SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Dotyk na planie filmu sprawia przyjemność? „Pracujemy nad tym, żeby to zneutralizować”

Na czym polega praca koordynatorek scen intymnych, jak tworzona jest choreografia stosunku seksualnego, czym jest świadoma zgoda – o tym wszystkim rozmawiamy z Martą A. Zygadło i Kają Wesołek-Podziemską z Intimacy Duo. - Koordynacja scen intymnych z założenia bardziej miała służyć aktorkom, bo to one potrzebowały wsparcia, żeby móc wyrazić swoje granice. To wcale nie oznacza, że tylko kobiety były czy są przekraczane. Mężczyźni aktorzy też są przekraczani i mają złe doświadczenia. Wspieramy każdego, kto tego potrzebuje, nie stajemy po żadnej ze stron - mówią nasze rozmówczynie.

Małgorzata Major: Na czym polega praca koordynatorek scen intymnych? W autotematycznym serialu „Idol” HBO zredukowano znaczenie koordynatora do roli psującego efekt sesji zdjęciowej, a 90-letni aktor Michael Caine powiedział, że za jego czasów „tego nie było” i nikt nie potrzebował na planie koordynatorów oraz że cieszy się, że już nie gra kochanków.

Kaja Wesołek: Nasza praca koncentruje się przede wszystkim na uzyskaniu czy potwierdzeniu świadomej zgody aktorów_ek na bardzo konkretną inscenizację i sposób kręcenia sceny oraz na zapewnieniu poczucia bezpieczeństwa aktorów_ek i osób z ekipy podczas realizacji scen intymnych. Wymaga to od nas między innymi empatii, umiejętności negocjacyjnych, prawidłowej komunikacji, wyobraźni oraz precyzyjnej choreografii. Oferujemy wsparcie i pełnimy funkcję świadka, strażnika a czasem mediatora, pomiędzy artystami a resztą ekipy. Mimo że niektóre osoby ze świata filmu, jak Michael Caine, wspominają, że w przeszłości takie osoby na planie nie były obecne, współcześnie nasza praca jest doceniana zarówno przez osoby doświadczone, jak i początkujące w branży. Ciekawym przykładem jest Emma Thompson, zwolenniczka obecności koordynatorów scen intymnych na planie, ale równocześnie deklarująca, że ona sama tego nie potrzebuje, bo ma duże doświadczenie i wie, kim jest oraz gdzie ma granice. Nie znaczy to jednak, że nie dostrzega istotności tej funkcji.

Marta Zygadło: Podkreślając słowa Kai, chciałabym dodać, że nasza rola przekracza tradycyjne pojęcie wsparcia. Zajmujemy się nie tylko aspektami technicznymi realizacji scen, ale także szeroko pojętym dobrem psychicznym i emocjonalnym osób zaangażowanych w kręcenie takiej sceny. Jesteśmy tutaj, by upewnić się, że każda osoba czuje się słyszana i szanowana, co jest kluczowe dla twórczego procesu.

Uwaga! Koordynator/ka na planie
Małgorzata Major: Od czego zależy udana współpraca aktorów/ek i koordynatorek na planie?

Kaja Wesołek: Jednym z największych wyzwań jest znalezienie równowagi między artystyczną wizją reżysera_ki a komfortem i granicami aktorów_ek. W każdym projekcie ważne jest, by zrozumieć i uszanować indywidualne potrzeby i oczekiwania każdej osoby zaangażowanej w scenę. Czasem aktorzy_ki potrzebują naszej obecności, aby czuć się bezpiecznie, podczas gdy inni mogą widzieć nas jako ograniczenie. Naszym zadaniem jest pokazanie, że współpraca z nami może przynieść korzyści całemu procesowi produkcyjnemu. W każdej sytuacji jednak warto przyjrzeć się wszystkim czynnikom dookoła, łącznie z tym, jaka panuje relacja między aktorami_kami czy na przykład grają ze sobą na co dzień w teatrze. Takie parametry będą wpływały na podejmowane przez nas decyzje i sposób pracy.

Marta Zygadło: Wyznajemy zasadę, że koordynacja scen intymnych ma wspierać kręcenie takich scen, a nie być przeciwskuteczna. Zakładamy, że bez nas te sceny też zostaną zrealizowane, pytanie tylko, czy w bezpiecznych warunkach. Ale jeśli aktor lub aktorka powiedzą nam, że sobie poradzą bez nas, to nie wchodzimy na plan.

