego, ze specjalnością filmoznawstwo.

Dołącz do dyskusji: Andrzej Muszyński: Nie chcieliśmy produkcji pokazujących świat ogarnięty epidemią

4 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Adrian
Wywiad ratunkowy.
0 0
odpowiedź
User
Aga
Dziewczyny może którejś z Was się przyda, jest konkurs do Rossmanna, wystarczy wypełnić krótką ankietę i można zdobyć kartę podarunkową (voucher) na 50 do 500 zł, kilku znajomym w tym mi się udało także proszę :) Ankieta na WWW FIREBONY PL
0 0
odpowiedź
User
Twoję imię/nick
podbiję ten arcynudny wywiad sponsorowany
0 0
odpowiedź