Kaja Wesołek: Do wyzwań z pewnością należy też adaptowanie naszego podejścia do specyfiki produkcji i różnorodności kulturowej. Scena intymna w amerykańskim serialu może wymagać zupełnie innego podejścia niż podobna scena w europejskiej produkcji, biorąc pod uwagę także różnice prawne.

Małgorzata Major: Kto częściej potrzebuje pomocy koordynatora, aktorki czy aktorzy?

Marta Zygadło: Żeby odpowiedzieć na to pytanie, sięgnęłabym do wspaniałego filmu dokumentalnego „Body parts” (pol. tyt. „Części intymne”) w reżyserii Kristy Guevara – Flanagan z udziałem takich gwiazd jak Jane Fonda czy Brittany Taylor Visser. Reżyserka pokazała kontekst historyczny kina amerykańskiego próbując odpowiedzieć między innymi na pytanie dlaczego ciało kobiece było pokazywane w określony sposób w latach 50., 60., 70. aż do lat 90. ubiegłego wieku i dlaczego koordynacja powstała w pierwszej kolejności jako odpowiedź na potrzeby aktorek bardziej niż aktorów. Bo to ich ciała były pokazywane częściej, ich granice były przekraczane, często ich udział w filmie był warunkowany tym, czy zgodziły się pokazać piersi w scenie, czy nie.

Kaja Wesołek: W związku z tym koordynacja scen intymnych z założenia bardziej miała służyć aktorkom, bo to one potrzebowały wsparcia, żeby móc wyrazić swoje granice. To wcale nie oznacza, że tylko kobiety były czy są przekraczane. Mężczyźni aktorzy też są przekraczani i mają złe doświadczenia. Wspieramy każdego, kto tego potrzebuje, nie stajemy po żadnej ze stron. Poza tym koordynatorzy korzystają z pewnej reguły społecznej, którą ujawnił tzw. Eksperyment Asha, że w grupie osób wystarczy jedna osoba, która nas wspiera w pozostaniu przy swoim zdaniu, zwłaszcza kiedy jest ono całkowicie odmienne od pozostałych, żeby móc je wyrazić.

Małgorzata Major: Czy praca koordynatora ogranicza się tylko do obsady aktorskiej?

Marta Zygadło: Wspieramy całą ekipę zaangażowaną w realizację sceny – od kostiumografów_ek po operatorów_ki kamer czy dźwięku, dostarczając wskazówek dotyczących najlepszych praktyk w zakresie realizacji scen intymnych. Nasze działania mają na celu stworzenie środowiska, w którym każdy czuje się komfortowo i bezpiecznie, co przekłada się na jakość finalnego produktu.

Krok po kroku     
Małgorzata Major: Jak dokładnie wygląda Wasza praca krok po kroku? Od czego zaczynacie?

Kaja Wesołek: Nasza praca wygląda zwykle tak, że najpierw czytamy scenariusz i przygotowujemy tzw. breakdown scen intymnych, czyli spis wszystkich scen, które zawierają intymność lub potencjalnie mogą ją mieć. Potem spotykamy się z reżyserami_kami i producentami_kami, i rozmawiamy o tym, jaka jest ich wizja tych scen. Czy twórcom_czyniom zależy na nagości, czy nie jest konieczna. Czasem dostajemy tylko inspiracje, albo opis wrażenia sceny, a czasem bardzo dokładny storyboard ujęć. Następnie spotykamy się indywidualnie z każdą osobą aktorską, która jest zaangażowana w realizację sceny. Rozmawiamy o bohaterach_kach, wizji sceny osób reżyserujących i aktorskich, potrzebach i granicach.

Małgorzata Major: Co dzieje się dalej?

Kaja Wesołek: Kolejnym krokiem jest formalny mail do produkcji z potwierdzeniem, na co aktor_ka wyraził_a zgodę a na co nie. Dalej ustalamy, którymi scenami będziemy się zajmować, a jeszcze później powstaje harmonogram prób i ich ilość, wybór minimalnych zabezpieczeń, czyli tzw. bielizny filmowej oraz niezbędnych pomocy dodatkowych.

Małgorzata Major: Jak wyglądają takie próby?

Kaja Wesołek: Najczęściej mamy dwie próby. Pierwsza to tzw. próba oswojenia, na której przede wszystkim poznajemy się, budujemy otwartą komunikację i zaufanie. Druga próba jest próbą choreograficzną. Na tę próbę zapraszana jest osoba reżyserująca lub jeśli nie może się pojawić, robimy nagranie. Ta próba odbywa się zawsze w ubraniu i jest bardzo techniczna, ustalamy ważne punkty w choreografii. Czasami testujemy różne pozycje, bo bywa tak, że różnica wzrostu między aktorami_kami jest tak duża, że dana pozycja nie jest możliwa do zrealizowania.

Ostatnim etapem naszej pracy jest obecność na planie i sprawdzenie raz jeszcze z aktorami_kami czy nic się nie zmieniło i zgoda nadal jest aktualna oraz świadoma, pilnujemy również, żeby plan był dostosowany do potrzeb realizacji sceny zgodnie z wszystkimi wcześniejszymi ustaleniami i wspieramy wszystkie strony.

Małgorzata Major: W czym tak naprawdę pomaga aktorom i aktorkom koordynator scen intymnych?

Kaja Wesołek: Komunikacja jest fundamentem naszej pracy. Staramy się zrozumieć oczekiwania i granice każdego aktora_ki, aby móc dostosować choreografię do ich potrzeb. Kluczowe jest otwarte i uczciwe komunikowanie się, aby wszyscy czuli się wysłuchani i szanowani. Następnie, w oparciu o te rozmowy, budujemy plan pracy z reżyserem_ką i producentami_kami, tak by scena była zrealizowana zgodnie z wizją artystyczną, jednocześnie respektując granice uczestników, wykonawców.

Małgorzata Major: Co jest ważniejsze, choreografia czy wsparcie emocjonalne?

Marta Zygadło: Naszym zadaniem jest nie tylko zająć się aspektami artystycznymi i technicznymi, ale również zadbać o aspekty emocjonalne i psychologiczne. Pracujemy na wielu poziomach, aby upewnić się, że aktorzy czują się bezpiecznie z przedstawieniem intymności swoich bohaterów przed kamerą. Często odpowiadamy za choreografię scen, ale przede wszystkim za wsparcie emocjonalne i psychiczne ekipy. Czasem dużo więcej dzieje się w przestrzeni emocjonalnej niż w zakresie samych umiejętności aktorskich, inscenizacyjnych czy choreograficznych.

Małgorzata Major: Jak bardzo zwiększa się na planie komfort pracy gdy pojawia się koordynator? A może komuś przeszkadza Wasza obecność?

Kaja Wesołek: Nasza obecność przyczynia się do większej świadomości na temat znaczenia consentu, czyli świadomej zgody, naszych granic i szacunku na planie filmowym. Przyczyniamy się również do zmian w sposobie, w jaki sceny intymne są pisane, reżyserowane, grane i kręcone, promując podejście, które jest bardziej świadome emocjonalnych i fizycznych aspektów pracy aktorów.

Marta Zygadło: Wpływamy również na kulturę pracy na planie, promując otwartość, szacunek i profesjonalizm. To z kolei przekłada się na jakość pracy i finalny produkt, co jest z korzyścią zarówno dla twórców_czyń jak i widzów_dzek.

Małgorzata Major: Koordynator oswaja aktora z zadaniem?

Marta Zygadło: Koordynator wspiera aktorów_ki i twórców_czynie by realizowali postawione sobie zadania w bezpiecznych dla siebie warunkach bez szkody dla swojej twórczości. Jeśli to znaczy oswojenie z zadaniem to tak.

Słowa mają znaczenie
Małgorzata Major: Jakim językiem ekipa rozmawia o scenie intymnej?

Marta Zygadło: Obecność koordynatorów wiele zmienia. Na początku, gdy zaczynałyśmy pracę, ilość żartów, wulgaryzmów na planie była większa. Zdarzało się, że ktoś rzucał dowcip mający na celu rozluźnienie atmosfery. Na szczęście wprowadzenie profesjonalnego języka komunikacji o scenie intymnej sprawiło, że nasz słownik stał się spójny. Mówimy o celu sceny, bohaterze, personie, osobie w kontekście sceny. Części ciała nazywamy w sposób biologiczny np. pośladki, piersi, kość łonowa. Pozycje opisujemy dosłownie jak w seksuologii, czyli seks oralny, pozycja klasyczna, na jeźdźca, od tyłu, na łyżeczkę itd. Nazywamy też fazy stosunku, używając sformułowań jak gra wstępna, ruchy falliczne czy frykcyjne, szczytowanie albo orgazm. Rozliczamy tempo i zmienność ruchu, ustalamy głębokość i szybkość oddechu, a także głośność wydawanych dźwięków. Język ma ogromne znaczenie, może zdecydowanie zwiększyć nasz komfort lub wzbudzić większe poczucie wstydu i lęk.

Małgorzata Major: Na czym może polegać przekroczenie granic na planie zdjęciowym skoro wszystko wydaje się być zaplanowane w każdym aspekcie?

Marta Zygadło: Ciekawym przykładem jest realizacja scen zbiorowych z udziałem profesjonalnych tancerek erotycznych, które czują się swobodnie ze swoją nagością, więc  w tym wypadku zdarzyło się nam uwzględnianie kontekstu ekipy, która może się z tą swobodą czuć przekroczona. Warto podkreślić, że nie jesteśmy od cenzurowania kogokolwiek, tylko o dbania o potrzeby każdej ze stron. Pojawiał się kiedyś taki zarzut, że koordynatorzy to ludzie od cenzury. Wyznaczanie granic nie oznacza, że są to granice cenzury. Poczucie bezpieczeństwa aktorów_ek i twórców_czyń daje wielką swobodę, dzięki temu sceny często stają się dużo odważniejsze niż bez tego wsparcia.

Małgorzata Major: Czym różni się praca koordynatora w Ameryce od tego w Europie? Wydaje się, że wspominany już serial „Idol” wskazał pewne różnice [w pierwszym odcinku serialu koordynator scen intymnych zostaje zamknięty w łazience, ponieważ zdaniem producenta utrudnia pracę nad sesją zdjęciową młodej aktorki – przypis red.].

Kaja Wesołek: Chętnie wrócę do przykładu fabuły „Idola” HBO, żeby pokazać, że koordynacja w Stanach Zjednoczonych wygląda zupełnie inaczej niż w Europie. W Stanach pierwszym obowiązkiem koordynatora jest przestrzeganie Nudity Rider, czyli dokumentu, w którym jest precyzyjnie określone, na co aktor_ka wyraża zgodę w filmowaniu w danej scenie. Wynika to z tego, że Amerykanie mają jasno określoną definicję nagości, czyli to jest ta część ciała, którą zakrywa kostium kąpielowy, a koordynator scen intymnych odpowiada za prawidłowy przebieg realizacji sceny intymnej i za komfort aktorów.

W „Idolu” prawo zostało złamane, ponieważ twórcy nie mieli zgody na fotografowanie nagiej aktorki jeśli dokument podpisany przez dział prawny, produkcję, agentów i aktorkę na to nie pozwalał. Producent powinien powiedzieć aktorce, że jeśli chce pokazać piersi, to muszą podpisać aneks do umowy, ponieważ bez tego aktorka mogłaby go pozwać o odszkodowanie na miliony dolarów za złamanie ustaleń w jej kontrakcie. To, co się wydarzyło w serialu, czyli że producent zignorował ustalenia umowy, odebrano jako „naplucie” na związek zawodowy aktorów, który w Stanach jest bardzo ważnym organem. Chroni aktorów_ki, negocjuje za nich umowy itd. Aktorzy_ki amerykańscy mają prawo na 48 godzin przed planem zdjęciowym wycofać się z realizacji sceny lub wprowadzić zmiany, a koordynator nadal odpowiada za prawidłowy przebieg tego procesu. To wszystko wynika z zasad funkcjonowania związku zawodowego. Nasze związki zawodowe i prawo działają inaczej, dlatego przykład z serialu „Idol” nie jest u nas do końca zrozumiały.

Polskie realia pracy na planie zdjęciowym 
Małgorzata Major: Jak zatem wygląda sytuacja w Polsce?

Marta Zygadło: W Polsce gdy aktor_ka podczas realizacji sceny zgłasza, że może zrobić coś więcej albo inaczej ponad wcześniejsze ustalenia, potrzebujemy się zastanowić i sprawdzić, czy wszyscy będą się z tym czuć bezpiecznie i czy wszyscy zgadzamy się, żeby zrealizować nowy wariant sceny. To się zdarza niezmiernie rzadko, ale jest dopuszczalne.

Na przykład realizowana jest scena trójkąta, w której występuje doświadczona aktorka z mało doświadczonymi aktorami i nagle zaproponuje, że chciałaby stanąć w scenie w pełnej nagości, bo to pasuje jej do całej historii. Najprawdopodobniej nie zgodziłybyśmy się na to. Nie chodzi o to, że jest to nie do udźwignięcia, ale może wymagać sporo czasu oswojenie się osób mniej doświadczonych z taką inscenizacją. Mogłoby to w nich wywołać niekoniecznie pozytywny skok emocjonalny. To jest sytuacja, w której oceniamy wszystkie ryzyka uniemożliwiające lub opóźniające zrealizowanie sceny, bo o ramy czasowe też dbamy i podejmujemy decyzję, biorąc je pod uwagę, nie tracąc z oczu celu podstawowego, jakim jest nakręcenie sceny.

Kaja Wesołek: Zawsze sprawdzamy też, czy nie została wykorzystana relacja władzy. Czy np. reżyserka nie wymusiła czegoś na aktorce, mówiąc chociażby „wolałabym żebyś miała nagie piersi”. Upewniamy się w takiej sytuacji, czy mamy do czynienia ze świadomą zgodą aktorki, czy została wykorzystana relacja władzy i były jakieś naciski. My niczego nie zabraniamy, ani nie namawiamy. Sprawdzamy, czy decyzje są podejmowane konsensualnie.

Z wizytą u Forresterów  
Małgorzata Major: Czy na planie oper mydlanych też potrzebny jest koordynator? Z tego co mówią wieloletnie gwiazdy takich seriali, są tymi scenami śmiertelnie zmęczone, bo wymagają wielogodzinnej choreografii w pełnym makijażu (dotyczy to wielu partii ciała).

Kaja Wesołek: Jesteśmy zapraszane na wszystkie plany bez względu na gatunek projektu. Tam, gdzie jest dotyk, seksualność, erotyka. Dla nas nie ma różnicy, z jakim gatunkiem serialu mamy do czynienia, bo cały czas zajmujemy się tym samym. Różnicę stanowią produkcje porno, w takich nie bierzemy udziału.

Marta Zygadło: Z mojej perspektywy wyzwanie na takich planach leży gdzieś indziej. W operach mydlanych aktorzy znają się bardzo dobrze, od lat ze sobą pracują. Bardzo często, rozpoczynając współpracę ze sobą, nie wyznaczali swoich granic, ale z czasem w pracy poznali się, więc mówią, że się znają i nie mają problemów z graniem takich scen, poza tym robili to setki razy. Zdarzyło nam się dołączyć do takiego projektu i słyszeć od jednej ze stron, że „nigdy nie powiedziałam, że tego nie chcę, że to mi nie odpowiada, bo też nikt nie pytał”. To dowodzi, że ktoś latami przekraczał_a siebie po to, żeby funkcjonować w tym zawodzie, i nagle ma okazję powiedzieć co myśli, bo jest pytany_a oraz czuje nasze wsparcie. W takich długoletnich relacjach, ważne jest wsparcie koordynatora, bo zmiany mogą przynieść lepsze warunki pracy. Poza tym, przy rutynie i znudzeniu, nowa krew na planie może podziałać ożywczo.

Małgorzata Major: Czyli doświadczenie nie zawsze idzie w parze ze świadomą zgodą na określoną choreografię?

Kaja Wesołek: To jest trudne przy długoletniej pracy nad serialem, ale podobnie jest w teatrze, gdy spektakl grany jest latami i trudno wykrzesać z siebie tę samą energię. Miałyśmy taką sytuację, że aktorzy tak bardzo się ze sobą oswoili, że nie potrafili zagrać sceny namiętnego pocałunku. W scenach intymnych ważne jest jednak by pamiętać, że jednym z narzędzi jest choreografia, a nie tylko intuicja, energia i czucie ciała. Trzeba po prostu pamiętać, że moja ręka ma leżeć tutaj, bo wygląda to zmysłowo nawet jeśli nic nie czuję albo jest to dla mnie techniczne. To są sekwencje, jak w tańcu.

Marta Zygadło: Te sceny są techniczne, często ważniejsza jest współpraca z kamerą niż z partnerem i o tym należy pamiętać, że to jest choreografia. Najczęściej nie trzeba się angażować emocjonalnie, ani sztucznie podniecać, ani tonować, chociaż sceny wyglądają bardzo realistycznie.

Polskie seriale
Małgorzata Major: Jestem ciekawa, jak powstawała pamiętna scena w trzecim sezonie „Belfra”, gdzie dwójka nastoletnich bohaterów uprawia seks w aucie i równocześnie bohater fotografuje swoją partnerkę.

Marta Zygadło: Scena była dość wymagająca, bo był to praktycznie pełen symulowany stosunek, który dział się w samochodzie, w otwartej przestrzeni leśnej, więc „zamknięcie” planu zdjęciowego nie było możliwe. Dodatkowo zagranie całości w kilku dublach i ustawieniach było sporym wyzwaniem i wysiłkiem fizycznym dla aktorów, ale była to również wielka przyjemność pracy z praktycznie debiutującymi i ogromnie utalentowanymi aktorami: Karoliną [Kowalską – wcielająca się w postać Kingi – przypis red.] i Kamilem [Pudlikiem grającym Igora – przypis red.], którzy wnieśli swoją perspektywę bohaterów i swoją ich interpretację. Choreografia sceny była tworzona wspólnie.

Małgorzata Major: Ile trwało kręcenie sceny w samochodzie?

Marta Zygadło: Myślę, że około czterech godzin. Z naszego doświadczenia wynika, że scena w tzw. szerokim ujęciu powstaje w czwartym dublu, zwykle wtedy udaje się osiągnąć pożądany efekt, czasem dzieje się to szybciej, ale raczej nigdy później.

Kaja Wesołek: To była modelowa współpraca. Wszyscy byliśmy w bardzo partnerskich stosunkach – jako twórcy, a my jako koordynatorki. Dbaliśmy o granice, poczucie swobody, zaangażowanie i szczerość oraz samopoczucie, bo jak wspomniałyśmy, te sceny często są bardzo wymagające fizycznie. Nie zawsze to, co jest widoczne w kamerze, jest komfortowe dla aktorów. Jako widzowie nie wiemy, że aktorzy muszą utrzymać określoną pozycję w odpowiednim miejscu, żeby zmieścić się w kadrze. Czasem trwa to 35 sekund, albo dłużej. Gdy kamera przesuwa się w kierunku drugiej postaci, trzeba się odpowiednio odchylić, a potem z powrotem pojawić w kadrze. Zdecydowanie mięśnie się w tej pracy przydają (śmiech). Do tego dochodzi gra aktorska i jak w przypadku Igora dodatkowe zadania, czyli nagranie ujęć telefonem komórkowym. Po takich czterech godzinach realizacji można być całkowicie wykończonym fizycznie. Z tego powodu praca nie może być planowana na cały dzień. Dlatego też tak ważna jest choreografia i pamięć ciała, żeby ciało nie przeszkadzało w graniu.

Małgorzata Major: W serialu „Sortownia” również pojawiły się sceny intymne z udziałem nastolatków.

Marta Zygadło: W „Sortowni”, bohaterka Justyna grana przez Natalię Jędruś, miała scenę z bardzo młodym aktorem, Konradem Kąkolem, który miał wówczas 17 lat. Scena ostatecznie wygląda tak, że bohaterowie całują się, rzucają na łóżko i następuje początek stosunku, który ciągle jeszcze jest grą wstępną. Po czym jest cięcie. Praca z tą parą wymagała wyrównania ich różnicy wieku i doświadczenia, tak żeby obydwie strony czuły i były tak samo twórcze.

Małgorzata Major: Czy praca na planie „Sortowni” wyglądała inaczej niż na planie „Belfra”?

Marta Zygadło: Proces koordynacji sam w sobie jest zawsze taki sam, ale jednak za każdym razem mamy do czynienia z innymi emocjami, więc praca wymaga czegoś innego. Aktorzy_ki wnoszą inne potrzeby i inne oczekiwania. Na przykład jeśli komuś dotyk sprawia przyjemność, to pracujemy nad tym, żeby to zneutralizować. Nie chcemy, żeby takie odczucia towarzyszyły aktorom_kom, bo kolejnym etapem może być podniecenie, a jeszcze kolejnym chęć rozładowania i wtedy tracimy świadomego artystę. Neutralizujemy zarówno uczucia przyjemne jak i nieprzyjemne. Chodzi o to, żeby to czego doświadcza aktor_ka nie przeszkadzało w swobodnej interpretacji bohatera_ki i w budowaniu choreografii.

Małgorzata Major: Co było najciekawsze w pracy na planie „Sortowni”? W serialu nie brakuje scen erotycznych z udziałem jednej z nastoletnich bohaterek, czyli Justyny.

Kaja Wesołek: Justyna jest bohaterką rozhamowaną seksualnie, więc praca nad rolą była zupełnie inna niż w większości przypadków. Potrzebowaliśmy zrozumieć jak działa ciało Justyny kiedy poprzez seksualność rozładowuje wszystkie swoje emocje, jak na przykład odrzucenie itp.

Postaci Igora i Karoliny z „Belfra” są zrozumiałe, bo to jest szkolna para. Rozumienie ich potrzeby bliskości jest jasne – cały czas się przytulają, są blisko fizycznie. Z kolei, praca z Natalią polegała na zrozumieniu osobowości bohaterki i tego, jak ona czuje swoje ciało. Dlaczego nie potrafi inaczej regulować swoich emocji niż poprzez kontakt seksualny.

Małgorzata Major: A która scena była największym wyzwaniem przy pracy nad serialem „#BringBackAlice”?

Kaja Wesołek: W „#BringBackAlice” scena, która była dla mnie największym wyzwaniem nie weszła do ostatecznej wersji odcinka. To się niestety zdarza. Czasem, żeby opowiedzieć historię, trzeba zrezygnować ze scen, nawet jeśli są dobre. Poza tym, sporym wyzwaniem tego projektu była praca z dużą grupą młodych aktorów_ek.

Małgorzata Major: Czy oglądacie filmy i seriale pod kątem tego, jakie efekty daje obecność koordynatora scen intymnych?

Kaja Wesołek: Trudno na pierwszy rzut oka ocenić, czy na planie był obecny koordynator; chyba, że widać prywatne emocje aktora_ki i to, że nie czuje się dobrze w scenie i w jakimś sensie wyskakuje ze swojej postaci, a nam widzom się nudzi. Talent operatora i wyobraźnia do realizacji sceny intymnej zdecydowanie pomaga, albo niestety psuje. Szalenie ważny jest też sam montaż, który jak wiemy nie tylko w scenach intymnych, może zdziałać cuda.

Marta Zygadło: Odpowiadając na pierwszą część pytania, tak oglądamy filmy i seriale, niektóre sceny intymne wielokrotnie; analizujemy, jak zostały zrealizowane i czego aktorzy_ki mogli potrzebować, żeby tak zinterpretować swoje postaci. Często z Kają wymieniamy się inspiracjami.

Co dalej?
Małgorzata Major: Jak widzicie przyszłość koordynatorów scen intymnych w branży?

Kaja Wesołek: Przyszłość wydaje się być obiecująca. Coraz więcej produkcji dostrzega wartość naszej pracy, co oznacza, że będziemy kontynuować naszą misję zapewniania bezpieczeństwa i wsparcia na planach filmowych na całym świecie.

Marta Zygadło: Wierzymy, że nasza rola będzie nadal ewoluować, a nasze praktyki staną się standardem w branży, przyczyniając się do jeszcze większego profesjonalizmu (w tym empatii oraz szacunku). Powtarzając za Lizzy Talbot - koordynatorką scen intymnych z Wielkiej Brytanii, wierzymy, że kiedy bezpieczeństwo w pracy w branży filmowej stanie się oczywistością zajmiemy się tylko aspektem twórczym.

Dołącz do dyskusji: Dotyk na planie filmu sprawia przyjemność? „Pracujemy nad tym, żeby to zneutralizować”

11 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
PiSarro
Animator_ka ruchów frykcyjnych.
20 1
odpowiedź
User
hmm
Praca tych kordynatorów to nic innego jak komunizm na planie filmowym
17 1
odpowiedź
User
ce
Tak, panie producencie, pisemny certyfikat od naszej firmy, że aktorka zgadza się na scenę mniej lub bardziej intymną - kosztuje grube tysiące złotych. Bardzo grube.
Każda dodatkowa godzina trzymania za rękę rozedrganej wewnętrznie "osoby aktorskiej" na planie filmu - jest płatna dodatkowo.
Tak, przyjmujemy przelewy BLIK na telefon.
Z terapeutycznym pozdrowieniem - Marta i Kaja.
22 1
odpowiedź